Rozdział 3

12 2 1
                                    

Eleonora:
Zacznijmy od początku: uciekłam z domu, prawie została bym ...nawet nie chce myśleć co by się stało, uratował mnie jakiś jegomość który nagle tak wielce interesuje się moją osobą? No dobrze skoro tak. Może naprawdę jest ciekawy ?
Po wróciliśmy do hangaru by usiąść przy jakim aucie.
- Co chciał byś się dokładnie dowiedzieć ? - zapytałam zakładając nogę na nogę. Zamknął drzwi i usiadł na przeciw mnie a jego pies położy się obok jego nogi.
- To czemu uciekłaś, jak uciekłaś skoro macie jeden z najlepszych systemów alarmowych.- nachylił się odrobinę i oparł brodę na dłoniach wpatrując się we mnie. Nie będę ukrywać że czułam się dość nie zręcznie ale może on mi pomoże.
- Mój ojciec postanowił wydać mnie za mąż za znienawidzonego przezemnie chłopaka.
- Co takiego zrobił że nasza księżniczka pała do niego nienawiścią. - zaśmiał się uniósł z rozbawieniem kącik ust oraz brew. Co sprawiło ze wyglądał całkiem uroczo.
- Jest ...osobą bez kszty godności, bardzo rozpieszczony, rozpuszczony, bezczelny narcyz.
- Hola hola spokojnie. Nie rozpedzaj się tak rozumiem już - jego oczy błyszczały... to dobrze tak? Nigdy nie miałam bliższego kontaktu z innymi mężczyznami.
- Wybacz mi- przeczesałam ręką włosy i odetchnełam z ulgą że uciekłam - A z racji że nie pałam do niego chęcią to ...sprzeciwiłam się ojcu - dodałam ze smutkiem i lekkim wyrzutem sumienia - nigdy tego nie zrobiłam ale ... nie mogłam pozwolić na to żeby dyktowaloli mi za kogo mam wyść za mąż. Już i tak dyktowaloli mi całe życie.
- Czyyyli sprzeciwiłaś im się i źle ci z tym ?- zapytał zdziwiony, jak by sprzeciwianie się rodzicom było czym zupełnie normalnym.
- A ty kiedyś sprzeciwiłeś się rodzicom ? - zapytałam nieco wyniośle - zapewne tak ale ja nie. To dla mnie nowe doświadczenie tak jak ucieczka z domu.- słowa same płynęły z moich ust. Byłam na niego zła, zła o to że ... w sumie to nie wiem o co... Patrzył na mnie ze zdziwieniem po czym opuścił głowę ze smutnym uśmiechem
- Wiesz gdymym miał rodziców zapewne bym się im postawił nie raz. - zaśmiał się I popatrzy gdzieś gdzieś w dal. O nie nie nie nie co ja zrobiłam? jestem okropnym czlwiekiem.
- O Boże Gabe tak cię przepraszam nie miałam pojęcia.
- Przestań - powiedział zimno - nie potrzebuje twojego współczucia.- mówiąc to patrzył na mnie z twarzą bez żadnego wyrazu. Musze przyznać ze trochę mnie to przerażało gdyż jego wzrok był jak by...jak by mógł mnie teraz zabić bez najmniejszego problemu. Czy to źle ze poczułam coś w sercu? nie smutek tylko... nie wiem jak to nazwać ale przechodzą mnie dziwne dreszcze. Spuściłam wzrok, nie mogłam patrzeć na te piękne i zimne oczy dotknięte cheterochromią*. Miałam wrażenie ze czyta ze mnie jak z otwartej księgi. Moje serce zaczęło szybciej bić kiedy zdałam sobie sprawę z niezręcznej ciszy która zapadła. Podniosłam wzrok, on nadal tak siedział i sprawiał ze wolałabym być w domu. Nagle podszedł do mnie jego pies, powąchał moją dłoń po czym polizał parę razy. Spojrzałam na zwierzę, uśmiechnęłam się pod nosem głaszcząc go. Czarnowłosy obserwując nas nieco się rozluźnił, westchnął i poprawił się na krześle.
- Chyba Pan cie lubi - uśmiechnął się lekko.
-Pan?- zapytałam i dopiero teraz zrozumiałam ze pies nazwyam się Pan.- Oryginalnie
- Szczerze to nie miałem w tedy lepszego pomysłu.

Gabe:
Roześmiał się na to wyznanie. Jej śmiech był dziwnie cichu i jak by stłumiony. Coś czuje że ona też nie miała łatwo w życiu co mi przypomniało po co ją zatrzymałem. Jeśli mi powie jak ominęła jeden z najlepszych systemów alarmowych we Francji to będę miał ciekawy weekend.
- Nie przejmij się mną tylko porozmawiajmy jeszcze o tobie - Przytakneła. Nie no nie wierzę jaka ona jest bezbronna. Zgodzi mi się wyjawić wszystko co chce, nic prostszego w życiu nie mogło mi się przytrafić.
- Więc ...jak uciełaś? nie miałaś ochroniarzy ? Kamer ? czy...
- Czemu tak cię to interesuje ? - Zapytała nagle. Czyli nie jest taka głupia no w sumie to skoro uciekła z "twierdzy".
- Po prostu trudno mi uwierzyć że taka księżniczka mogła uciec z zamku.- wiem jak bajerować kobiety ... czekaj ona ma 17 lat, dobra to nastolatki. Uśmiechnęła się I wzruszyła ramionami.
- Tą ucieczkę planowałam od ponad dwuch lat. Zdaczylam dorobić wszystkie klucze ojca w tym te do alarmu, bramy i takich tam.- no to ładnie. Skrzyzowałem ręce na piersi i kownąłem głową z uznaniem.
- Nie spodziewałem się tego po tobie.- ta dziewczyna coraz bardziej mnie zadziwia.- Więc... co masz zamiar teraz zrobić ?
- Musze iść zamieszkać do jakiegoś hotelu albo motelu w najgorszym wypadku .
W tym momencie wpadł mi do głowy tak genialny pomysł ze Oskar mi się należy.
- Nie powinnaś iść do hotelu - powiedziałem opierają się o krzesło i zakładając nogę na nogę.
- Dlaczego niby ? - zapytała kiedy odpalałem papierosa. Czyżby była oburzona ? Och jakasz ona rozkoszna.
- Bo widzisz jesteś jednak całkiem rozpoznawalną sobą. A twój ojciec to całkiem wpływowy milioner.- zrobiłem przerwę by się zaciągnąć - Myślisz że jeśli w takim hotelu, jak by ogarneli kim jesteś to nie zadzwonili by na policje ? - zapytałem wypuszczając dym z ust na co Pan kichnął. Zastanowiła się chwilę po czym posmutniała.
- Nie pomyślałam o tym.
- Twój problem - kolejny raz skosztowałem mojej trucizny.
- Co ja mam teraz zrobić ? Nie znam nikogo kto mógł by mi pomóc.
- A jakieś koleżanki czy przyjaciółki ? - jeszcze tylko chwila i się uda. Nie wierzę że to takie proste.
- Nie. Nie mam przyjaciół, a te ze szkoły to tylko lecą na kasę. Od razu by mnie wydały - zamilkła i znowu się zastanowiła. Jej szare oczy powoli zaczynały błyszczeć...chwila czy ona ... zaraz się rozpłacze ? okej trzeba samemu to pokierować.
- W sumie to znasz mnie - skończyłem peta i zdeptałem. - Może zrobimy tak, ja ci pomogę uwolnić się od tego życia Ba nawet zacząć je od nowa. Ale będziesz mi winna przysługę dobra ?- pochyliłem się i mówię wolno by z rozumiała. Popatrzyła na mnie ale tym razem z nadzieją w oczach.
- Jaką przysługę ? Nie cielesną prawda ? -Spieła się mówiąc to. kuszące ale nie kręcą mnie nastolatki. Chociaż z drugiej strony może być dziewicą...
- Oczywiście ze nie. Bo wiesz jesteś córka samego Richarda Taylora to ze masz u mnie dług to już samo w sobie jest coś - Zaśmiałem się przyjaźnie by się bardziej rozluźniła.- W dalekiej lub nie przyszłości będę coś od ciebie potrzebował a ty Po prostu mi pomożesz. Stoi ?- zapytałem wyciągając w jej kierunku rękę. Wachała się, nie wiem czy to dobrze ale przynajmniej nie jest taka głupia za jaką ją brałem.
- A co ktoś taki jak ty mógłby chcieć ode mnie ? - nie wiem naprzykład kasy ? Hej czy ona mnie właśnie obraziła? - oczywiście z całym szacunkiem od ciebie - no, ma szczęście.
- Pożyjemy zobaczymy - uśmiechnąłem się życzliwie. Już dobrze wiem czego będę chciał.
- A co z noclegiem ?
- Powiedzmy że będę pracował nad tym by zapewnić Ci nowe życie. Nikt by nie wiedział kim jesteś była byś nową osobą. A do tego czasu zamieszkasz u mnie Więc jak ? - zapytałem lekko wyczekujaco no bo ile można się zastanawiać ?- Bo mi ręką cierpnie - Zaśmiałem się. Popatrzyła na psa, pogłaskała go i ponownie spojrzała na mnie.
- Zgoda - podała mi swoją delikatną dłoń i uśmiechnęła się.

******************************
* cheterochromia- choroba genetyczna przez którą są dwukorowe oczy czyli takie jakie ma Gabe c:

Hej Hej wiec to trzci rozdział. Wiem że strasznie długo mi szedł ale miałam małe problemy ze wszystkim. Ale już wróciła ^^

niebo w piekleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz