Rozdział 5

1.3K 151 81
                                    

Po kilku dniach od wizyty w szpitalu, mój nos znów wyglądał tak jak powinien. Mogłem wreszcie wyjść z domu bez obawy, że ludzie będą się na mnie patrzeć jak bym kogoś zamordował.

Od momentu gdy spotkałem Feliksa, moje myśli zaczęły krążyć wokół tematów, nad którymi wcześniej nawet się nie zastanawiałem.

Na przykład, zawsze myślałem, że moje życie będzie wyglądać tak- skończę szkołę, znajdę sobie pracę, ożenię się, kupię psa i wychowam dwójkę dzieci.

A teraz nawet nie wiem, co ze sobą zrobię po powrocie na Litwę.

Nigdy nie myślałem, że jakiś chłopak mógłby tak namieszać mi w głowie.

Większość wolnego czasu spędzałem oglądając jakieś seriale, które czasem mnie bawiły, chociaż nie miałem zielonego pojęcia o co chodzi.

Kiedyś muszę się nauczyć tego języka.

Często też kładłem się na wielkim łóżku w pokoju Adriana i przez całe godziny słuchałem najbardziej melancholijnych i smutnych piosenek, które zajmowały większość pamięci mojego telefonu.

Gdy tak spędzałem całe dnie praktycznie nic nie robiąc, zdałem sobie sprawę, że właśnie minął pierwszy tydzień mojego pobytu w Polsce.

Tak więc stwierdziłem, że jeśli teraz nic nie zrobię z tą sytuacją to moja znajomość z Feliksem skończy się, jeszcze przed jej rozpoczęciem. I nie chodzi mi tu o żaden romantyczny związek, a dwie osoby, które mówią sobie "hej" kiedy mijają się na mieście.

Naprawdę bałem się teraz do niego dzwonić. Nie wiedziałem nawet co miałbym mu powiedzieć w razie gdyby odebrał telefon.

Nigdy w życiu aż tak się nie stresowałem.

Po trwającej parenaście minut walce z samym sobą, wreszcie zebrałem się w sobie i zadzwoniłem do blondyna.

Słysząc sygnał oczekiwania na połączenie, czułem jak moje serce zaczyna przyspieszać, a przez zdenerwowanie te krótkie sekundy zdawały się ciągnąć w nieskończoność.

W końcu ktoś odebrał telefon, jednak nie był to Feliks, a jakiś mężczyzna, co wydało mi się trochę podejrzane.

Biorąc pod uwagę sam ton jego głosu, byłem w stanie stwierdzić jedną rzecz. Nie był on kimś, z kim chciałbym mieć cokolwiek wspólnego.

Może i nie rozumiałem, co do mnie mówił, ale wydawało mi się, że był naprawdę wkurzony.

Parę minut potem mężczyzna zaczął nagle krzyczeć, a połacząnie zostało zerwane.

Nie miałem pojęcia co się dzieje, a przez strach, że Feliksowi może coś grozić czułem jakby całe moje ciało było sparaliżowane.

Jednak gdy wreszcie udało mi się poukładać myśli i znów mogłem się ruszać, bez wahania i większego zastanowienia, postanowiłem pojechać do jego domu.

Nie miałem żadnej gwarancji, czy w ogóle go tam zastanę, ale po prostu musiałem tam pojechać.

Pędziłem najszybciej jak mogłem. Nie zwracałem nawet uwagi na takie rzeczy jak ograniczenia prędkości, czy czerwone światła. Liczyło się tylko to, żeby jak najszybciej dotrzeć do celu.

Sam już nawet nie mam pojęcia, ile razy podczas tej paru minutowej drogi otarłem się o śmierć.

Gdy w końcu zatrzymałem auto pod domem Feliksa, prędko wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki i bez zastanowienia wbiegłem przez frontowe drzwi.

Większość mebli była poprzesuwana, a niektóre leżały przewrócone na podłodze. Ogólnie na pierwszy rzut oka cały dom sprawiał wrażenie jakby przeszedł tamtędy huragan.

Przez moment było cicho, ale zaraz potem usłyszałem jakiś hałas i głos mężczyzny, który wcześniej odebrał telefon Felkiego.

(Tak wiem, że dziwnie brzmi, ale z racji, że nie przepadam za przesłodzonymi zdrobnieniami taki oto powstał kompromis😺)

Bez chwili namysłu ruszyłem w kierunku korytarza, z którego wydawało mi sie, że dochodzą te dźwięki i będąc pewnym, że w pokoju, przed którym wtedy stałem był Feliks, po prostu wbiegłem do środka.

Pierwszym co zauważyłem, był Feliks. Siedział podparty o ścianę, kurczowo ściskając swój bok lewą ręką. Jego twarz wyrażała czyste przerażenie. Widziałem krew i łzy spływające po jego policzkach. A nad nim stał mężczyzna, który najwyraźniej był pod wpływem alkoholu.

Nie do końca byłem pewny co miałem wtedy zrobić. Byłem strasznie przerażony całą tą sytuacją i miałem wielką ochotę wziąć nogi za pas, byle by tylko jak najszybciej oddalić się od tego człowieka.

Wtedy też zobaczyłem, jak mężczyzna unosi zaciśniętą w pięść dłoń, robiąc zamach z zamiarem uderzenia blondyna.

Widząc to cały wcześniejszy strach zniknął, a ja nie mogąc po prostu bezczynnie stać, rzuciłem się w stronę mężczyzny solidnym kopnięciem przewracając go na ziemię.

A kiedy ten pijak próbował się podnieść, kolebiąc się z boku na bok, ja chwyciłem dłoń Feliksa i zacząłem z nim biec w stronę drzwi.

Po kilku krokach zauważyłem spora plamę krwi, na jasnej koszuli chłopaka.

Przysięgam, że gdybym tylko mógł to, zabiłbym tego dziada, który mu to zrobił.

Musiałem jednak tą przyjemność zostawić sobie na potem, bo najważniejsze wtedy było jak najszybsze dotarcie z Feliksem do szpitala, którego tak nienawidzę.

Aš Tave MyliuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz