Rozdział 3: Biały Wilk

366 14 2
                                    


Śniłam o moim życiu przed tym wszystkim. Przed tym całym gównem. Lekcja matematyki. Monotonne słowa pani Bus, które co jakiś czas były przerwane sucharem. Klasowe gwiazdeczki i typowe dupki. Wyzywanie i obrażanie. Rutyna.

Podniosłam swoje ciężkie powieki. Ze snu zbudziły mnie przekleństwa i wyzwiska. Po chwili usłyszałam bardzo ciekawą składankę:

- No jasna cholera... Pierdolona mać... Co do chuja z moją szyją? Mało pamiętam... Jaka kurwa mi to zrobiła?

- Tak zwana kikimora - powiedziałam leniwie wstając z łóżka i ziewając - stwór żyjący na bagnach, plujący w podobny sposób jak wipper.

- Oo, widzę, że znawczyni się znalazła - uśmiechnął się krzywo.

- Usłyszeć to z ust wiedźmina, bezcenne - odpowiedziałam z wrednym uśmieszkiem

- Skąd to wiesz? - warknął, jego źrenice się zwężyły a mięśnie szczęki mocno zacisnęły.

- Hmm... Może po tym? - odparłam wskazując na medalion zawieszony na jego szyji - A zdradzisz mi może swoje imię? Czy mam ci mówić ,proszę pana'? - powiedziałam sarkastycznie.

- Byłoby miło - uniósł kąciki ust - Geralt. Geralt z Rivii. A ty?

-Astrid, ale ludzie nazywają mnie Wilczycą.

- Mnie nazywają Gwynbleidd.

- Biały Wilk... - szepnęłam a moje poliki pokryły się rumieńcem.

- Widzę, że o mnie słyszałaś - wstał i podszedł do mnie powolnym krokiem cały czas patrząc mi w oczy - Co mała? Już nie taka pewna? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem.

- Pierdol się! - krzyknęłam i popchnęłam go.

On na moją reakcję zaśmiał się i wrócił na łóżko. Zirytowana pobiegłam się przebrać do łazienki w normalne ubrania, bo jak narazie paradowałam w piżamie. Niestety, gdy stałam już w bieliźnie i koszuli, zauważyłam, że zostawiłam moje czarne jeansy. Muszę po nie wrócić. Do niego. W bieliźnie. Ugh. Gdy tylko otworzyłam drzwi, poczułam na sobie jego wzrok. Przeszłam cały pokój unikając jego oczu. Gdy dotarłam do szafy chwyciłam szybko spodnie i podbiegłam do łazienki z prędkością 30 papierzy biegnących po kremówki a za sobą usłyszałam cichy chichot. Po ogarnięciu się, wyszłam. Tym razem kompletnie ubrana. Mój powrót wiedźmin skwitował cichym westchnięciem:

- Oczekiwałem, że tym razem wrócisz do mnie nago - rzekł zawiedzionym głosem i lekką nutką sarkazmu - Wcześniej miałem przyjemniejsze widoki. - dodał, wgapiając się bezczelnie w mój dekolt.

Zignorowałam go i zaczęłam czyścić mój miecz.

- Obudziłem się bez koszuli, więc nie wiem czy nie dobierałaś się już do mnie - z głupim uśmiechem poparzył mi się w oczy.

- A może trochę wdzięczności za uratowanie twojej szanownej dupy?

- Ach tak, dziękuję bardzo.

Zapowiada się długi dzień. Po chwili spojrzał na swoje rany, które już dobrze się zagoiły.

- Jak to zrobiłaś że tak szybko się zregenerowały? - zapytał podejrzliwie.

- Powiedzmy, że znalazłam w twojej torbie ,eliksir wspomagający '.

- Bimber?

- Wiedźmińskie mikstury.. - przewróciłam oczami - Bimbru niestety nie miałeś a szkoda. - wyszczerzyłam zęby.

Wiedźmin popatrzył się na mnie, ale zaraz odwrócił wzrok i wrócił do swoich zajęć. Czyli leżenia i gapienia się w sufit. To będzie ciekawa znajomość.



Wiedźmin||WilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz