Rozdział5
Zajrzałam z niepewnością do gabinetu Ryutaro. W pomieszczeniu paliła się tylko lampka na biurku, roztaczając wokół ciepłe światło. W najbardziej oddalonym rogu dostrzegłam przygarbione plecy, nachylone nad nieprzytomną kobietą.
- Miyoko...? - szepnęłam z wahaniem.
Kobieta obróciła się do mnie flegmatycznie, wodząc brązowymi oczami po mojej twarzy. Po sekundzie kąciki jej ust drgnęły, ale nie zdobyła się na uśmiech. Poprawiła odruchowo kucyk i machnęła na mnie dłonią, bym podeszła.
- Kiedy Ryutaro skapnął się, że jest otruta, przetaszczył łóżko do gabinetu, by móc ją stale obserwować. - wytłumaczyła pustym głosem, gdy przysiadłam na rogu posłania.
Przytaknęłam milcząco. Spojrzałam na nieprzytomną Miyako - jej twarz była lekko skrzywiona, a po skroni ciekła strużka potu. Miyoko również to zauważyła i z, rzadką jak na nią, czułością wytarła jej twarz mokrym ręcznikiem. Czyli ma typowe objawy, takie jak gorączka.
- Ocknęła się, czy...? - spytałam cicho, po chwili milczenia.
- Nie na dłużej niż kilka sekund i nie przy mnie. - odparła ponuro. - Ryutaro mówił, że otworzyła parę razy oczy, po czym zanosiła się kaszlem i przestawała kontaktować.
Znów jej przytaknęłam, głaszcząc jej ramię. Chciałam dodać towarzyszce otuchy, ale jak zwykle brakło mi słów. Pytanie się o szczegóły tylko pogarsza sprawę, a zapewnianie, że wszystko będzie dobrze... Cóż, nie lubię składać obietnic.
Ani kłamać.
- Masz zamiar siedzieć tu całą noc? - rzuciłam po dłuższej chwili.
- Nie, na razie zastępuję Ryutaro. Akurat on siedziałby tu cały czas, gdybym mu pozwoliła. Ale musi mieć siły na jutro. - widząc mój natarczywy wzrok, przewróciła oczami, uśmiechając się blado. - Koło trzeciej w nocy zmieni mnie Koichi.
- Niech wam będzie. - przyznałam z ociąganiem.
Spojrzałam jeszcze raz na siostry. Trudno nie było odczuć do nich sympatii - identyczne bliźniaczki, które uwielbiały robić z tego żarty. Najlepsze było to, że są do siebie podobne z charakteru, a nie jak ogień i woda. Jednak teraz po ich komediowej osobowości nie został, ani ślad. Miyoko wpatrywała się pusto w siostrę, zaklinając w myślach by się ocknęła. Wzięłam głęboki oddech i bezszelestnie skierowałam się do drzwi.
- Jak byście chcieli odpocząć, to i tak cierpię na bezsenność. - rzuciłam na pożegnanie.
Miyoko wyprostowała się i wypowiedziała ledwo dosłyszalnie „dziękuję".
***
Przed pójściem w końcu do swojego pokoju, zajrzałam jeszcze do dowództwa. Po części z ciekawości, po części poszukując chłopaków. Zapukałam dwa razy i wślizgnęłam się do środka.
- Ostatnio coś tutaj tłoczno. - zagwizdałam widząc zbiorowisko.
- Nawet mnie nie denerwuj, Kanegawa. - szef przetarł twarz dłonią.
Dostrzegłam Meijiego, Juna i Mako w pełnym rynsztunku bojowym, Ryutaro z Omitsu nad papierami i Tsu z Tokajim. Chłopaki stali z założonymi rękoma, świdrując błagalnym wzrokiem szefa. No, Tokaji przynajmniej się starał o błagalny wzrok. Na krzywą twarz nie ma rady.
- Przestańcie zachowywać się jak idioci. Jak mówię „nie" to nie. - mruknął na nich Fumiya. - Rozkaz to rozkaz. - wycedził, ale czarnowłosy tylko usilniej wbił w niego wzrok.
CZYTASZ
Krwawa Truskawka ~ Splamieni krwią ~ II tom
AkcjaTrzy miesiące po tym piekle wszystko wraca do normy, a widmo walki zaciera się, choć jedynie w naszej powierzchownej pamięci. Odważyłam się pomyśleć, że podziemie zacznie rozwijać swoją historię normalnym tempem. Zabrońcie mi przewidywać przyszłość...