Rozdział 2

30 2 5
                                    

Eleonora:
Nigdy nie myślałam że wieczorem Paryż może być tak piękny. Wierza Eiffla właśnie zaczyna się rozświetlać a co będzie jak już zapadnie zmrok? Jak że piękna musi w tedy być. Tego widoku nigdy nie widziałam z domu ... no moze jakąś malą wierzyczke ale nigdy z blisks, a teraz nie żałuję że uciekłam bo tak szczerze to na początku wątpiłam, ale tak będzie najlepiej. Byłam już w paru sklepach kupić jedzenie i picie którego zapomniałam, ale nie wydawałam za dużo pieniędzy musze w końcu oszczędzać bo nie wiem ile będzie kosztował nocleg ani na jak długo mi wystarczy tych pieniędzy... Po drobnym zastanowieniu stwierdzam że nie przemyślałam tego zbyt dobrze. Nie wiem gdzie się zatrzymam, nie wiem czy nie wzięłam za mało pieniędzy a najważniejsze że nikogo nie znam. Nie mienie żadnych bliższych znajomych jednak nie jest zaletą. Przechodząc obok jakiejś restauracji zobaczyłam w niej rodzinę, zwykłą rodzinę która wyszła sobie do miasta na obiad i śmieją się, zastanawiałam się czy moja rodzina tez by tak mogła. Jednak szybko wyrzuciłam te myśl z głowy i poszłam dalej, ojciec zapewne by od razu się nie zgodził, mama powiedziała by ze ma lepsze rzeczy do roboty ,a Ken jak zwykle że ma " spotkanie klubowe". Jedynie Alicja by chciała iść ale i tak nie mogły byśmy. Nie minęła chwila a na ulicach zaczęło powoli robić się coraz ciemniej wiec postanowiłam poszukać noclegu tylko ze ... nie wiedziałam gdzie jestem, a ulice coraz bardziej robiły się puste. Postanowiłam iść przed siebie bo przecież to Paryż tu co chwile są jakieś hotele czy motele. Właśnie w oddali jakiś zobaczyłam kiedy to dwaj mężczyźni zastawili mi drogę.
- A panienka tak się nie boi iść sama?- zapytał jeden z nich. Czuć było od nich alkochol i mimo że moje serce ze strachu zaraz wyskoczy mi z piersi to przypomniałam sobie jak siostra uczyła mnie jak powinno się postępować w takich sytuacjach. Być cicho albo coś tam powiedzieć.
- Nie, a teraz przepraszam ale się spieszę - postanowiłam się odezwać i ich ominąć.
- Naprawdę? To już się nie śpieszysz - zaśmiał się i złapał mnie za rękę którą szybko mu wyrwała i pobiegłam w przeciwnym kierunku.
- Hej ty!- krzyknął i zaczęli biec za mną
- Nie chcesz się z nami zabawić ?- tym razem zaśmiał się ten drugi wiec przyśpieszyłam. Co robić w takiej sytuacji to już mi Alicja nie mówiła zatem sama pomyślałam.
- Pomocy! - krzyknęłam nie zatrzymując się. Jak to jest możliwe że wszyscy będący obecnie na ulicy udawali ze tego nie widzą ?

Gabe:
-Cholerny Pole- westchnąłem w siadając do auta odpalając papierosa- musiał przymierzać te swetry po pięć razy i jeszcze miał czelność prosić bym go pod wiózł do domu- spojrzałem na Pana który dziwnie mi się przyglądał po czym kichnął na mnie. Chyba nie podoba mu się zapach papierosa wiec zatrzymałem się by go wyrzucić
- Pomocy!- usłyszałem krzyk i zobaczyłem biegnącą dziewczynę którą goniło dwuch jakiś gości. Szybko otworzyłem drzwi obok psa
- Pan! Bierz ich! - krzyknąłem, od razu rzucił się do biegu szczekając ,a ja za nim. Po chwili już gryzł jednego z nich w nogę jednak ten drugi zdążył złapać dziewczynę wiec podbiegłem, wykręciłem mu rękę dzięki czemu puścił ją a ja mogłem go spokojnie walnąć w twarz ze dwa razy. Blądynka patrzyła na mnie ze zdziwieniem a zarazem wdzięcznością.
- D- dziękuję - powiedziała niepewnie zakładając kosmyk włosów za ucho. Widać było ze jest w lekkim szoku
- Hej, wszystko okej?- zapytałem kładąc jej rękę na ramieniu. Wzdrygła się odrobinę przez co szybko zabrałem rękę, objęła sie ramionami i pokręciła głową. Pan przybiegł zadowolony, spojrzałem na drugiego mężczyznę ale jego juz nie było. Odsunęła się od psa z większym strachem w oczach chyba przestraszyła się owczarka.
- Nie bój się, Pan ci nic nie zrobi- powiedziałem spokojnie klękając na ziemi głaszcząc psa, na co ona chyba się przekonała bo podeszła niespiesznie i również przyklękła by go pogłaskać z uśmiechem na twarzy. Ładnie się uśmiechała- tak jak ja- dodałem na co spojrzała mi w oczy i może to przez światło ale chyba miała szare oczy.- podwieść cie gdzieś? Zastanowiła się po chwili mówiąc
- Do jakiegoś pobliskiego chotelu- to było bardziej pytanie niż stwierdzenie.
- jakie...
-obojętnie- weszła mi w słowo i spuściła wzrok. Westchnąłem, wstając otrzepałem spodnie i po dałem jej rękę by również wstała. Chwyciła ją ostrożnie , Boże jaka ona była miękka i delikatna jakby była lalką albo księżniczką. Na szczęście nie byliśmy daleko od auta wiec szybko do niego dotarliśmy. Otworzyłem jej drzwi by wsiadła, sam nie wiem dlaczego to zrobiłem może dla tego że chciałem być dla niej miły? Właśnie prawie została by porwana albo gorzej... Pan wskoczył przez moje okno na co blądynka krzyknęła z zaskoczenia. Zaśmiałem się za co skarciła mnie wzrokiem
-to nie było śmieszne - ziewnęła i oparła się o okno. Zanim się obejrzałem zasnęła a my byliśmy dopiero w połowie drogi do hotelu. Nie miałem serca jej budzić wiec postanowiłem że przenocuje u mnie w końcu mam kanapę na wszelki wypadek. Po około pół godzinie byliśmy u mnie w changarze. O dziwo Pan przez cały czas siedział cicho i co chwile zerkał na nią. Najdelikatniej jak umiałem wziąłem ją na ręce, nie zdziwiło mnie że była bardzo lekka. No istna księżniczka. Już miałem położyć ją na kanapie kiedy to pies cicho zaskomlał.
- no co?- wyszeptałem a pan popatrzył na moje łóżko.
- o nie, nie będę spał na kanapie.-uparłem się ale owczarek znowu zaskomlał- ech, no dobra. - jak to możliwe ze słucham się psa? Położyłem ją na łóżku i przykryłem kocem a sam poszedłem na kanapę. Pan podszedł do mnie by polizać mi nos po czym odwrócił się i ułożył obok księżniczki.
Następnego dnia obudziłem się dość wcześnie mianowicie o 10, a nasza księżniczka jeszcze spała. Postanowiłem być miłym człowiekiem i obudzić ją. Po cichu podszedłem ale Pan podniósł łeb i zaczął warczeć.
- ooo serio?- zapytałem zrezygnowany i skierowałem się do kuchni by najpierw zrobić śniadanie a potem ją obudzić. Szybko zaparzyłem kawy i usmażyłem jajecznice bo tylko to jak na razie umiem gotować. Usłyszałem szelest pościeli i zobaczyłem jak pewna blądwłosa dziewczyna patrzy na mnie z nie małym zdziwieniem.
- Witaj- przywitałem się grzecznie i wróciłem do smażenia, ale kiedy ona nadal tak siedziała pomyślałem ze coś jest nie tak i w tedy sie zorientowałem że mam na sobie tylko spodnie od dresu. Uśmiechnąłem się.
- podoba ci się ten wodok?- zadziorny uśmiech nie schodził mi z twarzy. Dziewczyna zarumieniła się lekko i spuściła wzrok, nie mogła mieć więcej niż 17-18 lat. Podeszłem do niej spokojnie, widząc jej niepewność w oczach usiadłem na skraju łóżka.
- Hej, nie bój się nic ci nie zrobię obiecuje.- Uśmiechnąłem się przyjaźnie- jestem Gabe.
-Eleonora- popatrzyła mi w oczy a ja jej i rzeczywiście były szare.
-Eleonora? -powtórzyłem zdziwiony - tak pełnie?
-Tak
- Nie masz zdrobnienia ?
- Po co mi?- zapytała jak bym to ja był nienormalny
- Czekaj... zawsze mówiąc ci Eleonora? Nie masz przezwiska?
- Nie... nigdy nie miałam - oho, coś mi tu wieje samotnością.
- Dobra, a będzie ci przeszkadzać jak będę mówił ci ...Elen?
-Elen- powtórzyła niepewnie- ładnie- uśmiechnęła się
- Więc - wstałem wciąż nie mając na sobie koszulki - powiesz mi teraz gdzie mam cię zawieść?
Nic nie powiedziała tylko patrzyła gdzieś w dal
- pod wierze Eiffla
- nie wiem czy wiesz to daleko stąd, ale okej. Skoro tak to chodź zjemy i cie tam zawiozę.
- Gdzie tak właściwie jesteśmy?- zapytała wstając i podchodząc do stołu.
-Na obrzeżach Lion'u.
- Co? Aż tak daleko?- to był dla niej serio szok.
-Tak, coś ci nie pasuje?- nałożyłem jej śniadanie na talerz, podałem bułkę i nalałam kawy.
- Nie, nic tylko... nic - westchnęła pocierając ręką szyję i zaczęła jeść. Było widać ze coś ją martwi ale co mnie to obchodzi życie takie jest. Zawsze coś jest nie tak. Po chwili zjedliśmy i byliśmy gotowi do wyścia kiedy to z kieszeni wypadła jej legitymacja. Chciała ją szybko podnieść ale wyprzedziłem ją.
- Dziękuję- powiedziała i chciał wziąść papiery.
- Czekaj... mogę zobaczyć zdjęcie ? - jej oczy rozszerzyły się
-Nie to stare zdjęcie i nie lubię go pokazywać.
-Oj daj spokój, tylko zerkne- zaczęła skakać i próbowała zabrać dokument ale bylem od niej wyższy wiec z łatwością mogłem zobaczyć jej legitymację. Na zdjęciu wyglądała praktycznie tak samo ale w tedy popatrzyłem na dane osobowe...
-Eleonora Taylor- powiedziałem teraz ja w szoku i popatrzyłem na nią, przestała skakać u zabrała mi dokument.
- Jesteś córką Richarda Taylora? Tego milionera?
- Nie, wiesz ile Taylorów żyje we Francji?- spodziewałem się złości ale zamiast niej był spokój.
-Tak wiem i żyje ich mało, a poza tym jesteś do niego podobna.- westchnąłem - to może zawiozę cie do domu?
-Nie!- krzyknęła szybko co mnie zdziwiło, nawet Pan podniósł głowę -nie, nie trzeba ja tylko musze znaleść jakiś nocleg i tyle. Dalej dam sobie radę.
- Wiesz nie chce ci psuć planów ale na pewno się o ciebie martwią i zgłosili twoje zaginięcie.
- Uwierz mi że moja ucieczka nic ich nie obchodzi.- powiedziała ze złością i smutkiem w oczach ale nie w głosie. No, no, no... czyli córcia milionera uciekła z domu, dotarła do Lion'u i ma chyba trudno w życiu przez co nie ma znajomych. Postawiłem jej torbę na ziemi i odłożyłem klucze od kii na stole.
- Co się stało? Myślałam że jedziemy
- Później, bo teraz mnie obchodzi czemu uciekłaś- tak naprawdę to obchodzi mnie w dużej mierze co się dzieje w tej "wspaniałej" i jak że znanej Francuskiek rodzinie.

******************************

niebo w piekleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz