Chara w milczeniu obserwował płaczącą dziewczynkę. Frisk zaczęła się już powoli uspokajać. W tym momencie przecierała zaciśniętą piąstką zaczerwienione od płaczu oczy, łkając. Przynajmniej usiadła jak człowiek, zamiast tarzać się po podłodze. Dlaczego ona tak to przeżywa? Przecież chłopiec wyraźnie widział, że wszystkie rany spowodowane przez ogniste kule już zniknęły, ba! Nawet on poczuł się silniejszy! Flowey wiedział co mówi, a Chara doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Dziewczynka spazmatycznie próbowała złapać oddech, niczym małe dzieci po wielu godzinach płaczu o jakąś głupotę. Chłopiec potrafił sobie wyobrazić, że bierze ją w ramiona, daje smoczek i tuli do swojej piersi, aż ta nie zaśnie. Ta wizja sprawiła, że nie mógł się powstrzymać, i zachichotał.
Dźwięk zwrócił uwagę Frisk, która spojrzała przez ramię, próbując dostrzec jego źródło.
- Mieliśmy być partnerami? – Wyszeptała pociągając nosem i spojrzała wprost w oczy Chary.
- Właśnie tego słowa użyłem, bystrzaku – mruknął chłopiec w odpowiedzi, nie wiedząc, co dziewczynka ma na myśli. Czegoś od niego oczekuje? Przecież już i tak zanudził się na śmierć, czekając aż się uspokoi. Niby widział, jak jej ścisły móżdżek pracuje na pełnych obrotach podczas przeprawy przez Ruiny, jednak teraz naprawdę miał wrażenie, że ma do czynienia z dzieckiem. Co jest przecież bez sensu, bo ona jest od niego widocznie starsza. Polubił jej stalowe nerwy i ponad przeciętną inteligencję, a teraz co? Najpierw przez pół godziny ryczy, a teraz jeszcze każe mu się domyślać, o cóż to może jej chodzić.
- Jesteś beznadziejny.
Frisk wstała, wciąż patrząc w oczy swojego rozmówcy, jakby z oczekiwaniem. Chara pomyślał, że teraz powinien przejść go dreszcz. Po chwili dziewczynka odwróciła się na pięcie z żalem i ruszyła w stronę wielkich, fioletowych wrót, o otwarcie których walczyła na śmierć i życie z własną opiekunką. W międzyczasie wyplątała z włosów wyblakłą wstążkę, którą otarła ostatnie łzy.
Chłopiec, widząc, że Frisk oddala się coraz bardziej zdecydowanym krokiem, od razu za nią pognał. W chwili, w której dziewczynka przekroczyła próg, przypomniał sobie jednak o wysłużonym nożu. Przecież może się jeszcze przydać! Czym prędzej cofnął się i zgarnął zabawkę, po czym ruszył w stronę drzwi, które już zdążyły się zamknąć. Jednak... Nie chciały się znów otworzyć. Nie miały też zamiaru przepuścić jego niematerialnej formy.
Za wrotami rozpościerał się bardzo długi korytarz. Frisk przełknęła ślinę. Obejrzała się za siebie, jednak Chara najwyraźniej nie miał zamiaru jej dogonić. Zacisnęła piąstki ze wściekłością. Podczas walki z Toriel nawet nie raczył się pokazać, o pocieszeniu jej nie wspominając. Ba, przecież on się zaśmiał!
Dziewczynka ruszyła przed siebie, przy okazji upuszczając wyblakłą wstążkę na ziemię. Nie potrzebuje wspomnień z tego przeklętego miejsca. Musi iść dalej, wszystko jej to mówi.
Na końcu korytarza znajdowały się kolejne wrota. Frisk niechętnie przeszła przez próg, i od razu ogarnęła ją nieprzenikniona ciemność, a drzwi tuż za nią zamknęły się z hukiem. Dziewczynka instynktownie rozejrzała się w poszukiwaniu źródła światła. I rzeczywiście, odnalazła takowe - tylko jedno miejsce w całym pomieszczeniu było oświetlone, i był to mały trawnik z żółtym kwiatkiem po środku. To ona już woli towarzystwo Chary.
- He he he... - potwornie przesłodzony śmiech Flowey'ego zmroził Frisk krew w żyłach. Dziewczynka psychicznie przygotowała się na atak, jednak on nie nastąpił. Zamiast tego, stało się coś o wiele gorszego. Kwiat najwyraźniej chciał ją wykończyć psychicznie.
- Mam nadzieję, że podoba ci się twój wybór – kontynuował wesołym głosikiem - nie, żebyś mogła cofnąć się w czasie i go zmienić... W tym świecie zabijesz, lub zostaniesz zabita. Ta stara wiedźma myślała, że może łamać zasady. Tak bardzo chciała ratować ludzi, a kiedy przyszło co do czego... He he...
CZYTASZ
Reliancetale
FanfictionKto powiedział, że bycie neutralnym jest dobre? Opowiadanie na podstawie gry "Undertale"... Tak zwane AU.