7| Void.

1.4K 128 33
                                    

Nie wiem ile minęło czasu zanim wyszłam z tego transu.

W głowie kłębiło mi się tyle pytań, że moja głowa wręcz nie wytrzymywała pod tym natłokiem. Spojrzałam na kwiata ech. Tak naprawdę zastanawiało mnie co on tutaj robił. Toriel nie wspominała o żadnym kwiecie ech zasadzonym w swoim ogrodzie. Chwyciłam się za ramiona.

Ale jestem głupia. Powinnam myśleć, raczej, o tym mężczyźnie co do mnie zadzwonił w laboratorium, albo o słowach Sansa, albo nawet o głupim sensie istnienia. A ja myślę o tym kwiecie.

- *Boję się, Boje się, Boję się. - Szeptało w kółko i wciąż.

Pociągnęłam nos i otarłam łzy. 

Z mojego oddechu powstawała para, a ja jak taka głupia stałam w mokrych skarpetkach, bez kurtki. Jak teraz w takim stanie wejdę do domku Toriel? W sumie i tak wyjdę na głupią. Przyszłam po Sansa, a ten walnął prawdziwym tekstem z życia wziętego i uciekł.

Spojrzałam w górę przymrużając oczy.

Gwiazdy nadal tak pięknie lśniły. Nie na tyle co w Wodospadach, w podziemiu. Sans powiedział mi kiedyś, że kochał patrzeć na te świecące cosie na suficie w podziemiu. Dlatego kiedyś pracował przy lunecie. Ale teraz gdy zobaczył je na żywo i tak nie potrafi przestać na nie patrzeć.

Zawiał chłodny wiaterek, a ja wzdrygnęłam się czując jak zaczyna mnie boleć gardło. 

Ale bałam się tak naprawdę wrócić do domku Toriel. Pewnie zatrzymała by mnie tam i kazała zostać puki nie od choruję.

Niechętnym krokiem zawróciłam. 

Ulotnym wzrokiem spojrzałam na drzewo. Nic się nie zmieniło, po za tym, że miał na sobie śnieg. Kichnęłam w bok i pośpieszyłam swój krok, przy okazji zaglądając przez okno. Nie było Sansa, ale wszyscy bawili się w najlepsze. Śmiali się. Cieszyli się. 

Czemu czułam się mimo wszystko tak pusto.

Przez chwilę obraz mi się zamazał, a ujrzałam dwa przyciski.

Kontynuuj                      Reset

Przetarłam szybko oczy. Nie. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie przywołam je do istnienia. Przecież powinnam się cieszyć tym co mam. Mimo tego, że wszystko tak cholernie się komplikuje.

Otworzyłam drzwi, czując teraz tak naprawdę straszną różnicę temperatur. Czułam się rozgrzana i prawie nie czułam nóg. 

- *Pfff... Przecież ja zawsze będę głupia. Heh... - Powiedziałam cicho do siebie wkraczając do salonu, starając się nie obijać o meble. 

Pierwszym, którym mnie zobaczył był to Papyrus.

Uśmiechnęłam się do niego starając ukryć to jak okropnie się czuję. Podbiegł do mnie szybko, zasłaniając mnie swoim ciałem.

- Oh. Frisk wróciłaś? Gdzie Sans? - Spytała Toriel patrząc w moim kierunku, chociaż sama nie wiedziałam czy na pewno patrzy na mnie, czy na Papyrusa, który przyklęknął przy mnie.

- Sans poszedł sobie? - Szepnął, innym głosem niż zazwyczaj od niego słyszałam.

- *Mhym. - Powiedziałam zachrypniętym głosem. Odkaszlnęłam w bok.

Wyglądał przez chwilę na zamyślonego, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. 

- Pójdziemy do mojego i Sansa domu ok? - Powiedział chwytając mnie za ramiona.

Game Over. |Undertale (Edytowane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz