Stiles Stilinski
Było ciemno. Ciemność. Tak ogromna, głęboka, czarna ciemność. Później zrobiło się jasno. Zobaczyłem w oddali jakąś postać. Szła powoli w moją stronę. Miała na sobie szpitalną koszulę. Gdy była na tyle blisko, że gdybym chciał mógłbym ją dotknąć. Usłyszałem cichy szept.
-Stiles. Mój synu...
Zatkało mnie. Dopiero po chwili udało mi się wydobyć z siebie głos.
-Mamo...
Podeszła do mnie i przytuliła. Poczułem się jak mały chłopiec, który wrócił z płaczem do domu, bo przewrócił się na rowerze.
-Stiles. Minęło tyle lat jak cię ostatnio widziałam.
Dokładnie pomiętam tamten dzień. Dzień w którym odeszła najdroższa mi osoba.
-Czy ja umrłem?
-Nie, ale jesteś blisko.
-To znaczy, że, że zostanę teraz tutaj z tobą?
-Synku, spójrz w dół...
Spojrzałem. A to co zobaczyłem, było, może nie straszne ale smutne. Szpital. Ja leżący w łóżku.
Ojciec śpiący na krześle, trzymał moją rękę. Korytarz. Scott. Lydia. Moja Lydia. Podnosłem wzrok spowrotem na matkę.
-Jak długo to trwa? Jak długo śpię?
-Śpisz, już ponad miesiąc.
-Jeżeli się obudzę to ten cały ból powróci? Prawda?
-Będzie ci ciężko. Na początku nie będziesz miał siły sam oddychać. Będziesz się czuł jak więzień swojego ciała. Ale to minie. I wszystko z czasem stanie się takie jak kiedyś.
-Nie mogę zostać.? Musze.
-Jesteś młody masz całe życie przed sobą. Zrób to dla ojca, przyjaciela i dziewczyny. Dla mnie... Czas naszego spotkania się kończy... Musisz wrócić do życia...
Zniknęła. Znowu zostałem sam. Pogrążyła mnie ciemność. Postanowiłem spróbować.Otworzyłem oczy. Wróciłem...
CZYTASZ
The Sad Story
Teen Fiction-Scott... -Dlaczego mu to zrobiłaś... -Scott... -To dlatego wsiadł do samo... -SCOTT! ZAMKNIJ SIĘ-krzyknęłam- Zaraz będę. Wybiegłam z domu... Rodziały będą pojawiały się w piątki.