Podczas przewozu nas do fabryki, włączałem innych.:
- Ach...co...gdzie? Gdzie...ja? GDZIE JA JESTEM?! - spytał Candy.
- Wiozą nas do fabryki. - płacząc powiedziała Cindy.
- Kotku. Nie płacz. Wszystko będzie dobrze. - Powiedziałem.
- Wszystko...będzie...dobrze? Wszystko będzie dobrze? Nic nie będzie dobrze! Wiozą nas do fabryki. Rozumiesz?! Zniszczą nas! - krzyczał Candy.Cindy jeszcze bardziej się rozpłakała:
- Candy zamknij mordę! - powiedziałem do niego - Jak chcesz coś powiedzieć to przemyśl dwa razy.
- Ja mam zamknąć mordę? A chcesz w łep?
- Candy. Znowu zaczynasz? - spytała Cindy.
- Co. Masz jakiś pproblem?- Candy podchodził agresywnie do Cindy.Nie wytrzymałem. Wstałem i go uderzyłem z pięści w twarz:
- Jeżeli jej coś zrobisz...nie ręczę za siebię. - powiedziałem.
- Będziesz tego żałować. - odparł Candy.Rzucił się na mnie, popchnął i zadał mi 2 uderzenia w twarz. RAT w mojej obronie chwycił Candy'ego za tył, odciągnął i wrzasnął:
- KU*WA MAĆ CANDY OGARNIJ SIĘ!
Candy'ego zamurowało. Po chwili Candy znowu wydał z siebię robotyczny jęk. Taki jak w burgerowni. Po czym wyłonił się z niego znowu fioletowa postać ze strasznym uśmiechem i czarnymi oczami, w których były umieszczone białe ślepia. Tak... To był Shadow Candy:
- I see you... - rzekł
Po czym zniknął. Powiedziałem:
- Candy. Przepraszam.
- Nie masz za co. To ja was przepraszam. Znowu on. - odpowiedział.
- Od kiedy on cię nawiedza? - spytał Blank.
- Od tąd, kiedy Old zszedł ze sceny. - odpowiedział.
- Mamy już '87. Sporo minęło. - powiedział Chester.Samochód gwałtownie zachamował:
- O ku*wa! - powiedział RAT upadając na podłogę - Mój nos!
- RAT cicho. - powiedział Pingwin - Ktoś idzie. Dalej. Jakby nigdy nic.Wszyscy "wyłączyli" się. Widziałem kilku facetów. Wzięli nas. Jeden za ręce, jeden za nogi, i nieśli nas do środka. Na zewnątrz były jakieś magazyny, ciężarówki. Na jednej z nich było napisane: "Części zapasowe". Nie wiedziałem o co chodzi. No nic wnieśli nas do środka. Nieśli przez korytarze, hole, przejścia i weszliśmy do jakiegoś pokoju. Położyli nas przy ścianie. Na przeciw mnie było jakieś biurko. Z lewej stało jakieś pudło, a po prawej jakaś chyba mała scenka z kurtyną. Scenka była może o połowę mniejsza od sceny Chester'a. Nad biurkiem były trzy plakaty. Było słabe oświetlenie, więc za bardzo nie wiedziałem co na nich było. Gdy ci faceci wyszli, zaczęliśmy dyskutować:
- Ej. Co do ch*ja? - powiedziała Cindy.
Spojrzeliśmy na nią. Nigdy się nie rugała:
- Co? - spytała.
- Cindy. Co ci się stało? - zapytałem.
- Nic. Co miało się stać?
- Aaaa...nie ważne. - odpuściłem.Podszedłem do tych trzech plakatów, które miałem obejrzeć. Spojrzałem na pierwszy. Zobaczyłem Chester'a.
Na plakacie wyglądał tak jak w rzeczywistości, ale w prawym górnym rogu był czerwony krzyżyk. No nic. Spojrzałem na drugi. Był na nim Candy. Wyglądał tak, jak podczas swej furii w burgerowni. Ach. Zapomniałem dodać, że po tej całej furii zamienił się w takiego jakim zawsze był. Na plakacie miał niżej brwi, biodra i szersze bary. W rogu był zielony haczyk. Dziwne.Ostatni plakat. Cindy. Tak samo jak Candy. Tylko, że miała inną muszkę, niżej brwi, szersze bary, ale po za tym szersze biodra i większe piersi. Serio. Wogóle była zgrabniejsza.
Przyglądałem się tym plakatom. Zobaczyłem, że nie ma Mnie, Blanka, RAT'a i Pingwina. Już wiedziałem o co chodzi:
- Ejjjj... Słuchajcie... Muszę wam coś powiedzieć.
- Co? - spytali inni - Widzę Old, że coś jest nie tak. - powiedział RAT.
- Noooo...jaaa...eeee... Ech. No dobra. Candy'ego i Cindy przebudują i ulepszą.
- Nooo i co w tym takiego złego? - spytał Chester.
- Echhhh... My natomiast... Idziemy do magazynu.
- Eee...i? - Spytał Chester.
- Ku*ra mać! Czy ty jesteś taki tępy?! Nas nie ulepszą! Wywalą nas!
- Aha...- skapnął się Chester.Cindy się rozpłakała. Podbiegła do mnie i przytuliła:
- Aaaaaa... Old. Dlaaaczego? Dlaczego zawsze ty?
Też ją objąłem:
- Dlatego, że nie byłem używany przez 20 lat. Nie byłoby sensu według ich znowu mnie przywracać. Ale wy za to będziecie. Mniejsza o mnie. Kocham cię.
- Ja ciebię też Old.
- A mnie ktoś przytuli? - spytał Candy.
- Serio się pytasz? - spytałem.
- No.Cindy pokazała, że chce powiedzieć mi coś na ucho. To się schyliłem:
- O co chodzi? - spytałem.
- Mogę dać mu raz buziaka? Tylko raz. Nie chcę, żeby było mu przykro.Byłem nie pewny:
- Okej. Ale tylko raz.
Cindy podeszła do niego i dała mu buziaka w usta. Candy otworzył szeroko oczy. Był zdziwiony, a ja zrobiłem się trochę zazdrosny. Nagle usłyszałem kroki:
- Ej! Idą. Na miejsca.
Wróciliśmy na miejsca. Znowu przyszli jacyś faceci. Wzięli Mnie, RAT'a, Chester'a i Pingwina. Wyszli z pokoju i szli prosto. Po prawej były jakieś rysunki i tablica, a w kącie telefon. Potem ciągnął znowu nas prosto do drugiego pokoju. Stały tam jakieś półki. W tym samym pomieszczeniu skreciliśmy w prawo. W kącie znowu wisiał telefon.
Po lewej stała jakaś niska półka. Ale ciągnęli nas dalej. Na sam koniec pokoju. I zostawili Mnie i RAT'a. Chester'a i Pingwina ponieśli gdzieś dalej. No cóż:- Więc? - powiedziałem do RAT'a gdy tamci już poszli.
- Co więc?
- Powrót do korzeni.
- O co ci chodzi? - RAT nie kapował.
- Znowu leżę w tym kącie.
- Aha. No tak. Nie da się ukryć.
- Dobra. Idziemy spać. Dobra noc.
- Dobranoc - odrzekł RAT.
- Ciekawe co jutro z nami będzie.I poszliśmy spać
CZYTASZ
Five Nights at Candy's
Kinh dịKsiążka jest opowiadana przeze mnie. Proszę zapałowców o nie kopiowanie wydarzeń z mojej książki. Dzięki i pozdrawiam!