Rozdział Drugi

24 6 2
                                    

Wspięłam się na drugie piętro jednorodzinnego domu. Przykucnęłam na parapecie i zapukałam w szybę. W oknie natychmiast pojawił się wysoki brunet z grzywką postawioną na żel i błyszczącymi niebieskimi oczami.

- Hej - uśmiechnął się, otwierając okno.

- Cześć - wskoczyłam na chłopaka, oplatając mu nogi wokół bioder. Eric złapał mnie mocno i przycisnął do siebie, tak żebym nie upadła.

- Masz dla mnie oranżadę ? - spojrzał mi w oczy.

- Nie - odparłam.

- Jak to nie ?!

- Tak to, oddałam Harr'emu.

- Komu ?

- Harr'emu, temu loczkowi z OneDirection.

-  Nie pierdol. Poczęstowałaś moją oranżadą członka najpopularniejszego boysband'u na świecie ?

- Tak jakby.

- O kurwa. - zaśmiał się.

- Dobre podsumowanie. - Chłopak usiadł na łóżku i usadowił mnie na swoich kolanach.

- Co dziś robimy ? - zapytał.

- Nie wiem, na początek coś zjedzmy. Głodna jestem.

- O nie! Nie ma oranżady, nie ma jedzenia.

- No weeeź - zamarudziłam.

- Nie. - odparł twardo.

- A teraz ? - szepnęłam i wpiłam się chłopakowi w usta. Po chwili szoku zaczął oddawać pocałunki, które robiły się coraz bardziej namiętne. Eric to mój przyjaciel i jesteśmy ze sobą naprawdę blisko. Nasi rodzice i znajomi uważają nas za parę, mimo tego, że wcale tak nie jest. Kocham go, to prawda, ale jak brata. Można powiedzieć, że robi mi za przyjaciółkę, której nie mam. Nigdy nie lubiłam przyjaźnić się z dziewczynami, a one nie lubiły ze mną. Eric'owi zwierzałam się ze wszystkiego. Z moich "pierwszych miłości", z nieudanych randek, z różnego rodzaju przygód, które miałam. Jednym słowem był mi bardzo bliski, czasem miałam wrażenie, że kocham go bardziej niż moje dwie rodzone siostry. Nie chwila, to nie wrażenie.. Taka prawda. Ellen i Margaret, blondynki-bliźniaczki, czytaj piekło. Zachowywały się jak typowe puste zdziry. Kochały zakupy i wszystko, co różowe lub błyszczące.
Nienawidziłyśmy się, ja ich, a one mnie.

- To jak ? - szepnęłam w usta chłopaka.

- Niech Ci będzie - westchnął, po czym okręcił nas tak, że on znajdował się nade mną. - Twoja usta, smakują truskawkowym niebem. (Czytaj: naszą ukochaną oranżadą) - powiedział i zagryzł moją wargę.

- A twoje cynamonowymi bułeczkami potworze. Wiesz, że uwielbiam te ciastka. - mruknęłam.

- Wiem - odparł ,przejeżdżając językiem po moich wargach. - Wpuść - jęknął, i tak też zrobiłam. Rozchyliłam lekko usta, a on wparował ze  swoim językiem i zaczął pieścić moje podniebienie.

- Serio smakujesz jak oranżada - mruknął prosto w moje usta.

- Wiem - zaśmiałam się. Czasem zastanawiało mnie czy nie jesteśmy trochę zbyt blisko. Całowaliśmy się jeszcze chwilę, dopóki nie zaczął nam przeszkadzać brak tlenu.

- Świetnie całujesz - Eric, cmoknął mnie w nos, po czym opadł na materac tuż obok mnie.

- Ty też - wtuliłam się w chłopaka. - To jak będzie z bułeczkami, dostanę jedną ?

- Nawet dwie - podniósł mnie i ułożył na sobie. Leżałam na moim najlepszym przyjacielu, wyczekując, aż wreszcie łaskawie poczęstuje mnie moimi ukochanymi ciasteczkami.

- Jeeeeeeść - krzyknęłam po kilku minutach ciszy.

- Dobra, już! Idziemy żarłoku - powiedział ,po czym pomógł mi wstać. Zeszliśmy na dół, mijając po drodze Jim'a, starszego brata Eric'a.

- Hej Mi - przywitał się ze mną Jim.

- Hej Jimi - poczochrałam mu włosy, po czym wskoczyłam na kuchenny blat.

- Już, już.. - Eric podał mi ciepłe cynamonowe bułeczki, które uwielbiałam.

- Mmm.. Niebo w gębie - uśmiechnęłam się.

- Nom - odparł chłopak z pełną buzią.

- Nie chcę mi się iść do szkoły - oznajmiłam.

- Mi też nie. Zostajemy ?

- Zostajemy - potwierdziłam i zeszłam z blatu. - Ale nie będziemy cały dzień siedzieć w domu, wiesz, jak tego nienawidzę.

- Wiem, w takim razie gdzie chcesz jechać ?

- Najpierw pokręcimy się po Londynie, a na obiad zajdziemy do tej chińskiej knajpki w Chinatown.

- Ok, jestem za - klasnął w dłonie, po czym ruszył do wyjścia. Podążyłam za nim, zabierając po drodze mój plecak i fiszkę.

- Ścigasz się ? - Eric poruszył zabawnie brwiami.

- Chyba nie wiesz, na co się piszesz - zaśmiałam się - P.R.Z.E.G.R.A.N.Y !

- Yhy, już to widzę - powiedział i ustawił nasze deski na linii startu, za którą robiła długa szpara w chodniku.

- 3.. 2.. 1..

- Start ! - krzyknęłam i wskoczyłam na deskę, a Eric tuż za mną.

***

Po dwugodzinnej wyprawie przez Londyn siedzieliśmy w chińskiej knajpce, która naszym zdaniem serwowała najlepszy makaron.

- To jest pyszne - powiedział brunet z pełną buzią klusek.

- Gdyby tak nie było, nie jadłam bym tego - zaśmiałam się.

- Ehh.. Foster.. - westchnął.

- Ehh.. Hilton.. - odparłam, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Kiedy nasze miseczki były już opróżnione, wyszliśmy z restauracji i spokojnym spacerkiem ruszyliśmy do pobliskiego parku.

***
Cały dzień spędziliśmy leżąc na trawie i śmiejąc się w najlepsze. Kiedy postanowiliśmy wracać, było już ciemno, a Big Ben wskazywał równo 23:00, co oznaczało, że zaczęła się nasza ulubiona pora - w klubach rozkręcały się najlepsze imprezy.

- Który dzisiaj ? - zapytał.

- Nie wiem. Może.. At Night ? - zaproponowałam.

- To klub dla gwiazdeczek.

- I co z tego, spróbujmy się tam wkręcić, może być zabawnie.

- Moja szalona małpka - Eric pstryknął mnie w nos.

- Rusz się gorylu, wejścia zamykają za 10 minut - zaśmiałam się i pociągnęłam bruneta za rękaw.

- Już, spokojnie! - krzyknął po czym zaczął biec za mną.

Po 3 minutach biegu byliśmy pod klubem. Przed wejściem stały jakieś dwie osoby i zawzięcie kłóciły się z ochroniarzem. Wykorzystując sytuacje, wślizgnęliśmy się do środka. Gdy tylko weszłam do głównej sali, do moich nozdrzy dotarł zapach alkoholu i tytoniu. Wewnątrz kręciło się masę osób. Kelnerów, barmanów, tancerek, gwiazd, celebrytów i zwykłych gości. Zdołałam nawet dostrzec psa ubranego w jakieś futerko z brokatem. Dokładniej był to chyba Husky.. Tak mi się wydawało, ponieważ pod tym sztucznym futrem ciężko było dostrzec sierść.

- Ej, widzisz tego biedaka ? - zaczepiłam Eric'a i wskazałam na miejsce pod stołem.

- No widzę i szczerze współczuje.

- Pomożemy mu ? - zapytałam, robiąc błagalną minę.

- Później, teraz chcę się napić.

- Ehh.. Dobra, znajdę sobie innego wspólnika - powiedziałam i weszłam w głąb sali.

Outside | h.s Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz