W mieszkaniu było tak cicho, że mogłam usłyszeć ludzi rozmawiających przed moim domem. Wstałam z łóżka i oparłam się o okienny parapet, przypatrując się dwóm konwersującym osobom. Obaj byli chłopakami. Pierwszy co jakiś czas wymachiwał teatralnie rękami i wskazywał mnie palcem, okazując przy tym dużo entuzjazmu. Skądś go chyba kojarzę... Ach tak! To ta osoba, która doświadczyła uroku mych czerwonych ze zdenerwowania oczu, gdy nie mogłam znaleźć drogi do szkoły. Uśmiechnęłam się do siebie na to wspomnienie, a potem zwróciłam spojrzenie na drugiego konwersanta. Trudno mi go opisać, gdyż jego twarz była skryta w cieniu kaptura kurtki.
Kolejne dziesięć minut spędziłam na czekaniu na odejście tych dwóch rozmówców. Tak siedząc, zdałam sobie sprawę, że niezbyt wiem, co ze sobą zrobić. Pomijając rzeczy typu obiad i wzięcie prysznica, nie miałam zbyt dużo do roboty.
Mentalnie wzruszyłam ramionami i zabrałam się za ostatnio rozpoczętą książkę. Aż do rana nie stało się nic ciekawego. Cóż... może oprócz pieczenia muffinek o trzeciej w nocy. No co? Nic nie poradzę na głód! Wyprzedzając wszelkie pytania: nie, żadne Danio nie znajdowało się wtedy w lodówce.
* * *
Dzisiejszy dzień zaczął się bardzo podobnie jak wczorajszy. Z takim wyjątkiem, że nie wpadłam na żadne TP (typowe plastiki) po drodze do szkoły. Zastanawiałam się, dlaczego jeszcze nikogo nie spotkałam. Nawet na zazwyczaj tłocznych szkolnych korytarzach nie było żywej duszy. "O ile dobrze pamiętam, to pierwsza jest matma" - przechodziło mi przez głowę. Westchnęłam i podreptałam do sali matematycznej.
- Dzień dobry, przepraszam za spó... - przerwałam, bo w sala była pusta. - Co jest?
Przeszłam się trzy razy po pomieszczeniu, szukając jakiegoś logicznego wyjaśnienia na napotkany problem. W końcu uznałam, że zamiast szukać wyjaśnienia mogę poszukać
jakichś ludzi. W tym celu przetrząsnęłam całą salę gimnastyczną, część klas, pokój nauczycielski, a nawet sekretariat i gabinet dyrektora. Nadal nikogo nie znalazłam. Wydawało mi się to co najmniej dziwne. Ale chwila... Jakby na to spojrzeć z innej strony, to tak, jakbym miała wolne! Skoro nikt nie przyszedł do szkoły, to ja też nie muszę tutaj być. Przyznałam sobie rację, po czym skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych z zamiarem powrotu do domu. I JAK MNIE COŚ W TYŁ GŁOWY NIE TRZAŚNIE!Osuwając się na ziemię, słyszałam śpiewy aniołów i chyba coś jeszcze...
- Nie śpij, idiotko! Zadanie czwarte.
I wtedy odleciałam, a raczej przyleciałam z powrotem do realnego świata. Powoli podniosłam głowę z ławki, na której leżałam. Przed oczyma zamajaczyła mi postać wychowawczyni. Patrzyła się na mnie z powagą. Widocznie na coś czekała. Tylko...
Wnet ogarnęłam, co się dzieje i pamiętając jeszcze niebiańskie głosy, przeczytałam treść zadania czwartego:
- Autor wiersza uważa, że "cały świat opiera się na miłości". Czy zgadzasz się z jego zdaniem? Jak rozumiesz jego słowa?" - wyrecytowałam niczym poezję Sienkiewicza. Chwila, on nie pisał poezji...
- A więc proszę, dajemy ci pole do popisu.
- No, tego... Ja na przykład kocham jedzenie - w moich oczach zatańczyły złote iskierki triumfu.
- Pani Williams, proszę się zlitować. Moim skromnym zdaniem Brille złapała laga mózgu - rzucił oczywiście Rin. Kiedyś mu się za to odwdzięczę.
- Po prostu się zastanawiam, głąbie.
- Cóż za niezwykłe zjawisko - odpowiedział z uśmiechem, który miałam ochotę wgnieść mu w twarz.
- Rin, nie prosiłam cię o komentarz - powiedziała z kamienną twarzą wychowawczyni. Przymknęłam na chwilę oczy i wzięłam głęboki wdech, starając się być równie poważna, co ona.
Wtedy w całej szkole dało się słyszeć dzwonek. Na ten zbawienny dźwięk szybko się spakowałam i wręcz rzuciłam w kierunku drzwi prowadzących na szkolny korytarz. Zanim to jednak nastąpiło, zostałam pożegnana przez nauczycielkę słowami:
- Brille, po lekcjach zobaczymy się w moim gabinecie - można się było tego spodziewać. W końcu tak to już jest jak się śpi na zajęciach prowadzonych przez własnego wychowawcę.
Pierwsze parę dni w nowej szkole, a ja już coś zmalowałam - standard. W dodatku przymulam przez te muffinki. Cóż, przynajmniej mam jakąś broń do walki z głodem.
* * *
Stałam przed drzwiami z napisem "Williams", próbując zdobyć się na odwagę, żeby je otworzyć. W końcu, z myślą "Za Narnię!" w głowie, wkroczyłam na terytorium wroga.
- Dzień do...
- Brille, nareszcie. Myślałam, że już się nie doczekam. Bez zbędnych wstępów powiedz mi, o której godzinie poszłaś wczoraj spać? - trochę zaskoczyła mnie tą swoją prostolinijnością.
- Tak to pani ujęła, jakby to rzeczywiście było wczoraj - postanowiłam być równie otwarta.
- Rozumiem... Zastanawia mnie tylko jakaż to ważna sprawa powstrzymała cię przed spaniem.
Westchnęłam cicho i wyjęłam z plecaka śniadaniówkę:
- Może muffinkę? Są świeże, robione jeszcze dzisiaj.
Nauczycielka przez chwilę patrzyła się na mnie zdziwiona, ale w końcu zrozumiała ten podprogowy przekaz, bo głośno się roześmiała. Na chwilę zapadło milczenie, lecz przerwałam je pytaniem:
- A więc co mogłabym zrobić w ramach zadośćuczynienia?
Pani Williams uśmiechnęła się szeroko i przedstawiła swój plan.
Mam takie dziwne wrażenie, że to będzie ciężki rok...
~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać na rozdział, ale wystąpiło parę komplikacji w postaci sprawdzianów, lektur szkolnych, zadań domowych oraz braku weny :/
Jednak komentarz pewnej osoby - ScarySkeleton - nakłonił mnie do dalszego pisania. Właśnie tej osobie dedykuję ten rozdział :D Przy okazji ogarnęłam sobie fabułę, więc mogę już spokojnie i bez obaw pisać kolejne części. Oczywiście wynikiem będzie szybsze pojawianie się kontynuacji :D
Pozdrawiam, Kathreva :)
CZYTASZ
Oczy o każdej barwie
Romance"- Wiesz co? - Co? - Twoje oczy są inne niż wszystkie oczy, które do tej pory widziałem. - Tak się składa, że są one moim największym problemem... - A ja uważam, że są przepiękne. Gdyby chociaż na chwilę ożywiły je jakieś uczucia, to... ...