Rozdział Trzeci

19 4 1
                                    

Rozglądałam się po sali, szukając idealnego materiału na wspólnika. Nagle na końcu sali dostrzegłam znajomą burzę loków. Podeszłam bliżej, żeby sprawdzić, czy się nie mylę. Miałam rację, przy stoliku siedział Harry z całym One Direction. Wiedziałam to, ponieważ sprawdzałam ich fotki w internecie. Siedzieli sami, co chwila wybuchając śmiechem. Jedynie Styles był jakby lekko nieobecny.

- Cześć Harry - usiadłam chłopakowi na kolana, na co ten podskoczył.

- Mia.. - szepnął takim tonem, jakby nie dowierzał, że to dzieje się naprawdę.

- Hazz, może przedstawisz nam swoją koleżankę ? - odezwał się blondyn.. Niall ? Chyba tak..

- Umm.. To jest Mia - powiedział nadal zszokowany - Mia, to jest Liam, Louis, Zayn i Niall - wskazywał kolejno na każdego.

- Cześć - uśmiechnęłam się do chłopców.

- Hej - powiedzieli równocześnie, a potem znowu wybuchnęli śmiechem.

Usiadłam okrakiem na kolanach Styles'a.

- Chcesz mi pomóc ? - zapytałam, patrząc prosto w jego oczy, w których zauważyłam błysk.

- W czym konkretnie ?

- Widzisz tego pieska ? - wskazałam na stolik na drugim końcu sali.

- Tak, i co to ma wspólnego ze mną ?

- No więc, chciałbyś ulżyć w cierpieniu temu biedakowi ?

- Nadal nie wiem, o co Ci chodzi.

- Matko Styles! Ty serio jesteś taki tępy czy tylko udajesz ? - zacytowałam jego tekst, na co uśmiechnął się zadziornie.

- Tylko udaję.

- Ugh.. Po prostu powiedz tak, i rób to, co Ci mówię.

- Hmm.. - mruknął - A co będę z tego miał ?

- Satysfakcję, że pomogłeś temu szczeniakowi.

- To chyba wystarczająca nagroda - przytaknął.

- Dobra, a teraz idź i ją zagadaj - zeszłam z kolan chłopaka i popchnęłam go lekko w stronę stolika, przy którym siedziała skąpo ubrana blondyna. Obserwowałam chwilę
jego poczynania. Podszedł do stolika i oparł na nim ręce, po czym zaczął swój monolog. Widziałam tylko, jak porusza ustami, a dziewczyna co chwila się uśmiechała, więc pewnie opowiadał jakieś kawały. Uznałam, że czas wkroczyć do akcji. Gdy już byłam blisko stolika, uklęknęłam i ostatnie dwa metry przeszłam na czworaka. Podeszłam do nogi krzesła, na którym siedziała i odwiązałam od niego smycz. Zakryłam ręką pyszczek psa i włożyłam go pod bluzę. Ścisnęłam lekko kostkę Harr'ego, po czym rzuciłam się pędem do wyjścia. Gdy już znalazłam się kilkanaście metrów od budynku, postawiłam szczeniaka na ziemi i zdjęłam z niego sztuczne futro, które wyrzuciłam do śmietnika. Pozbyłam się również futrzastych różowych "bucików". Jak trzeba być tępym, żeby nakładać coś takiego na psa ? Jeszcze zrozumiałabym, jeśli byłaby to suczka, ale to był pies! Rodzaj męski! Halo! Husky patrzył na mnie wdzięcznym wzrokiem i co chwila próbował lizać mnie po twarzy. Jego ogon jak na zawołanie uruchomił się i zaczął szybko merdać... Co oznaczało jedno.. Cieszy się! Tak jak ja.

Stałam tak chwilę, dopóki nie zobaczyłam Harr'ego z wielkim uśmiechem na twarzy, który wychodził z klubu z moim plecakiem i dwiema deskami. Zabrał deskę Eric'owi ? Po co ? Gdy Styles miał podać mi fiszkę, usłyszeliśmy za sobą krzyk.

- To ona! To ta dziewczyna! - rozejrzałam się zdezorientowana.
Po drugiej stronie ulicy zobaczyłam grupkę mocno umięśnionych chłopaków w skórzany kurtkach z czerwonym napisem "Super-Fire"

- O kurwa.. - szepnęłam sama do siebie.

- Mia, co jest ? - Hazz popatrzył na mnie zdezorientowany. I nagle usłyszeliśmy drugi krzyk.

- Tam! Tam jest mój pies! - blondyna wybiegła przed klub z ochroniarzem.

- Wiej - szepnęłam do Harr'ego. Nałożyłam plecak na plecy, psa wzięłam na ręce, po czym wskoczyłam na deskę i jechałam ile sił w nogach. Nie do końca wiedziałam, gdzie jadę - byle przed siebie i jak najdalej od tamtych ludzi. Słyszałam stukot kółek drugiej deski o chodnik. Styles jechał tuż za mną. Przez pierwsze 10 minut "pościgu" słychać było szybkie kroki i krzyki ludzi kierowane nie do kogo innego jak do nas. Potrącaliśmy prawie każdego przechodnia, to znaczy ja potrącałam. Wreszcie zatrzymaliśmy się w naszej dzielnicy, w jej  "bogatszej" części.

- O.. Ja.. Pierdole.. - wydyszał Harry, zatrzymując się tuż obok mnie.

- Codzienność - wzruszyłam ramionami i postawiłam szczeniaka na ziemi.

- I co teraz ? - zapytał, siadając na krawężniku.

- Nie wiem.

- Jak to "Nie wiesz" ?

- Normalnie.

- To, po jaką cholerę ukradłaś tego psa ?!

- Nie ukradłam go, tylko uwolniłam.

- Dobrze mądralo i co teraz z nim zrobisz ?

- Jak to co ? Zabiorę do siebie.

- A twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko ?

- Mają w dupie to, co robię, zrozumieli, że nie wygrają ze mną i z czystej bezsilności przestali się mną interesować.

- Okej, czyli przegrali z twoim "młodzieńczym buntem" ?

- Przegrali z moją "potrzebą wolności", ale nazywaj to, jak chcesz.

- Ehh.. A o co chodziło tamtym chłopakom ?

- To taki klub fanów motorów, chociaż oni wolą to nazywać "gangiem motocyklistów". Pewnej pięknej nocy nudziło mi się, więc postanowiłam przemalować ich motocykle na różowo.  Na koniec obsypałam wszystko brokatem i na moje nieszczęście znaleźli mnie, zanim zdążyłam się wystarczająco oddalić. Cały "pościg" trwał dobre 30 min i opierał się na bieganiu po lesie. Koniec, końców uciekłam. 1:0 dla mnie! - zaśmiałam się, na co Harry mi zawtórował.

- Szalona - mruknął, przyglądając mi się uważnie.

- To moje drugie imię - puściłam do niego oczko, na co uśmiechnął się szeroko.

- Okej, to co teraz robimy ? - zapytał.

- Nie dość Ci wrażeń jak na jeden dzień ?

- Nie, jeszcze nie.

- Zaśpiewaj coś. - zaproponowałam.

- A, co dokładniej ?

- Jakąś piosenkę z waszej płyty - wzruszyłam ramionami.

- A którą lubisz najbardziej ?

- Nie wiem, nigdy was nie słuchałam. To ty uświadomiłeś mi o istnieniu waszego zespołu, a ja nie miałam czasu sprawdzić waszej muzyki.

- Jak to nigdy nas nie słuchałaś ? - zdziwił się, teatralnie łapiąc się za serce - Ranisz !

- Oh, przestań pierdolić, tylko śpiewaj. - warknęłam.

- Ejej.. Spokojnie. Mam lepszy pomysł.

- Jaki ?

- Zróbmy sobie sami imprezę. Kupimy coś do jedzenia i picia, a później pójdziemy do mnie, a właściwie do "nas" i puszczę Ci parę naszych kawałków.

- No nie wiem. A co jak ten gamoń pogryzie wam te zajebiście drogie meble  albo jak przez przypadek obsika sofę, która zapewne kosztowała więcej niż mój dom. - powiedziałam, zerkając na szczeniaka, który siedział obok mnie i wesoło merdał ogonem.

- Oh, przestań pierdolić, tylko chodź - zacytował mnie, uśmiechając się przy tym zadziornie.

- Czy ja wiem.. - westchnęłam.

- Co się stało z twoją spontanicznością ? Zostawiłaś ja w tamtym klubie czy jak ?
Bo jeśli tak, to chętnie po nią wrócę - zaśmiał się.

- Zgadzam się, ale pod jednym warunkiem. - odparłam po chwili namysłu.

- Jakim ?

- Najpierw jedziemy do Bill'a

Outside | h.s Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz