2

266 17 7
                                    

Z chwilą w której ich ręce się zetknęły, dziewczynka poczuła ogromny przypływ energii. Z zaskoczeniem stwierdziła, że świeże rany wyrządzone przez Flowey'go zniknęły jak za dotknięciem magicznej różdżki. „Ten świat jest sztuczny" zdążyła pomyśleć, zanim kozia mama, jak Frisk nazwała wybawicielkę w myślach, pomogła jej wstać.

- W tę stronę. - Uśmiechnęła się, dostrzegając zakłopotanie w oczach dziewczynki. Ta skinęła głową, wyswobodziła dłoń z uścisku Toriel i ruszyła we wskazanym kierunku. Przeszła przez kolejne masywne wrota, za którymi dostrzegła pomieszczenie zbudowane z fioletowej cegły. Frisk z zaskoczeniem zauważyła, że podłoga była wyścielona miękką wykładziną w odcieniu ścian, miejscami jaśniejszą - domyśliła się, że to ścieżka. Pokój był całkiem spory. Na końcu znajdował się podest, na który trzeba było wejść po schodach, aby dostać się do skromnych, w porównaniu do poprzednich, drzwi. Mimo to, wyglądały na wejście do zamku czy jakiegoś bogatego domostwa. Dziewczynka spojrzała we górę, i, jak się spodziewała, zobaczyła sufit. Coś jej nie pasowało, ale nie potrafiła określić, co dokładnie. Wzruszyła lekko ramionami i ruszyła w stronę schodów. Z każdym krokiem coraz bardziej wypełniało ją uczucie niespełnionego obowiązku, które pchało ją do przodu. Była zdeterminowana by iść dalej, i w tym momencie nikt nie mógł jej powstrzymać. Za drzwiami znajdował się niewielki pokój, w dziwny sposób bliźniaczo podobny do poprzedniego. Frisk pomyślała, że to przez identyczny odcień cegieł. Zerknęła w lewo. Do ściany przymocowana była tabliczka, na której było coś napisane. Bardzo chciała ją obejrzeć, jednak uznała, że byłoby to niegrzeczne. Skupiła zatem swoją uwagę na Toriel, która przystanęła obok kilku gładkich kamieni, cierpliwie czekając aż jej podopieczna oswoi się z nową lokacją.

- Witaj w swoim nowym domu, niewinne dzieciątko. - Na te słowa Frisk przeszedł niewytłumaczalny dreszcz, jednak kozia mama chyba tego nie zauważyła. Wyglądała na bardzo zaabsorbowaną swoją opowieścią, więc dziewczynka postanowiła jej nie przerywać. Nie, żeby tęskniła za domem, jednak wizja życia w tym magicznym świecie wypełniała ją zarówno determinacją jak i niewytłumaczalnym strachem. Czy nie była zbyt racjonalna, by czuć się tu swobodnie? Nie potrafiła przecież tak po prostu nie zastanawiać się czym było to dziwne uczucie które ją wypełniało lub jakim cudem koza chodziła na dwóch łapach, mówiła i uzdrawiała dotykiem. Dopuszczała jednak do siebie myśl że po prostu z czasem się przyzwyczai... Albo obudzi.

Kozia mama przeszła po kamieniach, omijając te środkowe, a drzwi prowadzące do następnego pomieszczenia otworzyły się. Dopiero to wybudziło Frisk z zamyślenia.

- Ruiny są pełne zagadek - kontynuowała Toriel. - Aby przejść dalej, należy je rozwiązać.

Po tych słowach przeszła przez otwarte wrota, a dziewczynka czym prędzej dogoniła ją, bojąc się, że drzwi się za nią zatrzasną. Głupio jej było się przyznać, że nie zwróciła uwagi na to, w jaki sposób kozia mama rozwiązała zagadkę.

Pomieszczenie było większe od poprzedniego. Frisk dostrzegła dwa strumienie płynące przez całą jego szerokość. Z ulgą zarejestrowała też solidne mostki pozwalające przejść na drugą stronę każdego z nich.

Dziewczynka nigdy nie nauczyła się pływać i każdy zbiornik wodny wydawał się jej czymś śmiertelnie niebezpiecznym. Nie lubiła też deszczu - jej prześladowcy kazali jej raz moknąć aż nie obieca, że zmieni szkołę. Kiedy wreszcie znudziło ich czekanie aż Frisk się podda, mała była już przemoczona do suchej nitki.

- By przejść dalej, musisz pociągnąć kilka dźwigni. Nie martw się, oznaczyłam je dla ciebie. - Powiedziała Toriel z matczynym, uspokajającym uśmiechem. Jej podopieczna ruszyła przed siebie z niejasnym przeczuciem, że to wcale nie dla niej kozia mama je oznaczyła. Jedną dostrzegła tuż za pierwszym strumieniem, a następną - za drugim. Kolce które powstrzymywały potencjalnego przechodnia przed przejściem dalej zapadły się pod ziemię. Podchodząc bliżej, Frisk zauważyła że równie dobrze można by je przeskoczyć.

-Ah, wspaniale! Jestem z ciebie dumna! Teraz możemy iść dalej. - Zachwyciła się Toriel, kiedy dziewczynka do niej podeszła. Nie było to oczywiście wymagające zadanie, ale komplement tak czy inaczej wywołał lekki uśmiech na twarzy dziewczynki. Nieczęsto takowe słyszała. Kozia mama wyszła z pomieszczenia, a Frisk ostatni raz zerknęła w stronę strumienia. Woda lekko falowała, mimo że dziewczynka nie czuła nawet najmniejszego podmuchu wiatru. Po drugiej stronie rzeczki siedziało dziecko mniej więcej w jej wieku. Wpatrywało się w wodę, co wydawało się bezcelowe, ponieważ... Nie odbijało się w niej. Frisk otworzyła szerzej oczy, przypatrując się koronie dumnie wyglądającej zza krótkich, rudawych blond kosmyków. Jasne włosy intruza były potargane i delikatnie poskręcane. Nieznajomy miał na sobie zapiętą pod samą szyję zieloną bluzę z szerokim, żółtym paskiem po środku. Zanim dziewczynka zdążyła mu się dokładnie przyjrzeć, dziecko po prostu zniknęło.

Frisk zamrugała i rozejrzała się. Strumień nadal delikatnie falował, co powoli zaczynało napawać ją przerażeniem. Czy to była zjawa? Dziesięciolatka była wcześniej pewna, że nie spotka tu żadnego człowieka. A dzieci, które dostały się tu przed nią? Czy ten - jak zgadła - chłopiec... istniał naprawdę? Dziewczynka zrobiła kilka niepewnych kroków w stronę rzeczki. Wiedziała, że to głupie, ale zaczęła się zastanawiać, czy zobaczy w wodzie własne odbicie. Mimo ciekawości nie podobało jej się to, że jest coraz bliżej śmiercionośnego strumyka, który zresztą falował coraz bardziej, mając gdzieś prawa fizyki.

Frisk bardzo ostrożnie przykucnęła przy rzeczce i delikatnie wychyliła się do przodu. W niespokojnym zwierciadle ujrzała tylko własną, zniekształconą przez fale, przestraszoną twarzyczkę. I w tym momencie poczuła pchnięcie. Próbowała z całych sił złapać równowagę, jednak po chwili wylądowała w chłodnej wodzie. Dziewczynka pomyślała, że po raz kolejny kłania się śmierci - ale tym razem ona nie odwzajemni jej pokłonu. A jednak wciąż walczyła ze strumieniem, wierzgała się, robiła wszystko, by utrzymać się na powierzchni. Gdzie jest Toriel? Frisk z coraz większym trudem łapała kolejne chałsty powietrza.

Powoli opadała z sił. Zdeterminowana czy nie, nie mogła opierać się w nieskończoność. Wzięła ostatni głęboki wdech i, tylko częściowo pogodzona ze swoim losem, zanurzyła się całkowicie i niemal od razu dotknęła dna. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że wciąż żyje i w tym momencie raczej ten stan rzeczy się nie zmieni. Nawet kilkulatek nie utopiłby się w tak płytkim strumyczku. Dziewczynka poczuła tak wielką ulgę, że aż cicho się zaśmiała. Podniosła się, przy okazji zauważając, że wzburzona woda ledwo sięga jej do kolan.

- Nie jesteś zbyt spostrzegawcza.

Frisk niemal podskoczyła, słysząc drwiący głos tuż za swoimi plecami. Czym prędzej odwróciła się, z trudem zachowując równowagę na śliskiej powierzchni. Chłopiec, którego widziała wcześniej po drugiej stronie strumienia, uśmiechał się łobuzersko, wpatrując się w dziewczynkę swoimi dużymi, błękitnymi oczami. Delikatny rumieniec i pojedyncze łaty na bluzie i brązowych spodniach dodawały mu uroku. Frisk była niemal pewna, że jest od niej młodszy.

- Kim jesteś? - zapytała, odzywając się pierwszy raz od bardzo dawna. Intruz musiał zauważyć, że załamał jej się głos, ale nie dbała o to.

- Może najpierw wyjdziesz z tej wody? Pewnie jest dość zimna. - Zasugerował chłopiec tym samym drwiącym tonem co wcześniej, ale teraz dziewczynka zauważyła w jego oczach troskę. Miała do niego wiele pytań, jednak sytuacja rzeczywiście niezbyt sprzyjała długim rozmowom - powoli zaczynała trząść się z zimna. Chłopiec podszedł bliżej strumienia i wyciągnął dłoń w stronę Frisk. Dziewczynka złapała ją bez zastanowienia - była równie chłodna co woda.

- Jestem Frisk. - Przedstawiła się, pozwalając chłopcu pomóc jej wyjść ze strumienia. Dopiero wtedy zauważyła, że jest przynajmniej kilka centymetrów niższy od niej. Nie odpowiedział od razu. Zaniepokojona dziewczynka spojrzała mu w oczy, częściowo schowane teraz pod niesfornymi kosmykami poskręcanych włosów. W końcu maluch odgarnął grzywkę na bok, przy okazji karykaturalnie starannie poprawiając koronę i obdarzył Frisk delikatnym uśmiechem.

- A ja jestem Chara.

ReliancetaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz