Offenderman - geneza

296 26 2
                                    


Francja w okresach XV wieku miała swoje uroki, poza miastami rozciągały się piękne zielone pola, ziemie plantatorów usiane były najróżniejszym kwieciem, tereny górskie zapierające dech w piersiach. Z dala od francuskich miast można było obserwować piękno. Na obierzach miasta, wysoko urodzeni obywatele, mieszkali w swoich wielkich posiadłościach, z dala od miejskiego motłochu.
Miasto, miejsce gdzie pospólstwo mieszało się z rzemieślnikami na ulicach i targach. Kobiety z niższych sfer społecznych, robiły co mogły by zdobyć trochę grosza. Za parę monet pozwalały robić ze swoim ciałem wszystko.
Tak też było z Estelle, która była w zaawansowanej ciąży, od paru godzin czuła bóle brzucha. Nie przejmowała się tym, był to jej 7 poród, każde dziecko rodziła w którejś z ciasnych uliczek, zostawiając dziecko na pewną śmierć. I tak było tym razem. Zbliżał się wieczór, francuskie ulice powoli stawały się puste. Kobieta słaniając się na nogach, od bólów porodowych, weszła do jednej z uliczek. Ukucnęła opierając się plecami o kamienną ścianę jednego z domów. Poród przebiegł szybko, odcięła pępowinę nożem, który ukradła z jednego ze stoisk gdy poczuła bóle brzucha. Odrzuciła nóż i spokojnym krokiem zaczęła odchodzić. Pozostawiony na pastwę losu noworodek zaczął płakać, jego rodzicielka przyśpieszyła kroku. Uciekła, a chłopiec został odnaleziony przez przechodniów i oddany odpowiedniej instytucji.
Urzędnicy nadali chłopcu imię Lazare i oddało pod opiekę jednej z mamek. Kobiety te przyjmowały noworodki, karmiły je i zajmowały się nimi za odpowiednią zapomogę ze strony urzędników.
Jednak Lazare nie zagrzał za długo miejsca u pierwszej mamki, ani u kolejnych. Łącznie był u 5 kobiet, które szybko się go pozbywały, nie spędzał w ich domach dłużej niż dwa miesiące. Patrząc na niego w ich głowach pojawiało się jedno słowo "le offense", grzech. Przyjmowały wiele dzieci z nieprawego łoża, ale żadne dziecko nie wzbudzało w nich takich uczuć. Niechęć, obrzydzenie, niesmak.
Ostatnia z opiekunek chłopca oddała go mnichowi zamieszkującym w jednym z klasztorów. Tłumacząc ojcu że to dziecko nie jest normalne, że tkwi w nim diabeł, że jest nieczyste i nie będzie się nim więcej zajmować. Sługa boży nie rozumiał kobiety, uważał że chodzi jej o pieniądze, że chce wyłudzić więcej za opiekę nad tym biednym, niewinnym niczego dzieckiem, które los pokarał wyrodną matką, która pozostawiła go na śmierć. Mimo iż na początku młody Lazare nie wzbudzał w mnichu żadnych negatywnych uczuć, z czasem się to zmieniało. W duchowym wnętrzu mężczyzny pojawiały się negatywne uczucia, spostrzegł że na widok niewiast w jego czystym sercu pojawiają się żądzę które w świętym rozumowaniu były grzeszne. Im dłużej chłopiec przebywał w klasztorze tym coraz bardziej zmieniali się mnisi którzy najczęściej przebywali w obecności Lazarego, stawali się bardziej podatni na pokusy.

3 letni Lazare był cichym i spokojnym chłopcem o brązowych oczach i głębokich, zielonych oczach, które sprawiały wrażenie jakby przewiercały człowieka i odkrywało wszystko przed chłopcem.
Mnich który przyjął chłopca pod dach Boży, teraz prowadził chłopca przez francuskie ulice, prowadził go do domu madame Lacroix, który był osadzony na skraju miasta. Madame Lacroix zajmowała się dziećmi za odpowiednią, miesięczną opłatą, przyjmowała niemowlęta jak i starsze dzieci, dawała im opiekę dopóki otrzymywała za to pieniądze.
Kobieta omówiła z opiekunem chłopca wszystkie szczegóły dotyczące opłat, na koniec rozmowy, mnich wręczył jej sakwę, w której znajdowała się kwota za całoroczną opiekę nad chłopcem.
Madame przyjęła chłopca w swe progi, jedynie ze względu na pieniądze. Lazare wiedział że nie będzie mu łatwo żyć w tym domu, ale było to miejsce lepsze niż klasztor.
Starsza pani nie rozpieszczała swoich wychowanków, dostawały niewielkie porcje jedzenia, w razie choroby nie były leczone, choroba dzieci była jej na rękę. Z lekarzem wypisującym akt zgonu zawierała umowę, miejsce na datę zgonu pozostawało puste. Akt zgonu przekazywała płatnikom dwa, czasami trzy miesiące po śmierci dziecka.
Miała nadzieje że i ten chłopiec nie będzie żył długo, był drobny i nie wyglądał na takiego który ma silny organizm. Nie wiedziała jeszcze jak bardzo się myli.
Lazare nie potrzebował wiele jedzenia, więc niewielkie porcje jakie dostawał wraz z resztą dzieci, całkowicie mu wystarczały. Był bezproblemowym dzieckiem, wykonywał wszystkie zadanie jakie mu dawano, dzieci stroniły od niego, czuły w nim coś... Niepokojącego. Instynkt nakazywał im trzymać się od niego z daleka.
Czas mijał a chłopiec nadal żył i miał się nie najgorzej. Gdy osiągnął wiek 6 lat, zaczął się wymykać z domu madame Lacroix. Gdy kobieta zasypiała on wychodził na francuskie ulice otulone ciemnością. Przemierzał ulice, oświetlane jedynie blaskiem księżyca, bez cienia strachu. O dziwo w ciemności czuł się znacznie lepiej, czuł się bezpieczny.
Podczas jednej ze swoich nocnych wypraw, do jego uszu doszły dziwne dźwięki, dźwięki których jeszcze nigdy nie słyszał. Skierował swe kroki w kierunku nieznanych brzmień, dobiegały z jednej z małych bocznych uliczek, rozejrzał się i ukrył za beczką, która stała tuż przy wejściu do alejki. Wychylił się lekko, a jego oczom ukazał się obraz pary, którzy według niego robili coś dziwnego, dziwnego zapewne dlatego że nigdy nie widział czegoś podobnego.
Kobieta i mężczyzna. Kobieta odwrócona tyłem do mężczyzny, opierająca się rękoma o ścianę budynku, materiał sukni uniesiony wysoko, by odsłonić kobiece biodra. Mężczyzna stojący za kobietą, trzymający duże dłonie na talii dziewczyny, opuszczonymi spodniami, wykonujący ruchy biodrami.
Chłopiec nie wiedział co się dzieje, kobieta wydawała dźwięki które nie wiedział jak nazwać, nie było to krzyki. Nie mógł oderwać wzroku od sceny rozgrywającej się w uliczce. Gdy mężczyzna zatrzymał swe biodra, kobieta wyprostowała się i odwróciła do niego przodem., ten złapał jej głowę, zapewne myślała że w celu pocałunku, ten jednak zacisnął dłonie mocniej i szybkim ruchem przekręcił głowę kobiety, łamiąc jej kark. Chłopiec usłyszał trzask, jakby łamała się gałąź, nie mała, taką większą, osobnik puścił kobietę a ta upadła bezwładnie na ziemię, mężczyzna odszedł jakby nic się nie wydarzyło.
Młody Lazare wpatrywał się chwilę w martwe ciało z daleka, jego serce biło jak oszalałe, nie, nie ze strachu, ale z podniecenia, dziecięcego podniecenia. W jego mniemaniu to co widział było czymś niesamowitym. Rozejrzał się, wyszedł zza beczki i wszedł w głąb uliczki by przyjrzeć się ciału kobiety. Jej głowa była odwrócona w nienaturalny sposób, oczy szeroko otwarte, wyraz zszokowania jeszcze nie zszedł z jej twarzy. Przyglądał się jej chwilę, wiedział że nie żyje, pierwszy raz widział jak ktoś odbiera drugiej osobie życie. Czemu się nie bał, czemu nie uważał mordercy za potwora? Nie wiedział czemu. Chłopiec wyszedł z uliczki gdy usłyszał zbliżających się ludzi, o tej porze mogli to być tylko zapijaczeni bezdomni, których nie brakowało w ty mieście jak i pewnie w każdym innym. Chłopiec wrócił do domu, wślizgnął się do łóżka, w jego głowie nadal odtwarzał się obraz jaki widział w alejce. Nie wiedział jednak że nawet po latach tego nie zapomni.
Coraz częściej wymykał się z domu nocami, mając nadzieje ze znów zobaczy tą scenę. Napotykał się często na sceny współżycia francuzów na ulicach, ale żadna z nich nie kończyła się śmiercią.
Po paru latach zapomniał czego szukał... Tak mu się zdawało.

I ja mogę być proxies!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz