~Jak się miewasz? Mam nadzieje, że dobrze. Tutaj u mnie jest... niezbyt, ale nie martw się! Zawsze jeszcze mam tą cząstkę determinacji w sobie. Mam nadzieję, że nigdy nie zniknie. A tak poza tym chciałbym opowiedzieć ci historię rdzenia... moją historię... ale na to przyjdzie czas. Do zobaczenia!
***
Nigdy nie miewałam koszmarów. Jak już to miałam sny o tym jak dryfuje po białej przestrzeni razem z moją duszą.
Serce wydzielało zawsze z siebie takie ciepło.
Dzisiaj dla odmiany przyśniła mi się czarna przestrzeń, która nawet podłogi nie posiadała. Niepewnie wstałam z dziwnego podłoża, słysząc za sobą dźwięk łańcuchów.
Obróciłam się gwałtownie w tamtym kierunku. Nie żeby coś, ale nie wiedziałam, że mój mózg lubi takie shizowe rzeczy.
Przede mną klęczała dziewczynka - idealna kopia mnie w dzieciństwie, przykuta łańcuchami, na rękach, na nogach, na głowie i nawet, na plecach.
Gwałtownie uniosła głowę, a moim oczom ukazały się jej rubinowe oczy jak i jej przerażający uśmiech. Zachichotała cichutko, a jej łańcuchy znowu zaszeleściły.
~ A kogo my tutaj mamy? Frisk. Przyszłaś nareszcie mnie odwiedzić? ~ powiedziała delikatnym głosem dziewczynka.
- *Czym ty jesteś? - spytałam stanowczym głosem.
~ CZYM? A NIE RACZEJ KIM? NIE PAMIĘTASZ MNIE JUŻ? TO JA CHARA.
Chwyciłam się za usta. Gwałtownie. Przerażona.
- *Chara? To ja przypadkiem... nie usunęłam ciebie z pamięci? Nie usunęłam cię z tego wszystkiego? Z mojego życia... - spytałam samą siebie drżącym głosem.
Zaśmiała się i przechyliła głowę. Łańcuchy znowu zaszeleściły, jej wyraz zmienił się. Zamiast czerwonych oczu miała czarne, puste, przesiąknięte nienawiścią. Z jej oczu zaczęło coś kapać.
~ Oh.. jakie to smutne. Widzisz kochana. Ja nigdy nie zniknę, chodź byś próbowała, nigdy mnie nie usuniesz z tego świata. Ja w sumie każdego innego.
Szarpnęła za łańcuchy i upewniając się, czy na pewno może wstać i wstała powoli krocząc do mnie. Jej łańcuchy nie powinny pozwalać jej na ucieczkę z tamtego miejsca, ale ona po prostu kroczyła uśmiechając się z przechyloną głową.
Kiedy znalazła się przy mnie schyliła się, gdyż moje nogi odmówiły posłuszeństwa i trochę się osunęły na dół.
Dotknęła mnie najpierw delikatnie rękoma, a potem szarpnęła za ramiona zbliżając się tak blisko mojej twarzy, że wręcz stykałyśmy się nosami. Jej maź, która ciekła jej z oczu zaczęła kapać na moje policzki. Paliło mnie to, ale nie krzyczałam. Po prostu płakałam.
~ A teraz może porozmawiamy troszeczkę o tobie. Kończy ci się determinacja i nie tylko Frisk. Słabniesz, czuje jak twój organizm się niszczy. ~ zachichotała odsuwając się na bezpieczną odległość. Przeszyła mnie tymi oczyma na wylot i szepnęła coś, tak cicho, ale tak głośno, że obiła się o moje uszy echem. ~ Umierasz i niestety nic z tym nie zrobisz
***
Obudziłam się z krzykiem.
Byłam strasznie spocona, a z moich oczu nadal leciały łzy.
Chwyciłam się za twarz rękoma, przyciągając nogi do siebie, próbując się uspokoić.
Umieram?
To akurat od dawna wiem. Niedługo stracę determinację, i będę musiała wkroczyć na ponów do prawdziwego laboratorium. Ale wiem, że to mnie nie utrzyma na długo. Tak czy siak niedługo po prostu się rozpuszczę.. po prostu zniknę.
CZYTASZ
Game Over. |Undertale (Edytowane)
FanfictionAktualnie Edytowane. Po uwolnieniu całego podziemia Frisk zaczyna mieszkać ze swoją 'mamą' Toriel. Po kilku latach wyprowadza się i zaczyna się usamodzielniać. Ale nie wszystko idzie po jej myśli. Zaczynają nawiedzać ją koszmary, a sama zaczyna mieć...