Rozdział 2

909 94 12
                                    

~ Mia ~

FBI przeniosło mnie do Londynu w sprawie Zabójcy z Lilią. Każdy wie jaką cenioną osobą jestem wśród policjantów i detektywów. Pomagałam przy najtrudniejszych i najgłośniejszych zbrodniach. Dzięki mnie znalezienie sprawcy zazwyczaj było przyśpieszone o kilka miesięcy. Czasem dziwi mnie to jak głupi potrafią być ludzie, którym powierza się dane sprawy, nie patrzą na najważniejsze dowody sądząc, że są to mało istotne wskazówki... Aż boję się kogo dostanę do pomocy, albo będzie stwarzał same problemy, albo po prostu będzie miał w dupie całą sprawę.
Wchodzę do gabinetu głównego komendanta, na moje oko ma 40-stke na karku, jest umięśniony i jak na swój wiek ma niezłą sylwetkę, zalążki siwych pasm w czarnych jak smoła włosach, mocno opadające powieki i zmarszczki wskazują na to jak ciężko jest mu tutaj pracować. Kurcze, chyba będzie gorzej niż myślałam.
- Panna Mia Laine, miło widzieć tak młodą i zdolną kobietę w swoim progu. Cóż, myślę, że jesteś obeznana w całej sprawie. - mężczyzna opiera łokcie o blat biurka i splata ze sobą swoje duże, wysuszone dłonie. - Przydzielimy Pani pomoc, właściwie zaraz powinien.. - i w tym momencie w progu drzwi pojawia się dobrze zbudowany, wysoki blondyn o niebieskich tęczówkach i szerokim, pięknym, białym uśmiechu. Chowa paczkę fajek do kieszeni marynarki i spogląda na mnie, jednak w jego wzroku... Jest coś co nie daje człowiekowi spokoju, został zraniony i to głęboko, próbuję odrzucić to gdzieś w głąb siebie, na dalszy plan ale nutka smutku wciąż pozostaje w jego oczach. Wpatruję się we mnie tak samo intensywnym wzrokiem jak ja w niego, jakby widział we mnie kogoś znajomego, kogoś kogo bardzo kochał, ale go stracił. I trwamy w tej ciszy chyba zbyt długo, bo komendant, który siedzi za biurkiem głośno odchrząknął.

~ Niall ~

Kurwa stoję w tym gabinecie jak wmurowany.. Ta kobieta, ta przepiękna kobieta o ciemnych, krótkich brązowych włosach, pięknych piwnych tęczówkach i nieskazitelnie pięknej urodzie przypomina z twarzy moją matkę, u której zaraz po zaginięciu Maxa wykryto złośliwego raka. Dwa miesiące temu zmarła, pochowaliśmy ją wraz z Gregiem i od tamtego czasu zostałem sam, zupełnie sam. Mój starszy brat wcale się do mnie nie odzywa, nie kontaktuje ze mną, on, zresztą jak wszyscy obwiniają mnie o śmierć naszego kochanego małego chłopca... I kurwa, mają rację, to wszystko była moja wina, nie potrafiłem go nawet przypilnować, a teraz nie potrafię uratować tych dzieci, biednych dzieci które giną, a kilka dni później znajdujemy ich ciała, porzucone gdzieś w kompletnie innym miejscu niż poprzednio.
Z zamyśleń - podobnie jak młodą dziewczynę - wyrywa mnie gest mojego szefa, tak, daruj sobie dla odmiany głupkowate teksty.
- Niall Horan, główny detektyw w tym budynku, wygląda na to, że wspólnie będziemy szukać Zabójcy z Lilią. - ujmuje moją dłoń, taka krucha, malutka, dokładnie jak mojej matki. Żadna dziewczyna nie działała na mnie w tak zaskakujący sposób od bardzo, bardzo dawna. Ściskam jej dłoń czując bijące od niej ciepło, i przysięgam że nie mam pojęcia dlaczego, ale mam chęć by to ciepło zagościło w moim życiu.
Weź się w garść Horan, po prostu dawno nie bzykałeś żadnej laski i właśnie masz objawy braku ulżenia sobie w tej kwestii.
- Mia Laine, miło mi Pana poznać. Cóż.. Na to wygląda. - widzę jak przez jej twarz przenika nieśmiały uśmiech. Onieśmielam ją?
- Dobrze, myślę że pora by detektyw Horan pokazał Pani wasz wspólny gabinet. - Ja pierdole, jak ten kutas mnie wkurwia, patrzy na mnie tym swoim wzrokiem mówiącym: "Twoja praca wisi na włosku, lepiej żebyś dzięki niej zdobył jakieś nowe dowody".
Wywracam oczami i nie wiem dlaczego ale czuję poczucie winy, znów myślę o Maxie i o tym jak bardzo jestem do dupy, a ten fagas udowadnia mi to za każdym razem. Jestem wkurwiony. Wychodzę z jego jakże zjebanego gabinetu i kieruje się w kierunku mojego, ach no tak, zapomniałem, to już nie tylko mój gabinet. Nawet nie sprawdziłem czy Mia idzie za mną. Wzdycham cicho, kiedy przepuszczam ją w drzwiach i zamykam je za nami, zabieram głos.
- Strasznie Cię przepraszam, ale on.. - wywracam oczami mając na myśli szefa - Potrafi być kurewsko wkurwiający. Nie chce żebyś myślała że jestem takim samym nieudacznikiem i kutasem jak cała reszta tutaj.
No w sumie to jesteś nieudacznikiem Horan, nie potrafiłeś nawet uratować własnego brata. - odzywa się gdzieś w głębi moją podświadomość. Zsuwam ją na dalszy plan i dopiero teraz orientuję się jak nadzwyczaj spokojnym głosem mówiłem do kobiety przede mną. Rany, co ona ze mną robi? Stoi i chwilę patrzy na mnie po czym uśmiecha się już śmielej, ma śliczny uśmiech.
- Nic nie szkodzi. - kiwa głową na znak zrozumienia - W zupełności Cie rozumiem i nie martw się, może na początku myślałam że kogoś takiego mi przydzielą, ale patrząc na Ciebie jestem przekonana, że taki nie jesteś, spokojnie. - poszerza swój uśmiech przechylając głowę w bok, patrząc we mnie swoimi pięknymi, błyszczącymi, piwnymi tęczówkami. Dlaczego mam wrażenie, że ona z jakiegoś powodu mi współczuję? Nie chce współczucia, nie potrzebuje go, umiem zadbać sam o siebie.
Kiwam głową i wskazuje dłonią na puste biurko po drugiej stronie pokoju, jest naprzeciw mojego, jednak w znacznej odległości od siebie. - Twoje biurko, nie mają tutaj jakiś.. Zadowalających warunków. - wzruszam ramionami.
Co prawda to prawda, jesteśmy w jakiejś małej klitce, szare ściany, nie żeby były pomalowane na szaro Kiedyś były białe z czego dobrze się orientuje, ale przez brud stały się takiego koloru jak teraz. Tak, super by było gdyby sprzątaczki wywiązywały się ze swojej roboty. Na jednej ścianie widnieje okno, dość duże, zasłonięte uwaga, szarymi roletami, kurwa co za pomysłowość. Na ścianie naprzeciw okna znajduję się wielka korkowa tablica, nie wiem po co ona aż na całą ścianę ale niech będzie. No i jak wspominałem, w dwóch naprzeciwległych kątach znajdują się biurka, z jakąś beznadziejną lampką która daje w nocy chujowe oświetlenie i laptop, chociaż tutaj się postarali, najnowsza wersja Maca ze wszystkimi ważnymi dla detektywa programami, tutaj mają u mnie plus.
Mia podchodzi do swojego biurka, przejeżdża dłonią po jego blacie i rozgląda się dookoła, otwiera już usta by coś powiedzieć ale nagle do naszego gabinetu wpada komendant.
- Znaleziono nowe ciało, tuż przy drodze wyjazdowej obok torów kolejowych, macie się tam zjawić za 3 minuty. - rzuca wkurwiony i wychodzi.
Spoglądam na kobietę i oboje robimy ten sam ruch - wychodzimy z pomieszczenia i kierujemy się prosto do mojego wozu. Nikt nic nie mówi, zapinam pas i przekręcam kluczyk w stacyjce wyjeżdżając na główną drogę.

Kurwa kolejne dziecko, a wczoraj znowu ocknąłem się w jakiejś ciemniej uliczce pod lampą, kilkanaście przecznic od miejsca w którym ostatni raz byłem. W dodatku w dłoni znów trzymałem kwiatek lilii, taki sam jaki zawsze ma przy sobie ofiara. Nawet nie wiecie jakie to uczucie kiedy nie pamiętasz co robiłeś i gdzie byłeś. Albo ktoś robi mi naprawdę zjebany żart, albo to ja odpowiadam za te wszystkie morderstwa.

Lilia | N.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz