Dwunasty

106 14 4
                                    

Ostatni raz zerkając na oddalające się plecy Clarksona, wróciła do swojego brata i Cassandry. Oboje stali cicho, wyłamywali sobie palce, nie zaszczycając się nawet spojrzeniem. Coś tu ewidentnie nie grało. Brooklyn westchnęła i podrapała się po karku, a Aaron zwrócił na nią spojrzenie.
- Co chciałaś od Clarksona? - spytał, marszcząc brwi.
Brooklyn nie chciała go martwić, więc powiedziała to co pierwsze przyszło jej do głowy.
- Chciałam mu zadać pytanie w sprawie damskich pryszniców.
Aaron i Cassandra spojrzeli na nią, jakby wyrosła jej druga głowa. Brookie miała ochotę roześmiać się z ich głupich min, ale się powstrzymała.
- Dobra, nie sterczmy tu jak kołki, tylko chodźmy stąd.
Wyminęła ich i popędziła przed siebie. Za plecami usłyszała lekko zdziwione: "Damskie prysznice?".


Po śniadaniu nastąpił długi i wyczerpujący bieg, przez który większość obozowiczów dyszała z wycieńczenia. Kasztanowłosa strzepnęła z czoła luźny kosmyk, który wypadł z jej wysokiego koka. Obok niej pojawił się Chase ze swoim zniewalającym uśmiechem i bez żadnego potu na ciele. Brooklyn aż zachciało się płakać, kiedy zobaczyła, że tak samo Taylor i Aaron bez żadnej zadyszki przetruchtali obok nich. Taylor rzucił jej zagadkowe spojrzenie, przez które aż się wzdrygnęła, natomiast Aaron puścił oczko.
- Dlaczego wy faceci nigdy się nie męczycie? - spytała czerwona na twarzy, między innymi przez gniew jaki się w niej tlił, a także przez zmęczenie.
Chase spojrzał na nią takim wzrokiem, jakby ją w piwnicy wychowywali - To talent przekazywany tylko osobnikom płci męskiej.
Brookie patrzyła jak brunet oddala się. Po chwili poczuła pociągnięcie za ramię. Cassandra uśmiechnęła się, widząc jej zdezorientowaną minę.
- Gotowa na pierwszy trening?

- Myślę, że tak - westchnęła, poprawiając sobie koka na głowie. - Przynajmniej mam taką nadzieję.

Cassandra poklepała ją po ramieniu, dodając otuchy.
- Mama mówiła mi, że to nie takie straszne - uśmiechnęła się szeroko, pokazując rzędy zębów.
- Twoja mama też była na obozie? - zdziwiła się kasztanowłosa.
Cassandra szybko potrząsnęła głową.
- Nie no co ty - zachichotała - Moja mama nie jest półbogiem.
Wtem zabrzmiał dźwięk trąbki. Zbliżała się pora pierwszego treningu.
- No to idziemy - rzekła Brookie i została pociągnięta przez przyjaciółkę.


Kiedy Brooklyn myślała, że gorzej być nie może, los dawał jej z liścia w twarz, ponieważ, kiedy miała nadzieję, że odgłos trąbki miał sygnalizować obiad, to wcale tego nie sygnalizował. Zamiast pysznego obiadu, nastąpiły treningi.

- Myślałam, że ten wyczerupujący bieg był treningiem - sapnęła kasztanowłosa. Została poklepana po plecach, przez wielką dłoń należącą do Chase'a Lincolna, który perfidnie się do niej szczerzył. Nachylił się, a dziewczyna poczuła jego oddech na policzku.

- Oj młoda, musisz się wiele nauczyć, jeżeli chcesz przetrwać do końca obozu - I kończąc tymi słowami potruchtał do Tessy.

Wezbrał w niej gniew, ponieważ była zmęczona, głodna i niewyspana. Nie miała już sił, żeby nawet odgarnąć włosy z czoła, a co dopiero mieć trening. Zaczęła poważnie żałować swojej decyzji, związanej z przyjazdem tutaj. Już miała się rozpłakać, kiedy nagle obok niej pojawił się chłopiec.

Ale nie byle jaki chłopiec. To był ten sam chłopiec z burzą blond loków na głowie, który był razem z nią w pociągu. Popatrzył na nią swoimi dużymi oczami. Wydawałoby się, że jego spojrzenie przenika przez jej dusze i uspokaja ją. Miała wrażenie, jakby cały ciężar dnia został zdjęty z jej ramion, a ona na nowo miała więcej chęci i siły. Chłopiec nic nie powiedział, tylko odwrócił się i pobiegł do Taylora, który ich obserwował. Przez chwilę miał poważną minę, jakby wykuto ją w skale, ale szybko się rozpogodził.

Jego usta wykrzywił charakterystyczny dla niego uśmieszek. Powiedział coś do niej, co zrozumiała jedynie dzięki poruszaniu się jego ust, ponieważ była za daleko by móc go usłyszeć.

"Spotkamy się wieczorem."

Od Autorki:

Tak, wiem. Zepsułam wszytko. Bardzo długi czas mnie tu nie było, ale naprawdę chciałam wrócić tutaj, do tego opowiadania, ale brak weny mi to uniemożliwił. Postaram się poprawić, ponieważ mam już za sobą pierwszą klasę liceum i wreszcie mam czas na dokończenie tego opowiadania. A jestem dopiero na początku, kiedy nic się prawie nie dzieje. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze ze mną jest i wesprze mnie komentarzem, pokazując, że naprawdę lubi WS :)

Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru!

Wybory StrażnikówWhere stories live. Discover now