12. Płomiennowłose zniszczenie

147 17 7
                                    

(dopiero teraz zauważyłam, że w sumie nie skończyłam przepisywać końca tamtej części. Przepraszam bardzo!)

-Yume! Za jakieś dwa tygodnie zamierzają zrobić świetną imprezę. Chcesz iść ze mną?- Zapytał Kurome. Gdy uzyskał odpowiedź twierdzącą oblizał wargi i uśmiechnął się. Odwrócił i ruszył w stronę domu. Następnego dnia nie spotkali się. W końcu była sobota i przypadł dzień zdjęcia rudemu gipsu. Kurome miał pojechać z chłopakiem, ale jednak w ostatniej chwili odwołał plany, więc rudowłosy musiał poradzić sobie sam. Minęły już trzy tygodnie od kiedy wsadzili go w gips i chłopak cieszył się niezmiernie, gdy się go pozbył. Wracając do domu autobusem trzymał w łapkach lepiej zachowany kawałek swojej zbroi. Zabrał go sobie na pamiątkę. Po za tym nawet rozmazany, rysunek chłopaka niesamowicie mu się podobał. Patrząc na niego czasami miał nawet wrażenie, że mógłby spędzić w tym gipsie całe życie byleby tylko jakaś cząstka ciemnookiego była przy nim. Nawet jeśli miałaby to być jego twórczość. Kiedy zdał sobie sprawę o czym myśli pokręcił głową, próbując pozbyć się tych dziwnych myśli, które z pewnością do normalnych nie należały. Chłopak skupił się teraz na rysunku. Zauważył, że zabrał fragment, na którym wampir z przyzwyczajenia się podpisał. Uśmiechnął się do siebie po tym miłym odkryciu. Przeniósł wzrok na swoją rękę. Wyglądała strasznie, przynajmniej w jego oczach. Sama skóra na kościach, a trzeba przypomnieć, że i tak nigdy zbytnio umięśniony nie był. Nawet jeśli zaczął porządnie ćwiczyć, to i tak wyglądał jak wieszak. Świetnie. Kurome znowu będzie się z niego śmiać, że już niedługo ciuchy będą na nim wisieć jak na plastikowym wieszaku albo, że wypuszczą go na wybieg myśląc, że jest modelką, z tą jego dziewczęcą urodą, czy co tam jeszcze może wymyślić. Gdy tylko wrócił do domu, ruszył w kierunku swojego pokoju. Położył kawałeczek gipsu na szafce, tak żeby był w miarę widoczny. Jednak musiał stanąć na krześle, żeby dosięgnąć półki i układając go tam o mało nie spadł.

-Idealnie- Mruknął przesuwając gips kawałeczek w lewo. Nie zauważył, że jego matka właśnie wparowała do pokoju.

-Co robisz, synek?- Powiedziała jak zwykle stanowczo za głośno. Zaskoczony chłopak podskoczył na krześle, które  zachwiało się, straciło równowagę i jak dziki mustang zrzuciło z siebie biednego chłopaka. Yume leżałby na ziemi razem z krzesłem, gdyby nie błyskawiczna interwencja jego rodzicielki. Jakoś udało jej się złapać chłopaka. Ta sytuacja i tak już była żenująca, ale jak widać matka chłopaka uznała, że niedostatecznie. Nie dość, że bez problemu trzymała go nad ziemią, jego, drobnego rudzielca, to do tego miała na sobie różową, oczojebną bluzkę z napisem "Super-mama". Nagle dostrzegła kawałek pozostałości po zbroi syna. Puściła go tak, że z całej siły przyglebił o podłogę. Shina (imię matki chłopaka) jak gdyby upadek syna był najzabawniejszą rzeczą na świecie, chichocząc jak mała dziewczynka w podskokach udała się do półki i zdjęła z niej kawałek gipsu.

-Jezu. Jakie śliczne!- Wykrzyknęła. Jej mina przypominała wyraz twarzy dziecka, które właśnie otrzymało zabawki, przedszkole, domek na drzewie i worek słodyczy na raz. Nie no... Okej. Wszystko cacy... Gdyby była psychicznie chora, albo po prostu szalona. Ale nie. To była znana i szanowana pani psychiatra... Yume w końcu zaczął zbierać się z podłogi. Nadal leciutko kręciło mu się w głowie po uderzeniu nią o podłogę, ale było już lepiej. Po raz tysięczny pomyślał, że warto byłoby kupić do jego pokoju duży, czerwony, gruby i puchaty dywan. Spojrzał na matkę, podszedł do niej i błyskawicznym ruchem dłoni odebrał jej swoją małą pamiątkę.

-Zostaw!- Podskakując jak niedorobiony zając odłożył go na miejsce. To smutne, że jego matka musiała tylko stanąć na palcach, a on skakać by dosięgnąć półki.- To narysował kolega i chciałbym, żeby jeszcze trochę pożyło, a ty to zniszczysz.

Oczywiście Yume wybrał najwyżej położoną półkę w swoim pokoju. W porównaniu ze swoją matką nie był zbyt wysoki. Ona miała prawie metr osiemdziesiąt, a on... Ledwo powyżej metr sześćdziesiąt pięć, co z resztą wcale mu się nie podobało. Kurome, który miał prawie metr dziewięćdziesiąt wyglądał przy nim jak olbrzym... Wszyscy tak przy nim wyglądali...

-Zniszczę?- Kobieta wydawała się być szczerze zaskoczona.- Dlaczego tak uważasz?

-Zastanówmy się... Może dlatego, że czego się nie dotkniesz, to psujesz? Może dlatego, że mieszkam pod jednym dachem z szaloną kobietą koło czterdziestki, która zachowuje się jakby miała osiem lat, niszczy wszystko na swojej drodze, mimo, że jest znaną panią psychiatrą? Ile szklanek potłukłaś w tym tygodniu? Ile czajników spaliłaś?

-Och... Przestałbyś mi już wypominać te trzy szklanki... Miałam nakremowane ręce i się no... wyślizgnęły...

-Kto normalny bierze w nakremowane ręce trzy szklanki gorącej herbaty i to jeszcze nie za uszka!? Ile ty masz lat, kobieto?!

-Nie pyskuj mamusi- Powiedziała i pogroziła mu palcem. Rudy tylko przewrócił oczami i z niedowierzaniem pokręcił głową.

-A właśnie! Zostałem zaproszony na imprezę za dwa tygodnie, w sobotę. Mogę iść, nie?

-Dziubku... Ale ja wyjeżdżam, a ty nie masz żadnych przyjaciół, żeby u nich po pijaku nocować...

-Mamo! Raz, mówiłem ci już tyle razy. Nie nazywaj mnie "dziubkiem"! Dwa, mam przyjaciela! I trzy, ja nie piję. Jeszcze ani razu nie miałem alkoholu w ustach!

-Bo się nie umiesz bawić, dziecko- Odparła kobieta wzruszając ramionami.- Ja w twoim wieku to szalałam z przyjaciółmi.

-Jesteś wzorem dobrego rodzica...- Prychnął Yume z głosem przepełnionym ironią, tak jakby kumulował ją jak jakiś bohater moc przez kilkanaście półgodzinnych odcinków.

-Ty za to wzorem idealnie przesłodzonego syna. Mógłbyś czasami coś przeskrobać. Cokolwiek, bym ci mogła jebnąć moralizującą gadkę, która spłynęłaby po tobie jak woda po kaczce. A! I dziewczynę byś sobie znalazł. Nawet chłopaka. Byleby był ktokolwiek! Po za tym wydaje mi się, że jak na matkę samotnie wychowującą dziecko i porzuconą prze męża to całkiem dobrze sobie radzę. Kupić ci prezerwatywy na tę imprezę?

-Mamo!- Wrzasnął Yume i o mało znowu się nie wywalił.- Może jeszcze kupisz stroje kelnereczek, by dziewczyny mogły latać w strojach z sex-shopu!?

-Hmmm... Skoro tak ci na tym zależy... Zobaczę co da się zrobić...

- Ty siebie najpierw wylecz, a nie się za innych bierzesz...- Mruknął chłopak z głośnym facepalmem i dodał ciągle trzymając rękę na twarzy.- Wiesz co to ironia i sarkazm?

Jednak matka już go nie słuchała (nie pierwszy i nie ostatni z resztą raz). W myślach kalkulowała ile powinny wynosić koszty zachcianki syna. Po co go teraz słuchać? Pewnie chce opisać krój, kolor, czy coś tam jeszcze. W każdym razie kobieta całkowicie straciła zainteresowanie synem i wyszła z jego pokoju, nawet się nie pożegnała. Na dodatek tak trzasnęła drzwiami, że ze ściany posypał się tynk i trochę farby.

-Jak?! No cóż... Kobieta... A w szczególności ruda matka zmienną jest...- Wydukał zaskoczony chłopak. Podszedł do drzwi i ocenił skalę zniszczeń dokonanych przez płomiennowłosą kobietę. Zastanowił się przez moment i wyjął pudełko farb plakatowych. Wziął najbardziej zbliżony kolor do żółtej barwy ściany. Zaczął zamalowywać palcami drobne, białe plamki wokół framugi.  Gdy skończył odsunął się od drzwi i ocenił swoje dzieło na dostatecznie dobre.

-Od bidy ujdzie- Mruknął odstawiając farby na miejsce. Przypomniał sobie co powiedział kiedyś czarnowłosy patrząc na jego tors. Od tamtego czasu starał się codziennie ćwiczyć, mimo późniejszego złamania ręki też nie zaprzestawał treningów. Zazwyczaj było to po prostu kilka serii brzuszków i innych średnich bądź bardziej zaawansowanych ćwiczeń na inne partie ciała. Podszedł do lustra i podwinął koszulkę. Na szczupłym ciele chłopaka odznaczał się lekki kaloryferek. Chłopak nadal nie był do końca zadowolony z efektów, ale cóż począć... Musi dłużej trenować. Czego on się spodziewał? Że po samym popatrzeniu na ćwiczenia będzie miał mięśnie jak jakiś zawodnik drużyny narodowej? Jednak uśmiechnął się do swojego odbicia i przejechał ręką po mięśniach. " I co? Teraz twoja mamusia ze swoimi mięśniami mogłaby mi naskoczyć"- Pomyślał i zaśmiał się cicho. Opuścił bluzkę i rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia.

Kurome i Yume- Monogatari (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz