You're still all over me like a wine-stained dress I can't wear anymore.
Zrobiłam to, co zawsze w takich momentach – zupełnie się wyłączyłam. Całą swoją uwagę poświęciłam zadaniu, które miałam do wykonania, a kiedy w głowie pojawiała się nieproszona myśl, natychmiast narzucałam sobie nową czynność . W ten sposób zdążyłam się dowiedzieć, że drużba Jamesa ma na imię Harry, jest jedynie dwa lata starszy i nie nosi soczewek. Działałam też lepiej, niż profesjonalna maszyna do odbierania i składowania prezentów ślubnych – jeśli w ogóle ktokolwiek coś takiego wymyślił. Harry najprawdopodobniej myślał, że mój entuzjazm i niemalże wyrywanie pięknie opakowanych paczek z rąk świeżo upieczonych małżonków to efekt uboczny tamtego zasłabnięcia. Bo może mój organizm, wcześniej spowolniony, teraz nadrabiał zaległości, a ja, gdybym mogła, wlazłabym na drzewo, jeśli tylko miałoby to jakiś sens. Nie wiem, co siedziało mu w głowie, kiedy patrzył na mnie z lekkim zaniepokojeniem.
Najważniejsze, że dzięki mojej nerwicy wszystko przebiegło sprawnie i już dwadzieścia minut później pędziliśmy w kierunku domu weselnego, znajdującego się pod miastem. Przez całą drogę uważnie słuchałam paplania Georginy, jak bardzo się bała, a jaka teraz jest szczęśliwa, i tak dalej, i tak dalej. Podsycałam wręcz jej paplaninę, celowo rzucając enigmatyczne uwagi na temat jej złośliwych ciotek, które tym razem nie mogły niczego skrytykować, i zawartości największych paczek. Cieszyłam się, że Eric jedzie osobnym autem – wtedy udawanie byłoby jeszcze trudniejsze, a tak mogłam po prostu na moment oklapnąć i pozwolić, aby tamta twarz jeszcze raz pojawiła się przed moimi oczami.
Wiedziałam, że w jakimkolwiek innym momencie nie byłabym zdolna do wykonania najprostszej czynności, a przecież tak wiele jeszcze miałam do zrobienia.
To, co działo się później, ledwo mogłam sobie przypomnieć. Otaczający nas tłum gości zlewał się w jednolitą plamę, muzyka w jeden głośny dźwięk, a ja starałam się w stu procentach skupić na swojej przyjaciółce. Pilnowałam, aby tren jej sukni nie zahaczył o przypadkowy krzaczek – a patrząc na długość materiału, nie byłoby to wcale takie trudne – sprawiłam, że błyskawicznie przebrała się w drugą kreację, w której zrobiłaby coś więcej niż stanie i pozowanie fotografowi, walnęłam wzruszającą mowę o naszej wieloletniej relacji, wypiłam pierwszy toast i wraz z Harrym towarzyszyłam parze młodej w pierwszym wspólnym tańcu. Mięśnie twarzy zastygły mi w szerokim uśmiechu i przestraszyłam się, że zaczynam wyglądać jak Joker.
Jednocześnie wiedziałam, że tak trzeba. To był dzień Georginy i tak, jak ona wspierała mnie przez te pięć lat, tak teraz ja musiałam odłożyć na bok własne zmartwienia – i ewidentne halucynacje – poświęcając jej całą swoją uwagę. Dlatego zachowywałam się jak perfekcyjna druhna – krążyłam po sali, rozdając uśmiechy i upewniając się, że wszystkim smakują specjalnie przygotowane drinki. Pozwalałam Ericowi i Harry'emu, a raz nawet Jamesowi, wyciągać się na parkiet i szaleć do naszych ulubionych piosenek, dopóki nie traciłam tchu, a nogi nie odmawiały mi posłuszeństwa.
Po jednej z takich rund opadłam na swoje krzesło, dysząc ciężko. Przez chwilę siedziałam bez ruchu i obserwowałam z rozczuleniem jak Eric, wybuchając śmiechem i odrzucając głowę do tyłu, kręci moją mamą w jakimś szalonym tańcu. A jej najwyraźniej zupełnie to nie przeszkadzało. Uwielbiała go od pierwszego obiadu, na który zdecydowałam się go zaprosić. Był wszystkim tym, czego życzyłaby sobie dla jedynej córki i doskonale o tym wiedziałam. Nie chodziło tylko o prezencję, przyszłościowy zawód czy nienaganne maniery. Eric Blackwood był po prostu dobrym człowiekiem, a ta wartość liczyła się dla niej bardziej, niż cokolwiek innego.
- Jezu – usłyszałam obok siebie zachrypnięty głos, a kiedy odwróciłam głowę, ujrzałam Harry'ego, padającego na miejsce obok i łapczywie przytykającego szklankę z wodą do ust. Pił przez dłuższą chwilę, jedynie patrząc na mnie błyszczącymi, rozbawionymi oczami. – Oni są niezniszczalni czy co?
CZYTASZ
love me blue. I z.m.
FanficEllie po pięciu latach wraca do rodzinnego miasta, aby uczcić zamążpójście przyjaciółki z czasów liceum. Czuje, że jest gotowa stawić czoło miejscom, w których przeżyła zarówno chwile najpiękniejsze, jak i te najgorsze. Bo przecież teraz, kiedy skoń...