16. Spacer, świętowanie i wściekły nosorożec

117 17 2
                                    

- Do... Dobrze- Wyjąkał rudowłosy i ruszył posłusznie za czarnowłosym. Z resztą nie mógł inaczej. W końcu Kurome ciągnął go za sobą z dość dużym wkładem swojej wampirzej siły.- A czy mógłbyś może...

Nie zdążył dokończyć. Kurome gwałtownym ruchem przyciągnął chłopaka do siebie i objął. Szli teraz obok siebie, przytuleni. Gdy Yume w końcu ogarnął co się stało nogi się pod nim ugięły. Kurome przytrzymał go mocniej, by w razie czego mały się nie wywalił. Yume był teraz tak czerwony, że prawdopodobnie cała jego krew skupiła się w twarzy. Rudy mruknął coś niezrozumiale.

- No co? Przecież tego chciałeś. Bardzo dobrze to słyszałem- Powiedział czarnowłosy unosząc nieznacznie kąciki ust.

- No bo chciałem, ale... Ale nie czytaj mi więcej w myślach- Odparł cicho i z trudem zielonooki, po czym przylgnął mocniej do chłopaka, który zareagował na to szerszym uśmiechem.- Nie chcę, żebyś wszystko robił zanim cię o to poproszę... Bo wtedy nie wiem co się dzieje, a jednak chciałbym wiedzieć co i jak.

-Dobrze. Już dobrze. Obiecuję ci, że bez potrzeby nie będę tego robić- Odparł czarnowłosy i zmierzwił mu włosy. Dalej szli już w ciszy, w milczeniu, ciesząc się po prostu swoją obecnością. Uśmiechnięty, czarnowłosy wampir i "lekko" przegrzewający się rudy. Nie poszli na przystanek jak początkowo mieli w planach. Postanowili zrobić sobie dłuższy spacer. Całą drogę przeszli razem. Żadnemu się nie śpieszyło, więc mogli sobie na to pozwolić. Rozstali się dopiero pod domem rudego. Kurome puścił chłopaka i jakoś wyplątał się z jego przytulasa. Uniósł rękę w pożegnalnym geście i ze słowami "Do zobaczenia, Yumuś" odwrócił się i  odszedł. Rudy stał jeszcze przez chwilę i patrzył na znikającą za zakrętem sylwetkę chłopaka. Był stanowczo za szybki. Yume wolałby jeszcze postać i popatrzeć na znajomą czuprynę i bluzę. Nie chciał wracać do pustego domu i zderzyć się z nieprzyjemną rzeczywistością, lekcjami i pracami domowymi oraz z wliczającym się w prace domowe przygotowaniem obiadu. Dopiero, gdy sylwetka chłopaka całkowicie zniknęła mu z oczu i nie mógł już dłużej wmawiać sobie, że widzi swojego drogiego "przyjaciela" odwrócił się i z westchnięciem wszedł do domu. Tego co spotkało go zaraz po przestąpieniu progu kompletnie się nie spodziewał.

-Kim jest ten chłopak? Jest twój? Gratulacje! W końcu znalazł się kretyn, który chciałby z tobą być! Myślałam, że ten dzień nigdy nie nastąpi. Alleluja! Czemu nie zaprosiłeś go do środka? Jak bardzo go lubisz? Byliście już na randce? Od kiedy go znasz? Kiedy go pokochałeś? kim są jego rodzice? Doszło między wami do czegoś więcej, niż pocałunku? Masz chłopaka! Jesteś w związku! Oblejmy to!- Po tym słowotoku i gradzie pytań matka chłopaka bez czekania na jakąkolwiek odpowiedź wybiegła z holu i wróciła z butelką drogiego szampana.- Szampan, bo to jest normalnie cud!

- Nie powinnaś być przypadkiem w pracy?- Trzeźwo zauważył zaskoczony Yume, który w końcu dopuszczony do głosu zdołał coś wydukać. Zaskoczony, bo w tym właśnie momencie matka wpychała mu do ręki pełen "kieliszek", chociaż lepiej pasuje tu określenie kielich.

- Dzisiaj wyjątkowo wcześnie się spotkanie skończyło. Za was! - Wzniosła kielich pod sufit.- Nie gadaj! Chlej!

Po czym wypiła wszystko na raz. Popatrzyła pytająco na syna dolewając sobie więcej.

- No? Nie mów, że nigdy nie próbowałeś alkoholu. Chej!

Chłopak spojrzał na naczynie, po czym na matkę.

- Bo ci nie pozwolę pójść na tą imprezę, o której ciągle pierdzielisz.

Chłopak dotknął jednego z dwóch kolczyków w prawym uchu, tych od Kuromiego. Wyglądały one trochę dziwnie. W lewym uchu ani jednego kolczyka, w prawym dwa, ale jemu się podobało. "  Za Kuromiego!"- Pomyślał i upił trochę szampana.

-Co tak mało? Wszystko, młody! Wszyściusieńko!- Powiedziała kobieta, poprawiła płomiennorude włosy i wypiła kolejny kieliszek. Yume niby przypadkiem zbliżył się do stojącej obok hortensji i gdy matka znowu skupiła swoją uwagę na butelce stając pod takim kątem, by matce wydawało się, że wypił zawartość kieliszka, a w rzeczywistości podzielił się napojem z hortensją.

- I pięknie, synu! Pięknie!- Wrzasnęła kobieta i czknęła.

- Mamo?- Zaskoczony chłopak spojrzał na kobietę unosząc brwi. Po chwili z niedowierzaniem dodał.- Czy ty upiłaś się dwoma kieliszkami szampana?

- O czym ty mówisz? Jestem całkowicie trzeźwa. Po za tym to nie alkohol, tylko woda gazowana.- Kobieta rzuciła na ziemię kielich, który roztrzaskał się w drobny mak i przymierzyła się do ataku na butelkę. Przechyliła rękę i... Nic? Spojrzała się na pustą dłoń, w której jeszcze przed sekundą trzymała butelkę jakby na jej środku rósł sobie kaktus. Była pusta.- Synek... Oddaj matce buteleczkę...

Zaczęła jak kot przygotowujący się do ataku. Słysząc ton jej głosu Yume się wzdrygnął. Trzymając w rękach otworzoną butelkę, którą odebrał mamusi dla jej dobra rzucił się do ucieczki akurat w chwili, gdy kolejny kieliszek prawie roztrzaskał się mu się na głowie.

- Jezus, Maria, Józefie przenajświętszy!- Pisnął sadzając coraz większe kroki. Za nim jak wściekły nosorożec szarżowała matka wrzeszcząc jak opętana. Za fajnych ludzi musieli ich uważać sąsiedzi... Chłopak został w końcu przyparty do muru i zmuszony do:

a) wyrzucenia butelki przez okno i narażenia się na gniew matki,

b) wyskoczenia przez okno wraz z butelką.                                             

A ponieważ chłopak nie chciał w żadnym stopniu poznać gniewu szarżującego nosorożca zdecydował się na opcję numer dwa. Na szczęście byli na parterze, a okno było otwarte na oścież. Chłopak dość szybko spotkał się z twarzą i tułowiem z ziemią jak Rosjanin. Nie ważny twój stan ani to co możesz sobie zrobić, najważniejsze jest uratowanie butelki, wstał i ruszył ślepo, dość szybko przed siebie. Zatrzymał się dopiero przed wytwornymi drzwiami od "zamku" Kuromiego. Był zbyt zmęczony by zapukać. Z resztą nie musiał. Ciemnooki sam go wyczuł. Drzwi otworzyły się przed rudym prawie natychmiast. Stanął w nich zmartwiony i zdenerwowany czarnowłosy.

- Co się stało? Twoje bicie serca słyszałem nawet w podziemiach mimo tego całego hałasu- Popatrzył na chłopaka, który nie mógł wydusić z siebie słowa. Podszedł do niego bliżej, bo chciał go przytulić, uspokoić i ewentualnie wnieść do domu. Po sekundzie jednak zauważył w rękach chłopaka butelkę i wyrwał mu ją.- Co to jest? Chlałeś? Dowaliłeś tam jeszcze czegoś?

Yume dysząc pokręcił przecząco głową.

- Nie... nie... Znaczy łyka, ale... Daj mi chwilę...- Wydukał po chwili. Kurome patrzył na niego z mieszanymi uczuciami. W końcu złapał go za rękę i wprowadził do domu. Zamknął drzwi i zaciągnął chłopaka do kuchni, bo było to najbliższe miejsce z meblami, na których mały mógłby usiąść i odpocząć.

- No więc? Wy...- Nie zdążył dokończyć. Yume bardzo szybko mu przerwał, gdy tylko zdołał złapać oddech.

- Czy... Czy mogę dzisiaj spać z tobą?- Wypalił zdenerwowany.

-Co?!- Kurome spojrzał na niego zaskoczony.

- Nie! Nie o takie spanie mi chodziło! Nie chodziło o to o czym myślisz! Chodziło o przenocowanie mnie tu!- Chłopak zrobił się cały czerwony, a Kurome wybuchł śmiechem.

- Spokojnie. Jasne, że możesz tu spędzić noc, ale najpierw opowiedz mi co się stało i dlaczego chcesz nocować u mnie, a nie w domu, dobrze?- Rozwalił się na krześle jak to on miał w zwyczaju, a nogi w czarnych skarpetkach w tęczowe czaszki oparł na blacie.

Kurome i Yume- Monogatari (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz