Rodział 2

53 6 1
                                    

*8lat pózniej*

-Skarbie, śniadanie!

Mój sen przerwała mama. Podnosząc lekko głowe, poczułam zapach świeżych bułek. Zapewne robiła je sama. Wziełam do ręki telefon, zobaczyłam która godzina. Już 8.00! Zawsze budziła mnie o 7:00 albo 6:00. No tak, dzisiaj wolne. Czym prędzej wyciągnełam z szafki byle jaką koszulke, spodnie. Zbiegłam na dół, bez skarpetek, nie uczesana.

-Witaj kochanie.-na progu przywitała mnie mama. Z wielkim uśmiechem, trzymała w prawej ręce bułki, w lewej natomiast sok z jabłek.

-Co się stało?-patrzyłam się na nią z wielkimi oczami- Nigdy nie robiłaś mi śniadań.-czekajac na odpowiedź, usiadłam wygodnie, nadal patrząc sie oczami "strachu".

-Nic.-jej uśmiech lekko "oklapł"- Albo wiesz kochanie, bo jest taka sprawa.

-Słucham.

-Dostałam awans.-w tej chwili poczucie humoru przepadło, usiadła na przeciwko mnie, wpatrując się w jeden punkt.- Ale nie tutaj na miejscu.

-To gdzie?

-W Warszawie.

-Czyli zostane z babcią?-byłam zadowolona, w końcu się oderwe od niej, babcia zawsze umiała mnie wysłuchać.

-Niestety nie, pojedziesz ze mną.-wstała, wzieła kalendarz i zaznaczyla date 22.05.-za tydzień wyjedziemy.

Zapomniała o tym, że w ten dzień wypadają moje urodziny. Miałam się spotkać z Aleksem, Mirkiem i Roksi. Wszystko trafiło szlak.

-Ale jak? Dlaczego?

-Jagoda, musisz ze mną jechać. Załatwiłam szkołe, niedaleko naszego domu.-z zachwytem opowiadała mi jak mi tam będzie dobrze.

-Aleks? Mirek? Roksi? Reszta? Miałam sie z nimi spotkać!

-Przykro mi.

Jak jej mogło być przykro? To nie ona zostawia przyjaciół. Po jakimś czasie wybiegłam z domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Matka krzyczała, żebym się uspokoiła i wróciła, ale ja miałam to w dupie. Jedyną osobą, która zawsze umiała mnie pocieszyć, był Aleks. Nasza przyjazń trwała jakieś 8lat. Ten słodki, cichy o niebieskich oczach, brunet z ławki, stał się bliską osobą mojemu sercu. Około 10 minut potem byłam u niego pod drzwiami. Dzwoniłam dzwonkiem jak głupia, waliłam pięściami jak opętana. ALEKS! ALEKS! Krzyczałam jak idiotka. Usłyszałam jakieś kroki, pomyślałam że to on. Niespodzianką było to, że drzwi otworzyła jego ukochana mama.

-Tak? O co chodzi?-popatrzyła się na mnie jakoś dziwnie.

-Jest może Aleks?

-O Jagódka! Nie, nie ma go, poszedł gdzieś z Mirkiem.

-Dziękuje bardzo.

Ze smutkiem na twarzy wyszłam z bloku. Skierowałam się na park, tam zawsze mogłam usiąść i pobyć sama. Usiadłam na pobliską ławkę, położyłam się i zasnęłam.

------------------------------------------------------
Za wszystkie błedy bardzo przepraszam:)
Jak się spodobało to 2🌟 i lecimy z następnym.

NIEZNISZCZALNIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz