Rozdział 3

101 9 4
                                    

Cena, jaką dobry człowiek płaci za obojętność wobec spraw publicznych są rządy ludzi złych – Platon

Logan dostał od króla zadanie, które było wręcz niewykonalne. Zmuszono go do utemperowania Aidana, który nie nadawał się nawet na sługę o następcy tronu nie wspominając.

Pierwszą rzeczą na długiej liście umiejętności, które powinien zdobyć książę, była ogłada podczas przyjęć. Żaden z uczestników przymusowej herbatki nie był zadowolony z tego, że usadzili ich przy jednym, małym stoliczku i kazano im prowadzić grzeczne rozmowy na tematy nieobejmujące służby wojskowej ani polityki.

Grzeczne rozmowy z pomiotem szatana już były ciężkie do zniesienia przez Logana, jednak widoczny u księcia brak umiejętnego trzymania filiżanki bez rozlania zawartości, tylko pogorszył sytuację, to spotkanie wróżyło nieuchronną katastrofę.

– Takie przyjęcia uwłaczają temu, czym się zajmujemy, prawdziwy wojownik nie powinien siedzieć w takim miejscu i popijać herbaty.

– Uważaj – powiedział lakonicznie Logan, widząc jak kolejne krople napoju uciekają z porcelanowego naczynia.

– Tak, powiem ojcu, że takie spotkania nie są mnie godne. Jestem księciem, nie muszę się dobrze zachowywać, żeby zorganizowano mi ślub.

– Ślub? – zapytał wyrwany z odrętwienia.

– No tak, ślubu. Myślałem, że o tym wiesz, skoro masz mnie do tego wszystkiego przygotować. Ojciec stwierdził, że muszę być należycie przygotowany zanim wyda za mnie Allię.

– Moją Allię?

– Tak.

Nie wytrzymał. Wstał wywracając krzesło i bez słowa skierował się do komnaty króla, w której o tej godzinie załatwiał wszystkie urzędowe sprawy. Nie zawracał sobie głowy nawet wytłumaczeniem się przed osłupiałym księciem, po prostu wyszedł.

Słudzy stojący przy drzwiach do komnaty króla zawahali się, widać było, że nie powinni go wpuścić, ale mina Logana ich przeraziła. Mieli się czego bać, chłopak razem z Theo należał do najpotężniejszych przedstawicieli tego pokolenia. Król mógł mieć władzę nad królestwem, ale to właśnie oni, mieli większą moc i gdyby nie gniew bóstw, to może Logan w końcu pokusiłby się o zdetronizowanie starego Moundrusa.

Komnata króla była prawie pusta, znajdowało się w niej tylko dębowe biurko i krzesło, na którym siedział władca, spoglądający krytycznie na chłopaka, który wtargnął na jego terytorium bez wcześniejszej zapowiedzi.

– Jestem głową rodu Circius, nie możesz wydać mojej siostry za nikogo bez mojej uprzedniej zgody. Wiem, jak mnie tutaj wszyscy traktują ze względu na mój wiek, ale od lat zajmuję miejsce mojego ojca i wiem, jakie mam prawa, albo wycofasz swoją decyzję, albo dojdzie do rozłamu.

Król lekceważąco machnął ręką i wstał, żeby powoli zbliżyć się do rozentuzjazmowanego chłopca. Wyglądał całkiem jak jego ojciec, ale porywczość miał zdecydowanie po matce, która to za młodych lat przewróciła na dworze wszystko do góry nogami. Miała szansę zostać królową, ale jej ojciec się nie zgodził, wyszła za to za Salvia, któremu była wierna. Dlatego też zginęła. Zaczęli budować królestwo w królestwie, tak wielu przysięgało im wierność, ale oni zniknęli jeszcze zanim najciemniejszej nocy w roku, podłożono ogień pod komnaty złotej pary.

– Ależ mój drogi Loganie, ta propozycja jest nie do odrzucenia, twoja siostra zostanie przyszłą królową. Marzą o tym wszystkie dziewczęta. A poza tym, czy nie chciałbyś mieć mnie w rodzinie?

– Ona taka nie jest, nie zależy jej na tytułach. Nie zmienię swojego zdania, nie masz ode mnie pozwolenia na wydanie mojej siostry za Aidana.

Król podniósł nieznacznie pięść i ze złości zacisnął mocno szczękę. Ta dziewczyna była mu potrzebna i nie zamierzał od tak tego zaprzepaścić, potrzebował jej mocy, którą niewątpliwie odziedziczyła po matce.

– A gdybym wydał ją za innego z moich synów? – wycedził przez zęby.

Logan stanął w miejscu, chociaż wcześniej zaczął już podążać do drzwi. Ta propozycja wydała mu się interesująca, co prawda nie chciał do niczego zmuszać Alli, ale takie wyjście mogłoby zapewnić jej bezpieczeństwo.

– Mógłbym ją oddać w ręce Theo, ale tylko w momencie, gdyby sama tego chciała.

– Kobiety nie wiedzą, czego chcą, dlatego to my aranżujemy im związki i planujemy życie.

Logan mógł bez problemu dostrzec jak twarz króla robi się purpurowa, gdy wyrzuca z siebie kolejne oszczercze sądy na temat kobiet. Przebywając dłużej w jego towarzystwie, każdy wiedział, że to nie jest nic nadzwyczajnego, bo król już taki jest, jednak wielu nadal czuło przez to niesmak.

– Może tak jest w twojej rodzinie, nie zapominaj, kim była moja matka.

Jak mógłbym zapomnieć – pomyślał król i odwrócił się w stronę okna, kończąc tym samym spotkanie.

*

Tymczasem w innej części zamku drobna dziewczyna ubrana w niebywale ciężką suknie, kierowała się do biblioteki, gdzie czekały na nią książki. Krok w krok podążał za nią jej strażnik, do którego jak dotąd nie odezwała się choćby jednym słowem. Krępowało ją towarzystwo młodzieńca, bo nieprzywykła do spędzania czasu z kimś innym niż Logan czy Magnus, a tymczasem nagle w ich małym kręgu uprzywilejowanych osób, znalazł się Kasprian, na którego widok przechodziły ją dreszcze niepokoju.

Bała się spojrzeć na chłopaka, który nie odstępował jej nawet na krok. Wstydziła się? Zdecydowanie. Nie potrafiła wykrzesać z siebie ani grama odwagi, żeby chociaż...

Zamyślona wpadła na jakąś postać idącą z naprzeciwka, miała już rzucić suche przeprosiny, gdy zobaczyła, kto przed nią stoi z rozwścieczoną miną.

Zoae.

Najpodlejsza kreatura w królestwie właśnie stała naprzeciwko Alli i próbowała ją zabić spojrzeniem, a chwilę później rzuciła się na nią z pięściami. Kasprian od razu zareagował i odciągnął intruza od swojej pani, co nie spodobało się zielonoskórej dziewczynie.

– Jak śmiesz?! – krzyczała wniebogłosy, nie wywołując u chłopaka żadnej reakcji.

– Nie masz prawa podnosić ręki na członka elity rodu Circius.

– A kim ty jesteś, żeby mnie pouczać, przebrzydły robolu?!

Chłopak puścił dziewczynę i cofając się kawałek, ukłonił się głęboko i dumnym głosem, rzekł:

– Nazywam się Kasprian i jestem strażnikiem Alli Circius, córy Salvia i Rosmarinus oraz siostry Logana, obecnej głowy rodu.

– Jest za młoda, żeby mieć własnego strażnika – zauważyła piskliwym głosem, Zoae.

Kasprian uśmiechnął się pobłażliwie i wrócił do swojej pani, która ośmielona jego zachowaniem, powiedziała:

– Widzisz Zoae, niektórym przysługują przywileje z racji urodzenia i nie muszą czekać aż któryś z książąt łaskawie ich dostrzeże. Niektórzy po prostu znajdują się w miejscu, w którym powinni się znajdować.

Nie wierzyła, że ten ciąg słów właśnie wydobył się z jej ust. Nie chcąc psuć swojego wystąpienia nagłym atakiem paniki, nie patrząc na strażnika szybko pośpieszyła w głąb korytarza, aby po chwili schować się za drzwiami domu wiedzy.

Jeszcze przez długi czas po tym wydarzeniu nie mogła zrozumieć jak doszło do tego, że zdobyła się na odwagę, aby odpowiedzieć Zoae, która dokuczała jej od niepamiętnych czasów. Allia nigdy nie umiała się bronić, bała się powiedzieć coś do swoich rówieśników, a teraz... Nadal ją to przerażało, ale obecność Kaspriana, jego postawa zaczęła jej uświadamiać, że przez te wszystkie lata zapomniała o tym, kim tak naprawdę była.

Nazywała się Allia Circius, a jej pochodzenia mogły jej tylko zazdrościć wszystkie młode damy, które od dziecka uprzykrzały jej życie. Dokuczały jej, bo były zazdrosne. To stwierdzenie było takie logiczne, a jednak potrzebowała tak wielu lat, żeby to zrozumieć.

A

I jak Wam się podobał rozdział? :D

Zapraszam na moją stronę na fb: Zakochana w słowach [https://www.facebook.com/kreskowaAO/]


Niezłomna: KasprianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz