Prolog 》 Nie płacz 《

692 96 42
                                    




Szum. Usłyszałem jedynie dziwny szum, który mnie obudził. Czy to szum wody? Jakiś ptak dziwnie zaskrzeczał... Mewa? To musi być mewa. A skoro tak, muszę być nad morzem. Przecież mewy żyją tylko w pobliżu dużych zbiorników wody... A może to ocean, rozciągający się na całym horyzoncie? Przecież się rozglądam. Dlaczego nic nie widzę? Mam otwarte oczy, a jednak otacza mnie ciemność. Tylko ciemność, przerażający mrok, który sprawia, że przełykam ślinę i czuję, że moje ramiona zaczynają się trząść. Już nie słyszę wody ani żadnych dźwięków wydawanych przez zwierzęta. Nic nie słyszę. Zaczynam błądzić na oślep rękoma i wtedy dobiega mnie bardzo cichy, niewyraźny odgłos... Ktoś płacze. Poznaję tą osobę, już niejednokrotnie miałem z nią do czynienia.

Nie płacz, proszę.

Mówię wyraźnie, ale z moich ust nie wydobywa się żaden dźwięk. O co tu chodzi? Napotykam opór i czuję pod opuszkami palców chropowatą powierzchnię. Nie potrafię powiedzieć, czy to ściana, czy może jakieś drzwi...Nie ma klamki, to musi być ściana.

Luhan...

Słyszę znowu ten sam, kobiecy głos. Już wiem kim ona jest - to moja matka. Dlaczego tak rozpacza? Czemu nie mogę jej znaleźć? Przecież tu jestem! Przecież jej szukam...Chodzę w kółko i nadal nie mogę odnaleźć nikogo. Nagle tracę grunt pod nogami... Czuję jakbym spadał w dół, nie mogę się niczego złapać ani zaczerpnąć powietrza. Krzyk wydziera się z głębi mojego gardła, a jednak nie wydostaje się na zewnątrz.

Mój malutki Luhan...

- Mamo? - Wychrypiałem jedynie jedno słowo, choć w mojej głowie rodził się ogrom pytań. Ktoś łapie mnie za dłoń i mocno ją ściska, szlochając. Mrugam kilkakrotnie oczami, ale przeszkadza mi w tym jakiś materiał. Odruchowo wyciągam rękę by się go pozbyć - przecież przez niego nic nie widzę.

- Lu, zostaw to...Nie możesz tego ruszać. - Szepcze cicho kobieta, ujmując mnie delikatnie za przedramię i tym samym powstrzymując mnie przed ściągnięciem tkaniny. O co w tym wszystkim chodzi? Najpierw ten chory sen, a teraz to... W dodatku cały ten smród, jaki docierał do moich nozdrzy z jakiegoś powodu kojarzył mi się ze zgnilizną. Do moich uszu znowu dobiegł szloch mojej matki, którego nie byłem w stanie znieść; wyciągnąłem dłoń w jej stronę, na oślep szukając jej twarzy. W końcu udało mi się dotknąć jej policzka, ale to sprawiło że łzy znów zaczęły wydostawać się z jej oczu.

- Mamo, dlaczego płaczesz? I czemu nie mogę ściągnąć tej... - Nie zdążyłem nic powiedzieć bo usłyszałem skrzypnięcie i po chwili coś trzasnęło. Zrozumiałem, że to zapewne drzwi, które ktoś musiał otworzyć. Ale kto? Przecież mieszkałem tylko z mamą... I wtedy dotarło do mnie, że to nie mój dom, nic w tym dziwnego, skoro nie czułem charakterystycznego zapachu kadzidełek, jakie lubiła zapalać moja mama, a łóżko, na którym leżałem, było zdecydowanie mniejsze niż to znajdujące się w mojej sypialni. Odruchowo przekręciłem głowę w stronę z której dobiegały czyjeś kroki. Od kiedy byłem aż tak na to wyczulony?

- Xi Lu...Han, prawda? - Usłyszałem męski głos, który starałem się jakkolwiek rozpoznać. Nie, z pewnością nie znałem nikogo kto mówiłby w ten sposób... Chyba że po prostu nie rozpoznałem go w pierwszej chwili.

- Tak, to on... - Odpowiedziała zamiast mnie moja mama, pociągając nosem i wstając, co rozpoznałem po dźwięku jakie wydało łóżko. Byłem zdezorientowany...Po pierwsze - nic nie widziałem, po drugie - nie wiedziałem gdzie jestem, po trzecie -przyszedł tu jakiś obcy człowiek, który zna moje imię i nazwisko, a mama zwracała się do niego formalnie. - Czy mógłby pan... Ja... Ja nie jestem w stanie... - Usłyszałem jak głos kobiety załamuje się i odruchowo chciałem się podnieść, żeby ją przytulić, ale nie mogłem. Powoli zaczęło do mnie docierać, w jakim miejscu się znajduję - zapach stęchlizny, twardy materac, obcy głos i materiał na moich oczach.

sunrise • hunhan | hiatusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz