Po tym jak czarny kot spytał mnie oto czy jestem wolna jutro nie wiedziałam czy się zgodzić jak już mówiłam powiedziałam że się zastanowie. Nagle zadzwonił telefon. Było około 20. To był adrien! Czego on odemnie chce?
- halo?
- cześć marinette mam pytanie chcesz może iść dziś ze mną na spacer do parku.
- no nie wiem. Yyyy ale o ktttórej? - dlaczego ja zawsze musze się jąkać!
- będę za 5 min pod twoim domem
- oookkkej yyyu pa
Nagle z mojej torebki wyleciała tikki.
- brawo marinette idzesz na randke z adrienem!
- nie mów tak tikki to tylko spacer.
A z resztą kogo ja okłamuje? Byłam tak podniecona tym wyjściem!
Nagle usłyszałam krzyki za oknem. Pomyślałam że to kolejna ofiara władcy ciem, ale myliłam się to był Adrien i chloe. Co? Chloe stała tuż przed moim domem w stroju biedronki????
Adrien nieco zdziwił się na jej widok. Chciałam przemienić się w biedronke ale nie mogłam znaleść tikki. Gdzie ona jest? Po chwili się zoriętowałam:
- och nie tikki czekaj!
Wyleciała przez okno zbiegłam po schodach i powiedziałam rodzicą że musze wyjść. Szybko wybiegłam z domu ale było już za późno. Adrien zauważył tikki. Chwila gdzie Chloe? Nie było jej ale teraz najważniejsza była tikki.
- marinette! - podleciała do mnie tikki. Nie wiedziałam czy mam uciekać, cieszyć się czy może umierać ze wstydu. Ale wtedy stało się coś niezwykłego...Co myślicie? Jeśli chcecie więcej piszcie!