9.

40 7 0
                                    

Minął zaledwie tydzień od przeprowadzki. W nasze życie zaczynała powoli wkradać się rutyna, ale widząc jak szczęśliwa była mama nie narzekałam zbyt dużo. Codziennie wstawałam rano i szłam do szkoły, wracałam od razu po lekcjach, pomagałam jej z obiadem, popołudniami czytałam, czasem wychodziłam na spacery. Mama znalazła pracę w pobliskim biurze rachunkowym, a George pracował w jakiejś dużej korporacji w centrum miasta. Okazał się nie najgorszym człowiekiem. Nigdy nam niczego nie żałował, był miły, odpowiedzialny i troskliwy. Wszystko jakoś się układało, lecz mnie nadal czegoś brakowało...

-Ann? Jesteś z nami?- Z zamyślenia wyrwał mnie głos nauczycielki francuskiego. Otrząsnęłam się.

-Tak, tak. Jakie było pytanie?- Odpowiedziałam i znów powróciłam do stanu wyłączenia. Była to już ostatnia lekcja tego dnia i każdy miał dość. Siedziałam patrząc przez okno na rozległy plac zabaw, na którym bawili się uczniowie z podstawówki. Widziałam wśród nich zagniewane panie, goniące maluchów, którzy zbytnio dali się ponieść entuzjazmowi. Właśnie nauczycielka ściągała z drabinek naburmuszonego blondynka, kiedy coś stuknęło mnie w ramię.

-To do ciebie- szepnęła Olivia, która siedziała za mną. Była to dosyć pulchna dziewczyna z długimi, czarnymi włosami, które zawsze wiązała w warkocze. Doskonale się uczyła, ale wydawała się smutna. Rzadko z kimkolwiek rozmawiała, trzymała się na uboczu.

-Dzięki- odpowiedziałam i zaczęłam rozwijać przekazany mi zwitek papieru.

„Dzisiaj. O 20. Przyjdę po Ciebie. Ubierz się ładnie. Alice."

Zdziwiona odwróciłam się do rudowłosej, siedzącej w sąsiednim rzędzie. Pomachała mi zadowolona, jakby wszystko było w porządku. Rozmawiałam z nią zaledwie kilka razy, a teraz dostaję coś takiego. Spojrzałam na nią ponowie. Pokazywała mi, aby obróciła kartkę. Tak też zrobiłam.

„Wiem, że nie masz planów. Zauważyłam, że nikogo tu nie znasz. Postanowiłam to zmienić. Nie dziękuj <3"

Coraz szerzej otwierałam oczy. Czy to był jakiś żart? Jednak kolejny rzut oka na Alice nie odpowiadał mi na to pytanie. Siedziała uśmiechnięta od ucha do ucha. Chyba pierwszy raz widziałam, żeby się tak promiennie uśmiechała.

Kiedy zadzwonił dzwonek, postanowiłam już, że pójdę porozmawiać z Alice, ponieważ to muszą być żarty. Dogoniłam ją prawie przy samym wyjściu. Szła swobodnie, rzucała wszystkim wesołe „Paaa" przedłużając ostatnią literę, z niektórymi wymieniała uściski. Z początku nie byłam pewna czy w ogóle mogę do niej podejść.

-Co się tak czaisz?- zapytała, odwracając się w moją stronę. Nie była zła. Nie, zdecydowanie. Bardziej zaintrygowana.

-No ja chciałam zapytać o to- powiedziałam, wyciągając z tylnej kieszeni spodni zmięty kawałek papieru.

-Dzisiaj. O 20. Przyjdę po Ciebie. Ubierz się ładnie- przeczytała na głos. Znów się pięknie uśmiechnęła i spojrzała prosto na mnie. – O co chodzi? Przecież wszystko wyjaśniłam.

-Ale, dlaczego?- pytałam dalej pewniejszym głosem.

-Och, to chyba wyjaśniłam na odwrocie. Nie przeczytałaś?- Wzruszyła ramionami. –Chcę pomóc ci wejść w tutejsze życie towarzyskie. Jesteś nowa, a po dzisiejszej nocy już nie będziesz. To taki jakby rytuał wstępu- zaśmiała się i odgarnęła włosy do tyłu. –Jeśli chcesz możemy się wcześniej spotkać, to pomogę ci z odpowiednim ubiorem.

-Hmm- zastanowiłam się. Z jej relacji wynikało, że sprawa była przesądzona. Miałam pójść, czy tego chcę czy nie. Ale według mnie to do mnie należało ostatnie słowo. –No dobrze- odparłam w końcu. Co mi szkodzi? Poznam nowych ludzi, nowe miejsca. Skoro zostawałam tu na dłużej, nie mogłam każdego popołudnia spędzać sama w domu. Poza tym Alice wydawała się w porządku i pierwsza wyciągnęła do mnie rękę. Jak mogła z tego nie skorzystać?

-To wspaniale! Dam ci mój numer, jakbyś miała jakieś pytania. Do wieczora- rzuciła, kiedy już wpisała odpowiednie cyfry w mój i swój telefon.

Postanowiłam uznać ten dzień za sukces. Wreszcie zaczynałam z kimś rozmawiać o czymś innym niż lekcjach i szkole.

Kiedy wróciłam do domu, było już po 14. Miałam niewiele czasu do powrotu mamy, a przecież musiałam wymyślić, co jej powiedzieć, żeby pozwoliła mi wyjść z domu. Nawet nie wiedziałam, dokąd idę. Gdybym wyznała jej całą prawdę o nowo poznanej koleżance, która zabiera mnie nie wiadomo gdzie z nie wiadomo, kim, spędziłabym wieczór na kanapie oglądając jakieś telenowele. Trzeba było inaczej to rozegrać.

Zaczęłam sprzątać w kuchni i szykować rzeczy na obiad, gdy usłyszałam samochód na podjeździe.

-Kochanie? Jesteś już?- zawołała mama już od progu. Zdziwiona zdałam sobie sprawę, że razem z nią przyjechał też George. To dziwne. Zawsze wracał dopiero około 18.

-A co wy tu razem robicie?- zapytałam, wchodząc do przedpokoju. Oboje mieli zadowolenie wypisane na twarzach. Trzymali się za ręce, jak zawsze. Było to dosyć słodkie, ale nawet przed sobą nie mogłam się przyznać, że tak o nich myślę.

-Mamy do ciebie sprawę- zaczęła mama. –Ale nie rozmawiajmy tak przez próg. Chodźcie, usiądziemy w salonie.- Przeszliśmy do pokoju. Zaczynałam się bać. Ostatnio, gdy się tak zachowywali okazało się, że wyjeżdżamy na drugi koniec kraju. Nie chciałam mieć powtórki z rozrywki.

-Tylko mi nie mówcie, że znowu się przeprowadzamy!- wykrzyknęłam zrozpaczona. Kiedy już zaczęłam kogoś poznawać... Kiedy miałam szansę na jakieś życie towarzyskie... Nie mogłam w to uwierzyć.

-Nie, spokojnie- powiedział George grubym głosem. –Nie podoba ci się tutaj?- zapytał z rozczarowaniem.

-Tak! To znaczy podoba mi się i nie chcę już nigdzie wyjeżdżać.

-To się cieszę. No, ale wracając do tematu... Jedziemy z George'em na weekend nad jezioro. Pogoda taka ładna, a my chcielibyśmy odpocząć od tej codzienności. I oczywiście muszę cię o to zapytać: nie masz nic przeciwko? – Mama siedziała, jakby czekając na wyrok. Co to się stało? To ona pyta mnie o pozwolenie? Przecież miało być na odwrót. Ciesząc się, że sytuacja obróciła się na moją korzyść, przybrałam na twarz swój najpiękniejszy uśmiech.

-Oczywiście, że nie. Za dużo pracujecie. Przyda wam się trochę odpoczynku, a ja sobie poradzę. Przecież to zaledwie dwa dni- powiedziałam przymilnie. Mama odetchnęła z ulgą, a George z uśmiechem wstał z kanapy.

-To dobrze, że wszystko załatwione. Musimy już zacząć się pakować, bo za kilka godzin mamy samolot.

-Ale na pewno sobie poradzisz?- zapytała mama, patrząc na mnie z zaniepokojeniem.

-Spokojnie, nie jestem już małą dziewczynką. –Przytuliłam się do niej. –No, idź się pakować, bo nie zdążycie. –Odprawiłam ją na górę i wróciłam do przygotowywania obiadu. Wprost nie mogłam uwierzyć we własne szczęście!

Trzy godziny później machałam do odjeżdżającego samochodu. Wróciłam do środka i poszłam do mojego pokoju, gdzie padłam na łóżko. Była już 18.25, a ja nadal nie zaczęłam się szykować. Może jednak potrzebowałam rad Alice? Szybko wyciągnęłam telefon i napisałam do niej dramatycznego sms. Odpowiedziała w kilka sekund, oznajmiając, że będzie za pół godziny.

Czekając na nią, zastanawiałam się, jak to wszystko się zmieniło. Najbardziej nie mogłam uwierzyć w metamorfozę mojej mamy. Przy George'u stała się spokojna, odpowiedzialna, zaczęła się o mnie martwić, interesowała się mną. Ta zmiana była wręcz nie do pojęcia. Jakby ktoś mi miesiąc temu powiedział, że moja mama stanie się mamą nie tylko na papierku, śmiałabym się tak głośno, że usłyszałby mnie cały kontynent. A tymczasem jeden mężczyzna tak bardzo ją zmienił. Chyba właśnie, dlatego zaczęłam na niego patrzeć pod innym kątem.

Moje życie tutaj coraz bardziej mi się podobało. Czekałam na osobę, która mogła stać się moją przyjaciółką. Miałyśmy razem szykować się na imprezę! Jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyłam! Od zawsze przyjaźniłam się z Mikiem, więc takie sytuacje raczej nie wchodziły w grę. Wspólne zakupy? A i owszem, o ile nie trwały dłużej niż dwie godziny. Plotkowanie do nocy? Oczywiście, ale na nie zbyt drażliwe tematy. Wypłakiwanie się w ramię? Zawsze i do tego lody na dokładkę. Tak, okropnie za nim tęskniłam... Ale on sam się nie odzywał, więc jak mogłam zrobić ten pierwszy krok?


&quot;Only friends&quot;Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz