Trzy

2.2K 140 15
                                    

Całe towarzystwo było już nieźle wstawione. Na każdym stoliku stały co najmniej trzy puste butelki po wszelkiego rodzaju trunkach, głównie po wódce. Norwedzy śpiewali tylko sobie znane pieśni ludowe w pijackim norweskim. Co jakiś czas dołączali się też Austriacy ze swoim tyrolskim akcentem, zagłuszając nawet dudniącą muzykę w klubie. Słoweńcy natomiast przysiedli się do Polaków, opowiadając sobie różne anegdoty i żarty. Mimo, iż niektórych nie sposób było przetłumaczyć na uniwersalny język angielski i tak wszyscy śmiali się równie głośno.

- Jurij- objął kolegę Kubacki- Mordo ty moja- zachichotał, na co brunet zaniósł się niepohamowanym śmiechem.

Peter też nie wypił tylko jednego kieliszka. Nie mógł oprzeć się wzbudzającego litość "ze mną się nie napijesz?" wypowiedzianego przez znajomych spod Tatr. Może nie był aż w takim stanie, by miziać się ze znajomymi po fachu, ale zdecydowanie łatwiej przychodziło mu gadanie głupot. Częściej się też śmiał. Nawet z takich rzeczy, na które na trzeźwo pokręciłby jedynie głową z niedowierzania.

Żyła był właśnie w trakcie opowiadania facetowi niezwykle pasjonującej historii. Miała ona coś wspólnego ze śliwowicą, japońskimi toaletami i pastylkami na gardło. Niektóre części opowieści, z racji niskiej znajomości języka angielskiego, Cieszynianin musiał przekazać na migi lub poprzez zaimprowizowanie scenki. Las rąk wypełnił pomieszczenie, kiedy Polak poszukiwał chętnego na odegranie roli porcelanowego tronu.

Brunetka siedziała w gronie pijanych chudzielców, śmiejąc się raz po raz. W ręku obracała kufel z piwem z dodatkiem soku. Nie przepadała zbytnio za piciem. Dawała się przekonać jedynie sporadycznie, ale i tak robiła wszystko z głową. Ktoś musiał przecież odwieźć zgraję ziejących procentami do hotelu, czy chociaż poprawną polszczyzną podać adres hotelu taksówkarzowi.

Kiedy rozbrzmiał jeden z wielu przebojów Zenka Martyniuka, w zasięgu jej wzroku pojawiła się ruda czupryna. Albo blond. Zmarszczyła się przeklinając w duchu słabe światło klubowe.

Właściciel owych włosów nieco chwiejnym krokiem podszedł bliżej, ratując się w ostatniej chwili przed upadkiem przy pomocy ramion Hvali. Młody Słoweniec wystraszył się tego momentu spoufalenia z nieznanym mężczyzną, ale ten uspokoił go tylko ruchem ręki.

- Wódki widzę nie macie- zacmokał kręcąc głową.

- A gdzie tam! Kulturalnie sobie rozmawiamy, nie ma miejsca na alkohol- wyrecytował Kot, wybuchając po chwili śmiechem. Dołączył się do niego cały stolik, ba, nawet wszyscy w budynku.

- Idę się przejść- westchnęła bezradna.

Jej miejsce niemal natychmiast zajął Gangnes, który, nawiasem mówiąc, nie wiadomo skąd się wziął. Oddalając się, czuła na sobie wzrok brata, do którego puściła oko. Szybkim krokiem opuściła pomieszczenie i wzięła głęboki oddech, wlewając o swoich płuc niezanieczyszczone alkoholem powietrze. Mimo wszechobecnych lamp ulicznych i równie jasno świecącego księżyca nie odważyła się sama wrócić do domu. Kręciła się wokół pubu, kopiąc małe kamyki leżące na jej drodze. W pewnym momencie muzyka stała się bardziej wyraźna od zwykłego dudnienia, ale tylko do momentu głośnego trzaśnięcia. Przekręciła głowę. Dzięki pasmu światła z łatwością rozpoznała twarz faceta. Drgnęła.

- Hej!- uśmiechnął się szeroko Markus- Skończyłaś już imprezę?

Wzruszyła ramionami.

- Wyszłam się przewietrzyć- rozejrzała się po okolicy.

Gdy zaproponował współny spacer, nie protestowała, mimo że w jej mniemaniu powinna. Nie potrzebnie dawała i sobie i jemu nadzieję na cokolwiek, jakąkolwiek zmianę w ich stosunkach. Ich potencjalny związek nie miał prawa bytu.

Solitary || Peter Prevc ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz