Eleonora:
-Panno Taylor pora wstawać- oznajmiła radośnie moja gosposia rozsuwając białe zasłony i wpuszczając światło do pokoju. Zmarszczyłam brwi spoglądając na budzik, była dopiero 11 rano a mieliśmy sobotę. Nawet w moim domu w soboty śpi się co najmniej do 12 Wstałam i podeszłam do Mary która wpatrywała się w widok za oknem.
-Czy coś się stało? - zapytałam ze zmartwieniem. Czarnowłosa odwróciła się do mnie ze sztucznym uśmiechem i pogłaskała mnie po buzi.
-Panienki brat znowu nie wrócił na noc do domu- powiedziała zrezygnowana. No tak, mój starszy brat Ken, jest kapitanem drużyny footbolowej w naszej szkole, często wraca późno lub w cale mówiąc że ma spotkanie klubowe co nie jest prawdą. Kiedyś przypadkiem zobaczyłam jak wraz z kolegami palą coś na tyłach szkoły, ale postanowiłam nie mówić o tym rodzicom bo jak zwykle by była kłótnia że jestem zazdrosna i zmyślam.
-Nie przejmuj się tym Mary- uśmiechnęłam się siadając przy toaletce rozczesując swoje złotawe włosy. Nie przepadałam za nimi miały kolor wyblakłego złota ,ale czasem wyglądały na złoty, moje oczy też jak by bez koloru mianowicie szare. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze po czym spojrzałam na czarnowłosą która wychodziła z pokoju
-Mary- zatrzymała się w drzwiach- powiesz mi co się stało? Oprócz mojego brata.
-Nic się nie martw moja złota - uśmiechnęła się- to nic strasznego. Po jej wyjściu szybko ubrałam się w białą sukienkę sięgającą mi przed kolana, krój miała prosty przez co bardzo ją lubilam. Włosy które z natury były trochę falowane związałam w warkocz. Gotowa i pomalowana zeszłam na dół do kuchni gdzie przy stole siedzieli juz wszyscy moi domownicy prócz Ken'a. Moja mama w białej koszuli idealnie oponającej jej zgrabne ciało jak na modelke przystało, dołu nie widziałam gdyż zasłaniał mi stół. Na przeciwko siedział mój ojciec również w koszuli lecz jego była czarna a on był głęboko zafascynowany swoją gazetą. Moja siostra miała zieloną sukienke z paroma cekinami, jej ciemno brązowe włosy luźno poadały na ramiona
- witaj Eleonor - uśmiechnęła się wskazując miejsce obok niej bym usiadła.
- witaj Alicjo - zgodnie z jej prośbą usiadłam obok, nalałam soku do szklanki i zaczęłam jeść jajecznice która jak zwykle była pyszna i nie naganna.
- Moja droga - zaczęła odwracając się w moją stronę- masz już prawie 18 lat więc trzeba zadać ci bardzo ważne pytanie - słowa mojej siostry nie wróżyły nic dobrego - czy masz już kogoś na oku.
Zastanowiła się chwilę.
- Masz na myśli czy mam chłopaka ... tak?
- och Eleonoro - wyrąciła moja mama- masz jakiegoś chłopca czy nie?
- Nie mamo, nie mam nikogo- oznajmiłam spokojnie słysząc zdenerwowanie w głosie kobiety.
- To doskonale, a powiedz mi czy pamiętasz może Gideona Walteryta?
Jak że mogła bym zapomnieć, Gideona jest synem znajomych mamy. Nie ma za kszty godności i jest strasznie rozpuszczony.
- tak pamiętam go.
- dobrze więc bo wyjdziesz za niego za mąż. - oznajmiła wracając do jedzenia. Mój widelec zatrzymał się w połowie drogi do ust. Spojrzałam na Mary stojącą przy stole która tylko uśmiechnęła się przepraszająco.
-Przepraszam, możesz powtórzyć?
- Ty i Gideon, będziecie małżeństwem. - tym razem odezwał się mój ojciec odstąwiajc gazetę ściągając gęste czarne brwi - posłuchaj mnie uważnie, jego rodzice to bardzo wpływowi ludzie, mają znajomości w prawie całym Paryżu. Gdybyś związała się z jego synem my także byśmy je mieli i mogli połączyć nasze firmy.
- Ale...
- Zdaje mi sie ze uczyłam cie nie zaczynać zdania od ale Eleonoro.
- Matko, ojcze może trzeba było inaczej zacząć.
- Może i masz racje Alicjo- czarnowłosy wstał od stołu, pochylił się opierając dłonie na meblu - lecz słowo zostało wypowiedziane a decyzja zapadła. Dziś idziesz się spotkać z młodym Walterytem.
Patrzyłam na niego z nie małym zdziwieniem.
- Tato nie. - powiedziałam nim zdarzyłam się zastanowić.
- Słucham? Coś ty powiedziała?
- Richard uspokuj się, ta wiadomość jest dla niej świeża. Jak zje i to przemyśli to zmieni zdanie - zapewniła go ze spokojem ale ja nie chciałam być spokojna. Jak oni mogli wyznaczyć mi kogoś takiego za męża? Jak oni w ogóle mogli mi dyktować z kim mam być ?
- Nie mamo. Przepraszam was ale nie mogę tego zrobić - Wstałam od stołu i spojrzałaml w ciemne oczy mojego ojca - całe życie robiłam wszystko co mi kazaliście by was uszczęśliwić ale Tego nie mogę zrobić. Po prostu nie mogę - powiedziałam czując pieczenie w oczach po czym pobiegłam do pokoju. Oparłam się o drzwi by następnie osunąć się na ziemię i pozwolić słonym złom spływać po twarzy. Nie chciałam tego, nie mogłam być z kimś kogo nie kocham. Prędzej czy później wróci mój brat a tato karze mu przemówić mi do rozsądku, a w tedy przyjdzie Alicja mówiąca by nie krzyczał na mnie. Ale tym razem nie będę czekać na kłótnie która nastąpi pod moimi drzwiami. Wstałam cierając łzy i podeszłam do szafy z zamiarem przebrania sie z mojej kochanej sukienki w czarne jinsy, biały top z obrazkiem pandy a na to czarną bluze z kapturem do tego trochę starte conwersy, następnie wyciągnęłam mały czarny plecak. Wrzuciłam do niego parę niezbędnych rzeczy typu telefon, słuchawki, pare ubrań, bielizne oraz kieszonkowe ale nie wiem czy 2 tysięcy mi wystarczy, szczerze to nigdy nie wychodziłam do miasta czy nie jeździłam do koleżanek bo ich nie miałam. Raz poszłam z Alicją do centrum handlowego ale szybko przyjechał po nas szofer z prośbą od ojca byśmy wracały i więcej nigdzie nie chodziły. Ale teraz nie chciałam pójść na zakupy tylko chciałam uciec, uciec z tego złotego więzienia. Od płaczu rozmazał mi się makijaż wiec postanowiłam go zmyć aż tak niezbędny mi nie był. Po cichu otworzyłam drzwi rozglądając się za służbą czy kimś z rodziny. Stwierdzając że nikogo nie ma poszłam szybko na dół, słysząc kłucacych się rodziców przyspieszyłam krok kierując się do wyjścia dla służby po czym zaczęłam biec, biegłam ile sił w bogach bo wiedziałam że muszę jeszcze minąć ogród oraz ogrodzenie. Na szczęście miałam celujacy z wychowania fizycznego dzięki czemu pokonałam trasę bez trudności, nawet nie zwracałam uwagi na ogrodników pracujących przy kwiatach. Bedąc kawałek za bramą oddzielajacą mój dom od reszty świata zaczęłam się śmiać i patrzeć w chmury. Jeszcze nigdy nie czułam się taka wolna, ucieczkę planowałam juz od jakiegoś czasu ale tak szczerze nigdy nie myślałam że się na nią zdobędę. Szczęśliwa i lekko zmachana zaczęłam iść przed siebie tylko był problem że za bardzo nie wiedziałam gdzie.Gabe:
Był jakoś blady świt o 12 w południe kiedy mój pies przypomniał mi o swoim istnieniu
- Pan daj mi jeszcze chwile- z rzuciłem owczarka z kołdry okrywając się nią szczelnie ale on musiał ją ze mnie zedrzeć siłą. Zrezygnowany usiadłem na łóżku by popatrz na psa który siedział sobie jak by niby nigdy nic.
- To co chcesz na dwór?- na ostatnie słowo przechylił głowę i popatrzy w dół na drzwi od changaru. Chwyciłem pilota wiszacego nad łóżkiem i nacisnołem czerwony guzik a drzwi otworzły się tak głośno że mnie rozbudzły, na dodatek Pan zaczął szczekć gdy zbiegał po schodach. Wstajac ubrałem jakieś jinsy leżące na podłodze po czym poszedłem do kuchni, zrobiłem kawy i oparłem się na poręczy dzielącą moje piętro od warsztatu na dole. Zgarnołem czarne włosy niesfornie wpadajce mi na oczy i westchnołem zdając sobie sprawę że będę musiał zrobić dwa auta a potem jechać z Polem na zakupy. Przeciągając się strzykneło mi parę kości
- Uuu co za nie przyjemny dźwięk - zaśmiał się czarnowłosy mężczyzna stojący przy aucie klienta.
- nawet go nie dotykaj - Jean czyli mój starszy brat z którym się wychowałem po tym jak matka umarła, a ojciec zwiał. Łatwo było powiedzieć że to mój brat obydwoje mieliśmy czarne włosy tyle że ten cwel zrobił sobie dredy, nasze oczy były nieco inne, on miał czarne a ja jedno brązowe drugie niebieskie po matce.
- tylko zerkne, w prawdzie to ja cie o nich uczyłem- zaśmiał się wchodząc na górę.
- Aha ty mnie uczyłeś jak je odpalać albo wykręcać części. - pokazałem głową na ekspres by wziął kawy. Usiedliśmy do stołu a mój brat wyjął jakąś nieieską mapę, od razu widziałem czego chce.
- Schowaj to- oparłem się nogami na stół zapalając papierosa, te tematy nadal były dla mnie drażliwe
- Gabe posłuchaj to prosta akcja, musisz tylko...
- Nie! - krzyknołem nie dając mu dokończyć - skończyłem z tym, teraz jestem zwykłym mechanikiem
- Czy aby takim zwykłym ?
- Co masz na myśli?
- Dorabiasz gdzie po bokach prawda?
-Jean... - ta rozmowa coraz bardziej mnie męczyła.
- Inaczej nie było by cię stać na to mieszkanie - mówiąc to dał nogę na nogę i zaczął bawić się koralikami na dredach. Mieszkaniem bym tego nie nazwał po prostu jakiś stary changar który umiejętnie przerobiłem.
- Może raz czy dwa- nie lubiłem kłamać a w szczególności jemu kiedy chodziło o dawne lata.
- Noo widzisz -wstał i poklepał mnie po plecach- z zabijania sie nie wyrasta- szepnął mi do ucha. Stojąc przy schodach popatrzył na mnie mówiąc- A jak będziesz jednak chciał te robotę - mówiąc to rzucił mi zwinięte plany budynku, bez problemu je złapałem- wiesz gdzie mnie szukać. Hej Panie - poczochrał psa po głowie po czym wyszedł. Oparłem głowę o oparcie krzesła i zaciagnołem się trującym dymem zastanawiając się nad ofertą brata.******************************
Hej hej hej, a więc tak kończę pierwszy rozdział nieba w piekle ^^
Mam nadzieje ze wam się spodoba i zostawcie komentarz, a jak się nie spodoba ... to też proszę o komentarze postaram się poprawić. To moja pierwsza książka więc mam nadzieję że jej nie schrzaniłam na wstępie ;-;Pozdrawiam SawaEni <3

CZYTASZ
niebo w piekle
RomanceEloenora- Złotowłosa Bogata dziewczyna wcale nie rozpieszczana przez swoich rodziców, wszędzie zakazy i nakazy. Zawsze słuchała ich starając się być idealna tak jak jej starszy brat i siostra. Ale kiedy karzą jej wyjść za mąż za kogoś kogo nawet nie...