Ostatnimi, szybkimi pociągnięciami wyćwiczonych, smukłych palców automatycznie poprawiłam wystającą błyszczącą skuwkę, wsuwając ją do wnętrza sztywnego buta. Odepchnęłam się od sfatygowanej, ciemno różowej barierki, która tak wiele razy towarzyszyła mi w dzieciństwie i pewnym krokiem weszłam na lustrzaną taflę. Biorąc głęboki, oczyszczający oddech, na sekundę delikatnie przymknęłam zmęczone powieki.To nic trudnego, powtarzałam sobie w duchu, jak zwykle będę niesamowita. Ponownie zdecydowanie otworzyłam oczy. W nieprzyzwyczajone, błękitne tęczówki brutalnie uderzyły światła górujących reflektorów. Kolejnym wdechem pozbyłam się resztek kłucia w podbrzuszu. Napawając się wszechogarniającym widokiem specjalnie przygotowanego dla mnie lodu, nie wiadomo kiedy dotarłam na sam środek ogromnej hali.
Stopy oparłam nieruchomo, ścierając płozem nie dawno usypaną grudkę śniegu. Dłonie skrzyżowałam nad głową, nieświadomie ocierając o siebie rękawiczkami, a wzrok i mimika twarzy po kilku miesiącach prób, były opanowane do perfekcji.
Kiedy popłynęły pierwsze takty dobrze znanego mi utworu, z pasją w oczach poddałam się muzyce. Kolejne ruchy wychodziły same z siebie, wykonane z gracją rosyjskiej baletnicy, osiągnięte determinacją i wyrzeczeniami. Zawsze będę to kochać.
Tempo przyspieszyło wprawiając mnie na coraz wyższe obroty. Na blado wystylizowanym czole wystąpiły kropelki potu, a w płucach poczułam tępe pulsowanie, puls gwałtownie podskoczył, a mięśnie paliły. Zmusiłam organizm do wykrzesania z siebie reszty energii. Płytkim oddechem wykonałam kolejne dwa wyskoki, miękko lądując na palcach.
W ostatniej pozie zastygłam na o wiele dłużej niż było ustalone. Ciężko sapiąc i dysząc jak po przebiegnięciu maratonu, na dobre ugrzęzłam w podłodze. W jednej chwili mogłam poczuć każdy swój staw, mięsień i chrząstkę przyprawiając dzikie wystrzały ku reszcie ciała.
Pojedyncze klaśnięcia towarzyszyły mi w drodze do bandy. Delikatnie oparłam się o zdewastowaną barierkę, wbijając lapisowe spojrzenie w osobę stojącą z założonymi rękami, która od czasu do czasu wykazywała zainteresowanie moją osobą.
Przez kruczoczarne włosy, restrykcyjnie związane w idealnego koka, kubek ostygłej czarnej kawy spoczywającej w zasięgu ręki i wiecznie ostry język, potrafiła wyprowadzić z równowagi nawet najlepszych.
Wpatrywałam się w nią karcąco, póki lekceważąco nie wychyliła się ze swojego notatnika na podkładce i nie zaszczyciła mnie wyczekującym spojrzeniem.
- Coś nie tak? - rzuciła, pisząc ukradkiem SMS-a -Było nieźle.-domyśliła się, wracając do swojego zajęcia.
- Musimy coś zmienić w układzie - sapnęłam
Kiedy nie dostrzegłam żadnej reakcji rzuciłam ostro:
- Nie dam rady w takim tempie.Kobieta zapisała coś na marginesie białej podkładki i przerzuciła kartki. Zagotowało się we mnie.
- Co ty do cholery robisz?! Co masz ważniejszego do roboty niż ostatni tydzień treningów?! -warknęłam, zbliżając twarz do jej ściśniętych, ciemnofioletowych warg.Posłała mi mrożące krew w żyłach, piorunujące spojrzenie i przymknęła oczy, które przypominały małe szparki.
- Jestem twoim menadżerem i trenerem. Właśnie to robię. Na okrągło - odparła łagodnie. -Więc może zepniesz swój tyłeczek i zrobisz to jak trzeba? Chyba, że wolisz skończyć za dwa dni i wybrać się stąd od razu do szkoły.Uśmiechnęła się słodko, co jeszcze bardziej mnie zirytowało. Odłożyła wszystkie kartki, wygodnie zasiadła na plastikowym krzesełku i podparła podbródek wypielęgnowaną dłonią. Przewróciłam oczami i teatralnie się skłoniłam, w geście całkowitej wdzięczności.
CZYTASZ
On Ice ZAWIESZONE
RomanceMarzenia. Czy tak trudno je spełnić? A co dzieje się gdy już wszystkie są za nami? Poruszająca historia światowej sławy, nastoletniej łyżwiarki, która walczy o siebie, przez wyrzeczenia i łzy, by odnaleźć swoją drogę. Okładka wykonana przez Czarne...