Kim
Od naszego drugiego spotkania w kawiarni minęło 6 miesięcy. Spotykaliśmy się jeszcze kilka razy ale to bardzo luźny kontakt. Przecież mam chłopaka to jemu muszę poświęcać czas a nie Jacobowi. Mimo wszystko umówiłam się z nim dzisiaj na 18. Chce mi coś pokazać.Jacob
Przeszkadza mi to, że tak rzadko ją widuje. Przychodzi na nasze mecze ale przecież nie mogę wtedy zjeść z boiska i być z nią. Kim jest najpiękniejszą, najmądrzejszą dziewczyną jaką znam. Jest inna niż cała reszta. Zawsze ma swoje zdanie. Gdy ludzi się z niej śmieją , ona śmieje się razem z nimi. Jest wyjątkowa. Nie mogę jej tego powiedzieć. Przecież ma chłopaka.
Jest 18. Przyszła. Stoi w drzwiach w krótkich dżinsowych spodenkach, biało-niebieskich jordanach, i szarej krótkiej koszulce. Wygląda pięknie. Zapraszam ją do środka. Nigdy nie była u mnie w domu, więc pozwalam jej na wycieczkę po mieszkaniu. Gdy Kim zwiedza ja nakładam jedzenie na talerze.
Kim
Jego mieszkanie jest małe ale piękne. Tak dużo tu akcentów koszykówki. Puchary, medale, piłki, koszulki wszystko o czym każdy marzy. Gdy wchodzę do kuchni widzę na stole talerze z jedzeniem. Wszystko wygląda super.
Siedzimy przy stole jedząc w ciszy. Jest miedzy nami 7 lat różnicy nie czuć tego ale mimo wszystko trochę boje się zacząć rozmowę.
-Gdzie wybierasz się na studia ? - nagle pada pierwsze pytanie.
-zostaję w mieście, żebym mogła grać i trenować. A ty studiujesz ? - pytam ale nie jestem pewna czy to stosowne.
-skończyłem juz studia. Informatykę i oczywiście jak na koszykarza przystało AWF.- śmieje się. Szczerze nie wiem z czego więc też się uśmiecham, gdy nagle przychodzi SMS od mojego chłopaka.
"Hej muszę ci coś powiedzieć"
"Mów"
"Nie umiem w twarz za co przepraszam ale z nami koniec. Przykro mi."
Robi mi się na chwilę słabo. Odsuwam krzesło od stołu i szybko wybiegam z mieszkania. Jest koło 20 godziny. Powoli słońce zaczyna zachodzić i pada siarczysty deszcz. Nie zwracam uwagi na krople uderzające mnie w twarz. Biegnę ile sił w nogach. Chce uciec sama od siebie. Gdy nagle ktoś łapie mnie za rękę. To Jacob. Wyrywam dłoń z uścisku i próbuje biec dalej. To na nic. Złapał mnie za ręce. Zaczynam tłuc go po klatce. Przecież też jest chłopakiem tak jak mój były. Nienawidzę go ! Ale on przyciska mnie siebie obejmując mocno ramionami. Stoimy tak przez dłuższa chwilę. Cała przesiąkłam wodą.
-co się stało ? - pyta
-zostawił mnie - nie stać mnie na nic więcej.
-chodź jesteś cała mokra i drżysz. - jego stanowczy głos jest tak przekonujący, że mimo woli idę z nim.
Gdy wchodzimy do jego mieszkania uspokajam się. Cała złość uleciała razem z deszczem ze mnie. Siadam skulona na krześle w salonie. Po chwili Jacob przynosi mi dwa czyste ręczniki oraz koszulkę.
-tam jest łazienka- mówi wskazując na drzwi po lewej stornie - idzie się przebierz i wytrzyj. Ja zrobie herbatę.
Gdy wychodzę z łazienki czuje się niekomfortowo. Stoję w drzwiach ubrana w jego koszulkę. To bardzo dziwne jak na mnie patrzy. Jakby się na chwile wyłączył z życia.
- ehem żyjesz ? - pytam nieśmiało.
- tak przepraszam zrobiłem herbatę.
Siadamy przy stole. Upijam łyk gorącej herbaty i robi mi sie ciepło. Mimo tego ze jest lato, jest mi zimno.
Jacob
Gdy widzę ją w drzwiach łazienki stojącą w mojej koszulce zamieram na chwile. Wyglada pięknie. Chciałbym oglądać ją tak codziennie przy mnie. Siedzimy pijąc herbatę i rozmawiając. Nigdy wcześniej tak nie rozmawialiśmy. Jest tak jakby czas przestał istnieć a nic oprócz nas nie miało prawa żyć. Jest juz 1 w nocy.
- zasiedziałam sie. Przepraszam ja juz pójdę. - mówi wstając od stołu.
- zapomnij. Nigdzie cie nie puszczę jest 1 w nocy. Jeszcze ktoś ci cos złego zrobi.
- chyba nic złego juz mnie dzisiaj nie spotka. - widzę smutek w jej błękitnych oczach.
- nie ma mowy. Ty będziesz spała na łożku a ja sie położę na podłodze.
Kim
On oszalał do reszty. Ale cóż może ma trochę racji zostanę u niego. Bałabym sie wracać. Jest 1 w nocy leje deszcz.
Gdy miałam 5 lat rodzice zostawili mnie sama w domu. Pojechali do rodziny. Mieli wrócić po 2 godzinach ale rozpętała sie burza i nie mogli dojechać. Byłam sama przez cała noc. Położyłam sie u nich w łożku włączyłam bajkę i wzięłam mojego pieska do siebie. Bardzo sie bałam. Od tej pory boje sie burzy i gdy tylko zostaje sama wpadam w panikę.
- dobrze. - zgadzam sie na propozycje Jacoba.
Dziwnie sie czuje w tak dużym łóżku sama.
-śpisz - pytam szeptem.
-nie a ty?
-nie. Czemu mówimy szeptem ? - obydwoje wybuchamy śmiechem.
-wiesz...jeśli chcesz to możesz się położyć na łożku. Jest na tyle duże ze się zmieścimy.
-o dzięki wybawicieli. Na tej podłodze jest twardo i zimno. - wstał z podłogi i położył się na drugiej połowie. Minęło około godziny. Jacob juz śpi ale ja nie mogę. Powoli zaczynam płakać. Na początku cicho lecz nie mogę się powstrzymać i zaczynam to robić coraz głośniej. Skuliłam się w kłębek i tylko jedna ręka wystaje w stronę środka łóżka. Nagle czuje, że Jakob trzyma moją rękę, nawet nie jestem w stanie się obejrzeć gdy przyciąga mnie do siebie i otacza ramionami. Nie jestem w stanie się uwolnić. Po kilku minutach rozlega się głośny huk. Piorun uderzył gdzieś blisko, wzdrygam się ze strachu po czym on przytula mnie jeszcze mocniej. Moja twarz przylega do jego klatki piersiowej i już po kilku minutach udaje mi się zasnąć.
Jacob
Nie wierze w to. Kim leży przy mnie wtulona w moje ramiona. Zauważyłem, że bardzo boi się burzy. Gdy tylko usłyszała grzmot wystraszyła się. To słodkie. Usnęła wtulona we mnie. Ja nie mogę spać. Chcę żeby ta chwila trwała wiecznie. Czuję jak moje serce bije teraz w rytm jej serca. Jak nasze oddechy się synchronizują. To najpiękniejsze uczucie na świecie. Mógłbym tak zasypiać do końca życia. Nad ranem koło 5 zasypiam.
Kim
Gdy się budzę nie jestem pewna co sie dzieje. Bardzo ostrożnie wstaje z łóżka jednocześnie wyślizgując się z objęć Jakoba. Postanawiam zrobić śniadanie.
Naleśniki z owocami są prawie gotowe. Wiem że Jakob już nie spi tylko udaje ale lubię to ze parzy na mnie. Jego oczy są tak skupione.
Gdy pierwszy raz poszłam na mecz koszykówki po naszym spotkaniu całą rozgrywkę go obserwowałam. Jest bardzie kupiony na grze. Gdy wychodzi na boisko liczy się tylko on, piłka i kosz. Wpada w trans z którego jest go w stanie wyrwać tylko ostatnia syrena kończąca mecz. Jego oczy wodzą za piłką z pełnym skupieniem.
-wiem że nie spisz, wiec chodź na śniadanie. - mowie z lekkim sarkazmem.
-piękna, mądra i do tego zabawna. Jak ty to robisz ?
-tajemnica zawodowa.