10.

43 7 0
                                    

-No i pięknie!- wykrzyknęła Alice, kiedy stanęłam przed nią w ubraniach, które dla mnie przyniosła. Nie byłam pewna, czy są w moim stylu. Trochę dziwnie się w nich czułam, ale to może kwestia przyzwyczajenia... Spojrzałam w lustro, znajdujące się w kącie pokoju. Zdziwiona, otworzyłam szeroko oczy. Wyglądałam niesamowicie! Miałam na sobie delikatną, błękitną bluzkę na ramiączkach, obcisłe czarne spodnie, czarne szpilki i skórzaną kurtkę. Wszystko dzięki Alice, która patrzyła na mnie zadowolona, uśmiechając się przebiegle.

–Nie będziesz się mogła odpędzić od nowych znajomych- zaśmiała się i spojrzała na telefon. –Kochana, czas się zbierać. Nie chcemy się spóźnić. – Gdy tylko skończyła mówić, rzuciłam się na nią i mocno ją przytuliłam. Nie spodziewała się tego, więc stała sztywno, lecz po chwili odwzajemniła uścisk.

-Bardzo ci dziękuję, za wszystko- wyszeptałam do jej ucha.

-Czułości zostaw na potem. Szybko, wychodzimy!- wykrzyknęła przejęta i wyszła z pokoju, ciągnąc mnie za rękę.

Tak właściwie nie wiedziałam, jak dostaniemy się na miejsce. W sumie nawet nie miałam pojęcia, gdzie to jest. Na szczęście moje wątpliwości szybko zostały rozwiane. Pod moim domem stało czarne, duże auto. Nie mogłam dostrzec kierowcy, ponieważ już było dosyć późno, a do tego przyciemniane szyby skutecznie to uniemożliwiały.

-Kto to?- zapytałam podejrzliwie. Nie chciałam wsiadać do auta obcej osoby, która mogła nas wywieźć nie wiadomo gdzie.

-Ah, to tylko mój brat. Odstawi nas na miejsce, a później wróci i podrzucimy cię do domu. O nic się nie martw. –Wyzbywając się wszelkich wątpliwości wsiadłam do środka i opadłam na miękkie, skórzane fotele.

-Cześć, jestem Max- odezwał się chłopak, siedzący za kierownicą. Patrzył na mnie w przednim lusterku. Utkwił we mnie czarne oczy, więc niemal natychmiast spuściłam głowę. Jego wzrok był posępny i przytłaczający.

-Ann- odpowiedziałam i zapięłam pasy. Max nie mówił zbyt dużo. Przez całą drogę nadawała Alice, opowiadając mi po krótce, dokąd jedziemy i kto tam będzie. Podała mi masę nazwisk, jednak żadnego nie zapamiętałam. Uznałam, że to i tak zbędne informacje.

-Szykuje się wspaniała zabawa! Mark zawsze robi najlepsze imprezy w tej części miasta!- wykrzyknęła podekscytowana, a wiatr wpadający przez otwarte okno rozwiewał jej włosy. Wydawała się taka szczęśliwa, wolna, nieograniczona. Złapałam się na myśli, że ja też chciałabym taka być...

Kiedy dotarłyśmy pod dom Marka, było tam już mnóstwo ludzi. Z daleka dostrzegłam rozświetlony dom i podjazd pełen samochodów. Zaczynałam się trochę stresować.

-Dzięki, brat! Tak, dam znać. Nie, nie musisz się martwić. Oczywiście, nie spuszczę jej z oczu. –Alice stała przed uchylonym oknem kierowcy i odpowiadała na wszystkie pytania Max 'a. Po przesłuchaniu podeszła do mnie i wywróciła oczami. –Ależ on potrafi być nadopiekuńczy!

-Szczerze? Nie sprawiał takiego wrażenia- powiedziałam, wspominając jego milczącą postać. Dziewczyna roześmiała się i wzięła mnie pod rękę.

-Pozory mylą, kochana. – Szłyśmy ścieżką prowadzącą do głównego wejścia. Całe przystrojone było lampkami bożonarodzeniowymi, chociaż mieliśmy środek lata. Nagle ujrzałam, że ktoś się do nas zbliża. Chłopak, blondyn wyglądał na góra dwadzieścia lat. Był rozbudowany w barkach, na których opinała mu się bordowa koszulka z logo jakiegoś zespołu. W rękach niósł dwie puszki piwa. Kiedy do nas podszedł, na jego twarzy pojawił się uśmiech, który wywołał dołeczki w policzkach.

"Only friends"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz