7. Kolejne spotkanie

36 6 1
                                    

Szłam znowu tą samą ulicą, tą samą drogą, tą samą trasą, obok tych samych budynków, obok tych samych ludzi. Niestety. Znowu zauważyłam tych facetów co wczoraj. Jeśli na mnie znowu naskoczą to powiem im co o nich myślę. Niedość, że oni to jeszcze multum rzeczy na głowie!
- Koleżanko, a gdzie nasza umowa?- odparł najwyższy.
- W dupie mam twoją umowę! Człowieku ty się lecz po pierwsze. Jaka znowu umowa!? Ty na mózg upadłeś. I tak wogóle niech panowie mnie zostawią. Macie jakiś problem?
- To ty powinnaś mieć problem. Słuchaj jeżeli do końca tego tygodnia nie dostaniemy tego na co zasłużyliśmy, pożegnasz się z życiem. Rozumiemy się!?- krzyknął i zabrał mi torebkę.
- Oddajcie mi to!!! Bo zadzwonie na policję!
- Jak zadzwonisz to skopiemy ci cztery litery, więc trzymaj się planu.
- Jakiego planu? Możecie mi to wszystko wytłumaczyć!?
- Nie udawaj idiotki.
- Nie udaje. Mówię serio. Co tu się do choroby jasnej dzieje!?
- Jutro... tutaj... o tej godzinie. Masz tu być.
- Wytłumaczcie mi to. Zostawcie mnie wreszcie w spokoju- szarpnęłam najwyższego za ramię, ten pociągną mnie za rękaw i popchnął na ziemię, że aż upadłam. Potem podszedł i chyba chciał mnie uderzyć pięścią w twarz, bo jego ręka była napięta. Następnie podszedł do swoich kolegów i razem z nimi uciekł.
- EJ zostawcie moją torebkę!- chciałam pobiec, za nimi ale ich już nie było widać. Wsiedli bowiem do samochodu i odjechali.

***

O co chodzi? Jak to pożegnam się z życiem? Co oni odemnie chcą?
Usiadłam na ławce. Zaczęła mnie okropnie boleć głowa. Okropny ból. Okropny ból...
Nie wiem co mam robić!?
Może zadzwonię na policję?
Chciałabym, ale nie mam telefonu. Zresztą grozili mi. Trochę się ich zaczęłam bać. Trochę... To za mało powiedziane. BARDZO SIĘ ICH BOJĘ!!!
Może pójdę to wszystko powiedzieć Michaelowi. Nie, pokłuciliśmy się.
Nie, pokłuciliśmy się...nie...nie...
To okropne uczucie. On mnie nie posłucha. Pewnie to go nie interesuje. Możliwe...

***

Postanowiłam pójść do sklepu. Tak tylko się przejść. Tylko... Na chwilkę, dokładnie chwilę, zresztą potrzebuję trochę produktów spożywczych.
Szłam i rozmyślałam o tym co się stało.
A może powiedzieć to Michaelowi? Nie...
Rozmyślałam o tych okropnych facetach, o których nic nie wiem.
A może powiedzieć to Michaelowi?
Nie...
Czego oni odemnie chcieli?
A może powiedzieć to Michaelowi?
Nie...
Znaczy NIE WIEM!

***W sklepie***

- Dzień dobry.
- Dzień dobry, a nie ma tej pani co zawsze o tej godzinie pracuje przy kasie?- spytałam się młodego kasjera.
- Nie i raczej nie powinienem o tym rozmawiać- odparł smętnie.
- Czyli coś się musiało stać?
- Tak... Znaczy ja dokładnie nie wiem co.
- A może mi pan powiedzieć?
- Tak, znaczy...- westchnął- ostatnio gdzieś w nocy, może tak przed północą, doszło do włamania w tej pani mieszkaniu i niestety ze skutkiem śmiertelnym.
- Czyli morderstwo? To straszne!
- No tak, wie pani, teraz policja bada sprawę i wogóle okropna afera się zrobiła. Ja tam się w to nie wciągam, ale podobno to nie był przypadek.
- No tak, nic nie dzieje się przypadkiem. Yyyy... Ile za to płacę?
- A no tak- przypomniał sobie- 11zl.
Wzięłam swoje zakupy, podziękowałam za informację oraz pożegnałam się z kasjerem i poszłam do...

***

Po pierwsze dziękuję za com. i 🌟. Mimo, że jest tego nie wiele daje to ogromną satysfakcję. Jeszcze raz dzięki😅.
Ps. Sorry, że tak długo nie było rozdziału i teraz napisałam krótko.

OznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz