Szósty

258 32 7
                                    

   Para kochanków odsunęła się od siebie i spojrzała na Brooklyn. Dziewczyna mogła zobaczyć zaskoczoną twarz półnagiego chłopaka. Krótkie i brązowe włosy, sterczały na wszytki strony, umięśniona klata szybko unosiła się w nierównym oddechu, a zielone oczy zmieniły wyraz z zaskoczenia na gniew. Chłopak zerwał się z fotela, przy okazji zrzucając z kolan blondynkę, podszedł do skamieniałej Brooklyn i ciągnąc za ramię, wyciągnął ją za drzwi. 

   - Wynocha! - krzyknął, chwytając za klamkę, żeby zatrzasnąć jej drzwi przed nosem, ale dziewczyna w parę oprzytomniała i przytrzymała drewniane drzwi. Chłopak spojrzał na nią rozgniewany, a za jego plecami blondynka rzuciła w jej stronę spojrzenie pełne piorunów. 

   - O co ci, do cholery chodzi? - wybuchła Brooklyn, popychając klatkę piersiową rozwścieczonego chłopaka, tak mocno, że musiał się cofnąć o kilka kroków do tyłu. Kasztanowłosa nie miała zamiaru dać się tak traktować. Minęła chłopaka i stanęła na środku domku z walizką przy nodze.

   - Jakim prawem, wyrzucasz mnie z mojego domku?! - krzyknęła zbulwersowana, a wyraz twarzy chłopaka zmienił się na zdziwioną.

   - Twojego domku? - powtórzył.

   Brooklyn przewróciła oczami i wyciągnęła z kieszeni klucz, którym pomachała sobie przed twarzą. 

   - Tak mojego domku. Dostałam domek dwadzieścia trzy i pokój drugi.

   Stojący po prawej stronie blondyn, wziął łyka piwa i zaśmiał się z miny swojego przyjaciela, który z roztargnieniem przeczesywał swoje włosy.

   - Musiała zajść pomyłka - mruknął, na powrót skupiając uwagę na Brooklyn. Podszedł do niej i wyciągnął rękę. Dziewczyna cofnęła się i spojrzała mu w oczy. Ale chłopak nie opuścił dłoni. 

   - Pokaż mi kartkę - zażądał. 

   Brookie na początku nie zrozumiała o co mu chodzi, lecz potem podała mu kartkę, którą dała jej czerwonowłosa kobieta z dworca. Chłopak wziął ją i zlustrował wzrokiem. Kasztanowłosa nie wiedziała co znaczyły dziwne literki na kartce, ale po zmarszczonych brwiach chłopaka, zrozumiała, że on doskonale wie co to za szyfr. Jego oczy rozszerzyły się, a po chwili jego ręce spadły na dół wzdłuż jego ciała.

   Kartka upadła na podłogę u stóp Brooklyn. Chłopak przed nią wyglądał jakby walczył z samym sobą, lecz po chwili rzucił się na nią. Przestraszona pisnęła , kiedy silne ramiona przyciągnęły ją do siebie i zatrzymały w uścisku. Gdzieś z tyłu blondynka, która jeszcze niedawno siedział na kolanach chłopaka, prychnęła na ten widok. Natomiast blond włosy chłopak z piwem zagwizdał. 

   Brooklyn odchrząknęła, dając chłopakowi do zrozumienia, żeby zaprzestał swoich czynów i oddalił się od niej jak najdalej. Zrozumiał. 

   Chłopak z ociąganiem zrobił to o co chciała, a dziewczyna zobaczyła w jego oczach łzy.    Przestraszyła się nie na żarty. Jednak krople zostały szybko starte przez dłonie chłopaka. 

   - Przepraszam, ja po prostu... to nie możliwe. - jąkał się.

   - Co jest niemożliwe? To, że jesteśmy współlokatorami?

   Chłopak parsknął śmiechem i pokręcił głową. 

   - Wygląda na to, że... - westchnął - zacznijmy od tego, że nazywam się Aaron i z tego wynika, że jesteś moją siostrą.

   Od Autorki: Tak dzisiaj cholernie krótki rozdział, ponieważ podzieliłam rozdział na 3 części. I to jest ta ostatnia. Tak więc, mam nadzieję, że podoba wam się taki zwrot akcji, bo mi tak. Brookie ma brata! Tak więc, komentujcie, gwiazdkujcie i do zobaczenia w następnym rozdziale. :)

Wybory StrażnikówWhere stories live. Discover now