5

146 12 8
                                    

Przed oczyma dziewczynki ukazał się swojsko wyglądający domek, w niczym nie przypominający majestatycznego pałacu z zewnątrz. Nie był także fioletowy, jak niemal całe Ruiny, a brązowy - drewniany. Na pierwszy rzut oka wyglądał na starannie odkurzony, jednak w rogu dostrzegła pająka. Po budynku rozchodził się bardzo ładny zapach. Frisk wzięła głęboki oddech, rozkoszując się wonią słodyczy.

- Czujesz to? - zapytała zadowolona Toriel, dostrzegając jej zachwyt. - Niespodzianka! Zrobiłam ciasto cynamonowe z toffi. Pomyślałam, że tak możemy świętować twoje przybycie. Chcę, byś dobrze się tu czuła, więc mam jeszcze jedną niespodziankę.

Kozia mama zniknęła w prawym korytarzu, a dziewczynka czym prędzej ruszyła za nią. Toriel z uśmiechem na twarzy złapała Frisk za rękę i zaprowadziła ją przed pewne pomieszczenie.

- To pokój, cały dla ciebie! Mam nadzieję, że ci się spodoba.

Zadowolona gospodyni usłyszała ciche podziękowanie. Dziewczynka wyglądała na onieśmieloną tym gestem. W rzeczywistości oczy zaszkliły jej się łzami, bo wiedziała, że nie będzie mogła tu zostać. Kozia mama z czułością pogłaskała Frisk po głowie, przy okazji odgarniając jej przydługi kosmyk z twarzy. Jej ekspresja jednak zmieniła się niespodziewanie.

- Czy coś się pali? Oh, rozgość się! - Powiedziała i czym prędzej wybiegła z korytarza, prawdopodobnie ratować ciasto cynamonowe z toffi. Dziewczynka ukradkiem wytarła samotnie spływającą po jej policzku łzę. Rozejrzała się jeszcze raz, dostrzegając w korytarzu jeszcze dwa pokoje i kwiatki. Już takie kiedyś widziała, ale nie pamiętała, jak nazywa się ten gatunek. W końcu westchnęła i nacisnęła nieco zakurzoną klamkę. Pokój okazał się być całkiem duży i niepokojąco pusty. Był utrzymany w dziwnych, pomarańczowo-czerwonych odcieniach, które przywodziły jej na myśl coś złego. W prawym rogu stało łóżko dziecięce, a przed nim dostrzegła spore pudło z zabawkami. Już dawno z takich wyrosła, nie narzekała natomiast na dwa duże pluszaki, które leżały wciśnięte w kąt.

Frisk przeszła obok dużej szafy stojącej obok łóżka i stanęła przy komodzie. Jej uwagę zwróciła pusta ramka do zdjęć. Ten pokój wydaje się być wręcz opuszczony, a centymetrowa warstwa kurzu ją okrywająca tylko potęgowała to wrażenie. Dziewczynkę wypełniła niewytłumaczalna nostalgia. Czym prędzej odwróciła wzrok od zapomnianej ramki. Wtedy dostrzegła Charę, stojącego na wprost rysunku żółtego kwiatka, zdecydowanie namalowanego ręką małego brzdąca.

- Wiem, o czym myślisz. To przygnębiające, ale idzie się przyzwyczaić - powiedział ze spokojem, wpatrując się w przestrzeń nieobecnym wzrokiem. Dzieci przez chwilę stały w ciszy, oboje pogrążone w swoich myślach. Jedno półprzezroczyste z rudawymi loczkami aniołka, drugie twardo stojące na ziemi, ukrywające twarz w ciemnobrązowych kosmykach. Frisk zdała sobie sprawę z tego, że widzi chłopca, ale nie czuje jego obecności. Nie potrafiła sobie przypomnieć, czy wcześniej też tak było. Cofnęła się o krok, a Chara natychmiast wyrwał się z zamyślenia. Spojrzał na dziewczynkę i uśmiechnął się szeroko, nie ironicznie jak wcześniej, ale melancholijnie. Wtedy pomieszczenie w którym znajdowały się dzieci stało się jaśniejsze. Kurz przestał się unosić w powietrzu, zatęchłe powietrze zmieniło się w orzeźwiającą, świeżą bryzę. Pchnięta przeczuciem, przeniosła wzrok na ramkę. Miała wrażenie że przez ułamek sekundy widziała tam zdjęcie w ciepłych, wiosennych kolorach, jednak po chwili wszystko wróciło do normy. Pokój był równie przygnębiający co wcześniej, a chłopiec zniknął tak niespodziewanie, jak się pojawił. Dziewczynka czuła, że musi stąd natychmiast wyjść. Szybko ewakuowała się z pokoju, zostawiając jednak otwarte drzwi i okno. Może jak się trochę przewietrzy, będzie przytulniejszy?

Frisk ruszyła w stronę drugiego korytarza, w którym wcześniej zniknęła Toriel. Nieśmiało wychyliła się zza ściany, dostrzegając minimalistycznie urządzony salon. Na środku stał stół udekorowany wazonem z kwiatami. Dziewczynka pomyślała, że pokój pełni też funkcję jadalni. Po prawej stronie stał regał z książkami, obok którego leniwie tlił się kominek. Przy nim z kolei znajdował się duży fotel, w którym siedziała kozia mama, skupiona na jakiejś książce. Na nosie miała okulary do czytania. Frisk nie chciała jej przeszkadzać, ale jeszcze bardziej nie chciała na razie wracać do swojego pokoju. Podeszła bliżej.

ReliancetaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz