#9

695 44 8
                                    

Zaoferował mi ramię, które z chęcią przyjęłam. Kilka minut później znaleźliśmy dobre miejsce i z ulgą opadłam na rozłożony wcześniej ręcznik.
- Masz zamiar leżeć tu aż do wieczora? - pytająco uniósł jedną brew.
- Po to tu przyszłam - odparłam tylko i wyciągnęłam telefon oraz słuchawki z torebki.
W moich uszach rozległy się pierwsze słowa hitu "Karma Chameleon". Mimo, że ta piosenka miała już ponad 30 lat i tak ją uwielbiałam. Spokój chyba jednak nie był mi dany. Poczułam jakiś ciężar na ciele, więc otworzyłam oczy. Ku mojemu zdumieniu na moim brzuchu siedział Hilde. Dłonie oparł po obu stronach moich ramion. Dla kogoś patrzącego z boku musiało to wyglądać jednoznacznie.
- Złaź ze mnie, głupku - starałam się zachować powagę, ale na moje usta wkradł się uśmiech. Lubiłam, gdy był tak blisko; czułam się wtedy pewniej i bezpieczniej.
Chłopak nachylił się nade mną i pocałował mnie w czubek nosa. W jego oczach dostrzegłam coś nowego, błysk jakiego nigdy wcześniej u niego nie widziałam. Coś na kształt pożądania. Czułam, że za kilka minut mogłabym czegoś żałować, więc odepchnęłam Norwega i uśmiechnęłam się krzywo.
- Idioto, ludzie patrzą - niezbyt chętnie wstał i rozejrzał się, a ja postąpiłam tak samo.
Rzeczywiście, niedaleko stali turyści pokazując na nas palcami i szeptając między sobą. Najwidoczniej nas nie rozpoznali, bo nie robili nic poza rozmawianiem. Chociaż tyle. Miałam dosyć tego, że jacyś ludzie z gazety myśleli, że ja i Tom jesteśmy parą.
- Głupi jesteś - dodałam i ponownie założyłam słuchawki, które przedtem wypadły mi z uszu.
Piosenka się zmieniła i teraz usłyszałam Chrisa DeBurgha śpiewającego o kobiecie w czerwieni. Szatyn ponownie postanowił mnie zdenerwować i wyjął mi jedną słuchawkę z ucha po czym włożył do swojego.
- Jennie, poważnie? - spytał ironicznie pół minuty później. - Ile to ma lat? 40? 50? - położył się obok.
- 30. Takie klasyki są najlepsze i trzeba je docenić. Ty najwidoczniej tego nie potrafisz - nie udało mi się zachować powagi mówiąc to i wybuchnęłam śmiechem. Po chwili dołączył do mnie.
- Zaskakujesz mnie. Oczywiście pozytywnie. Myślałem, że wiem i tobie wszystko, a tu proszę... - posłał mi uroczy uśmiech.
- To wszystko twoja wina, Tom - odparłam i na powrót zamknęłam oczy.
Nie mogłam zobaczyć jego miny, ale podejrzewałam, że był zdezorientowany.
- Co ja znowu zrobiłem? - zapytał zaskoczony.
Zasznurowałam usta i pozostawiłam to pytanie bez odpowiedzi. "Niech się pomartwi", przemknęło mi przez myśl. Mimowolnie się uśmiechnęłam i podłożyłam ręce pod głowę. On nie dał za wygraną. Odwrócił się do mnie, podparł na łokciu i wyczułam jego wzrok na swojej twarzy.
- Jen, co ja ci zrobiłem? - nie mogłam znieść tego tonu, więc otworzyłam oczy po czym ku jego zdumieniu roześmiałam się.
- Pamiętasz jak parę tygodni temu jechaliśmy na zakupy do tej nowej galerii handlowej? - spytałam, a on lekko skinął głową nie wiedząc czego się spodziewać. - To pewnie pamiętasz też, że z powodu kiepskiej pogody były problemy z zasięgiem? - patrzył na mnie jak na wariatkę co sprawiło, że znowu się uśmiechnęłam. Nie wiem czemu. Chyba tak po prostu. - Jedyna stacja, która była dostępna nadawała stare hity. Puszczali akurat piosenkę Michaela Jacksona " Smooth Criminal". Spodobała mi się. Zaczęłam słuchać jego piosenek, doszedł do tego Presley, Stonesi... Długo by wymieniać - zakończyłam.
- Cholera, Jennie, myślałem, że to coś złego, że jakiś błąd popełniłem... Doprowadzasz mnie do szału - westchnął głośno. - Przez to słuchasz teraz jakichś, jak to określiłaś, hitów z lat 90-tych? - zmienił temat.
- Starszych też. Ale i tak moim numerem jeden nadal pozostaje One Republic - uśmiechnęłam się na samo wspomnienie koncertu. - Jeszcze raz dziękuję ci za tak wspaniały i cudowny i w ogóle niepowtarzalny prezent - pocałowałam go delikatnie w policzek, a on zabrał mi telefon k zaczął przeglądać moją playlistę.
- Jackson, Beatlesi, Led Zeppelin, Chuck Berry... Kto to w ogóle jest?
- Nieważne, ignorancie - ucięłam i zabrałam mu komórkę.
Przez chwilę leżeliśmy w milczeniu pogrążeni we własnych myślach. Cieszyłam się, że chociaż teraz możemy pogadać jak kiedyś.
- Jennie... - mruknął kilka minut później skoczek.
Otworzyłam oczy i przekręciłam głowę w prawo. Nasze spojrzenia się spotkały, a on uśmiechnął się leniwie.
- Po pierwsze zmień repertuar - zażądał stanowczo.
- Masz coś do Eda Sheerana? Dobra, nie odpowiadaj - dodałam, widząc jego minę. - A po drugie? Bo zakładam, że nie chodziło ci tylko o muzykę.
- Od rana bolą mnie plecy. Pewnie przez to, że robiłem za twoją poduszkę... - dodał ciszej. - Zrobisz coś z tym?
Westchnęłam, ale skinęłam głową i podniosłam się do pozycji siedzącej. Szybko znalazłam się za chłopakiem.
- Wstawaj - rzuciłam, a on posłusznie spełnił prośbę i również usiadł.
Sprawnie zdjęłam mu biały T-Shirt i teraz był tylko w samych szortach.
- Dlaczego nie poszedłeś z tym do fizjoterapeuty? - spytałam cicho zaczynając masaż.
- Po pierwsze nie ufam mu - zaśmiałam się. - Po drugie to Stöckl mógłby odsunąć mnie od treningów. No a po trzecie ty jesteś delikatniejsza, znam cię od zawsze i lubię czuć twój dotyk na skórze.
Zaskoczyły mnie jego słowa. On jednak nie speszył się tym co właśnie powiedział i odchylił głowę do tyłu szczerząc zęby w moim kierunku.
Kwadrans później odsunęłam się od sportowca i napiłam się wody. Mimochodem zerknęłam na wygaszacz ekranu w telefonie. Było parę minut po wpół do siódmej.
- Dalej boli? - spytałam z troską.
Pokręcił głową i uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością.
- Jesteś niezastąpiona - musnął ustami mój policzek, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz.
- Wiesz, że to... - nie dał mi skończyć.
- ...może wrócić, że powinienem iść do Alexa, wiem. Zawsze to mówisz. A teraz chodź.
- Gdzie? - nie kryłam zaskoczenia. Nie za bardzo chciało mi się ruszać z ręcznika gdzie mogłam delektować się promieniami słońca. - Impreza jest za półtorej godziny. Nawet ja nie potrzebuję tyle czasu na przygotowania.
- W to nie wątpię, bo zawsze wyglądasz wspaniale - odparł jakby nigdy nic, a ja się zarumieniłam. - Co byś zrobiła gdybym teraz wziął cię na ręce i wrzucił do morza? - Hilde niebezpiecznie się zbliżył.
Zgromiłam go wzrokiem i zamyśliłam się.
- Zapewne skończyłbyś jak Anders albo nawet gorzej - mruknęłam unosząc kąciki ust.
Chłopak przystanął i podobnie jak ja wcześniej zaczął coś rozważać.
- Nad czym ty tak myślisz? - wyrwałam go z letargu.
- Nad tym czy jest sens, aby tak ryzykować i być może pozbawić świat jednego z najlepszych i najprzystojniejszych skoczków - odpowiedział poważnie. - Jednak zaryzykuję - dodał parę sekund później po czym błyskawicznie chwycił mnie wpół i nie rozluźniał uścisku.
Zdążyłam tylko rzucić telefon ze słuchawkami na ręcznik, a on już szedł w stronę morza. Ludzie obrzucali nas dziwnymi spojrzeniami jednak mój "porywacz" nie zwracał na to uwagi. Jedynym pocieszeniem było to, że wcześniej zdjęłam spodenki i kolejna para nie będzie mokra, tak jak wcześniej sukienka.
- Doigrałeś się - syknęłam mu do ucha, a sekundę później wylądowałam w chłodnej wodzie.
Norweg stał po kolana w morzu i śmiał się jak wariat.
- Dlaczego to zawsze ja? - spytałam i stanęłam przed nim. - Jesteś okropny - zrobiłam smutną minę i ochlapałam go wodą.
- Lubię kiedy jesteś zła - odpowiedział na moje pytanie i ponownie porwał mnie na ręce.
Nawet nie próbowałam się wyrwać, bo i tak był silniejszy. Przygotowałam się na kolejny kontakt z morzem, ale on nie nastąpił.
- No i co teraz? Będziemy tak stać przez następne pół godziny? - spojrzałam mu głęboko w oczy i uśmiechnęłam się.
- Nie, mała. Idziemy na imprezę - mrugnął do mnie i wyniósł na brzeg.
Zabrałam swoje rzeczy i wolnym krokiem poszliśmy do hotelu.
- Czuję, że to będą niesamowite wakacje - mruknęłam.

Wstawiam dzisiaj, jak mówiłam dłuższy. <3 Mam nadzieję, że się podoba ^^ :3

Jeg Elsker DegOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz