Przez ostatnie dwa lata bywała w tym mieszkaniu zbyt wiele razy, aby nie zauważyć, że coś się zmieniło. Otwarte, a wręcz uchylone drzwi wejściowe nie zaskoczyły jej zbytnio - bardzo często trzaskał nimi tak gwałtownie, że pod wpływem siły odskakiwały od futryny. A on nie kłopotał się, aby zapewnić sobie niezbędne minimum bezpieczeństwa. Twierdził, że nie ma tutaj nic cennego. Włącznie z nim samym.
Po wejściu do środka poczuła jednak znajome szarpnięcie w klatce piersiowej, zwiastujące zazwyczaj nadejście kłopotów. Najpierw zaskoczył ją nienaturalny porządek panujący w korytarzu - nie był typem osoby, która buty ustawiała równo w rządku, a kurtkę odwieszała na swoje miejsce. Później - zupełna cisza. Nie uprzedzał jej o żadnym wyjściu, a to zazwyczaj oznaczało, że wieczór spędzą wspólnie. A przecież za każdym razem, kiedy tutaj wchodziła, z któregoś kąta mieszkania dobiegała przytłumiona muzyka. Mówił, że nienawidzi ciszy, gdy jest zupełnie sam. Pewnie również z tego powodu coraz częściej nalegał, aby została na noc.
A ona właściwie za każdym razem się godziła.
Jej dłonie pokryły się warstewką zimnego potu, a klamka od jego sypialni na krótką chwilę wyśliznęła się spomiędzy palców. Wzięła głęboki oddech i przytrzymała przez moment powietrze w płucach, czekając, aż skołatane serce powróci do normalnego rytmu. Dopiero wtedy pchnęła drzwi i weszła do środka.
Przez dłuższą chwilę mrugała zawzięcie, nie rozumiejąc. Jej mózg nie chciał przyjąć do wiadomości tego, co widzi i usilnie podsuwał obrazy zabałaganionego biurka, niepościelonego łóżka, przynajmniej dwóch przepełnionych popielniczek. Nawet ten organ, zazwyczaj odpowiadający za logiczne myślenie i realizm, nie potrafił pogodzić się z naturą docierających do niego impulsów.
Ponieważ wszystko znikło. Pobazgrane bruliony, ubrania niedbale rzucone na podłogę, książki z zagiętymi stronami - zawsze zawzięcie kłócili się o sposób, w jaki je traktuje. Ani jednej osobistej rzeczy, tylko puste biurko, nagi materac łóżka i niewielka szafa. Oraz słaby zapach dymu papierosowego i jego perfum.
Perfum, które zaledwie kilka godzin wcześniej drażniły jej zmysły, gdy wtulała się w jego koszulkę na pożegnanie. Myślała, że obejmuje ją tak długo, bo zwyczajnie tego potrzebuje, bo to jeden z rzadkich momentów, gdy staje się naprawdę czuły.
A on po prostu się żegnał.
Nie wiedziała, w którym momencie znalazła się na podłodze, oparta o ścianę, z ramionami oplatającymi kolana. Szok był zbyt silny, aby mogła cokolwiek zrozumieć. Zrozumieć, że jego już tu nie ma. Że otaczająca pustka oznaczała, że definitywnie zniknął z jej życia. Po ponad dwóch latach. Dwóch cholernych latach.
Że nie wie nawet, dokąd się udał, a przede wszystkim - dlaczego to zrobił. Dlaczego zniknął bez słowa, dlaczego nie powiedział, że odchodzi, że już jej nie kocha, że chce zacząć nowe życie. Gdzieś indziej, inaczej, z kimś innym.
Dopiero po dłuższej chwili zauważyła w nieznacznej odległości skrawek papieru, oślepiająco biały w zapadających ciemnościach. Najwidoczniej podmuch wiatru zza uchylonego okna musiał zdmuchnąć go na podłogę. Przez chwilę myślała, że to jakiś śmieć, coś, co zapomniał w pośpiechu sprzątnąć. Ale zaraz po tym dostrzegła zarys jego charakterystycznego pisma. Które poznałaby nawet na drugim końcu świata.
Drżącymi palcami sięgnęła po kartkę i przybliżyła ją do oczu, próbując wygrać ze słabym oświetleniem. Gdy już przyzwyczaiła się do panujących warunków, odczytała dwa słowa. Tylko dwa słowa.
Przepraszam, Ellie.
Właśnie wtedy dotarło do niej, że on już nie wróci.
Jestem. Po bardzo długiej nieobecności, z wielkimi wyrzutami sumienia. Spodziewam się, że być może większość Czytelników zapomniała o mojej obecności na wattpadzie, ale nie mam o to zupełnie pretensji. Wracam, ponieważ odczuwam potrzebę pisania. I przepraszam również za brak konsekwencji - zarzekałam się, że kończę z fanfictions, ale chyba po prostu nie potrafię. Zbyt długo to robiłam i za bardzo przywiązałam się do tej formy. Inspiracja tym razem jest oczywista - debiut Zayna, który rozłożył mnie na łopatki.
Rozdziały postaram się dodawać w każdej wolnej chwili. Mam nadzieję, że są tutaj osoby, które powitają mój powrót z entuzjazmem i właśnie im dedykuję ten prolog. Wybaczcie trochę skrzypiący styl - muszę się rozkręcić. Pomożecie mi? :)
Wasza M. x
CZYTASZ
love me blue. I z.m.
FanfictionEllie po pięciu latach wraca do rodzinnego miasta, aby uczcić zamążpójście przyjaciółki z czasów liceum. Czuje, że jest gotowa stawić czoło miejscom, w których przeżyła zarówno chwile najpiękniejsze, jak i te najgorsze. Bo przecież teraz, kiedy skoń...