Rozdział Dziewiąty

14 5 4
                                    

Leżałam skulona na łóżku, wciąż płacząc. Nie miałam siły na nic. W mojej głowie cały czas pojawiały się obraz z tamtego dnia, w którym straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. Jak wtedy uciekłam ?

Alkohol.

Narkotyki.

Do obu tych używek miałam dostęp, wystarczyło tylko, że przejdę się do Bill'a lub do dobrze mi znanej opuszczonej fabryki na obrzeżach miasta. Do obu tych miejsc miałam niedaleko. Wstałam i nałożyłam na siebie długie czarne rurki, a na plecy narzuciłam czarną skórzaną kurtkę.

Pozostaje jeden problem.

Moja noga. Wciąż bolała.

Bo dobrym towarze nie będę nic czuć. Więc wszystko jasne. Idziemy do znajomych z fabryki, ale po drodze i tak skoczę do Bill'a. Być może alkohol choć trochę uśmierzy mój ból w czasie drogi.

Wyszłam z domu i powolnym krokiem, starając się jak najmniej kuleć, ruszyłam w stronę sklepu. Po paru minutach poczułam, że ktoś mnie obserwuje (?!). Nie wiem, miałam wrażenie, że nie jestem sama mimo tego, że na ulicy nikogo nie było. Zatrzymałam się i rozejrzałam dookoła.

Nic.

Pewnie mi się zdawało.

* * *

- Bill - uśmiechnęłam się sztucznie, stawiając na ladzie butelkę wódki.

- Mia.. Słońce, co się stało ? - zapytał z troską.

- Nic Dziadku, Prawda Boli - powiedziałam cicho.

Staruszek pokręcił tylko głową, a potem zagapił się w okno.

- Halo ! - pomachałam mu ręką przed twarzą.

- A tak, racja. - ocknął się. Wręczyłam mu należną sumę, a następnie bez słowa opuściłam sklep.

Kiedy byłam już wystarczająco daleko, odkręciłam butelkę i duszkiem wypiłam 1/4 gorzkiego napoju. Od razu zrobiło mi się gorąco i mocno zakręciło mi się  w głowie. Zachwiałam się, a następnie wypiłam kolejne trzy porządne łyki. Zakręciłam butelkę i udałam się w stronę fabryki.

*  *  *

- Kogo ja tu widzę - Zack uśmiechnął się przyjaźnie, od ostatniego spotkania (2 lata temu) prawie wcale się nie zmienił, jedynie trochę przypakował. Miał czekoladowe oczy i jasne włosy do ramion - Mia!

- Cześć Zack - powiedziałam wesoło.

- Wieki się nie widzieliśmy - przytulił mnie.

- Potrzebuje czegoś mocnego - przeszłam od razu do konkretów.

- Nie ma sprawy. Zapraszam - wziął mnie za rękę i zaprowadził na drugie piętro.

- Mia ! - krzyknęli jednocześnie Ben, Will, Ed, Jack, Sophie i Margaret, gdy pojawiłam się z Zack'iem w zadymionym pomieszczeniu.

- Hej - przytuliłam wszystkich po kolei.

- Tęskniliśmy - wyznał szczerze Will, wysoki chłopak z brązową grzywką opadającą mu na czoło i chłopięcymi rysami twarzy. Był dobrze zbudowany i zaraz po Eric'u był moim drugim najlepszy przyjacielem.

- Ja też - uśmiechnęłam się podając im butelkę wódki - Nadal siedzicie w tym gównie ?

- Tak, tylko teraz trochę podrasowaliśmy całe to "gówno", bierzemy udział w nielegalnych wyścigach i jakiś pierdolonych napadach, mamy masę forsy i zajebisty dom. - powiedział Ed, niski blondyn o wiecznie błyszczących karmelowych oczach i głowie pełnej dziwnych pomysłów.

- Więc co tu robicie ?

- To nadal jest najlepsza miejscówka - odezwał się Jack, wysoki i mocno umięśniony z czarną grzywką postawioną do góry na żel. Był z na wszystkich najbardziej agresywny i wulgarny.

- No tak.

- Dlaczego wróciłaś ? - zapytał Ben, średniego wzrostu brunet. Najmłodszy z nas wszystkich, totalne chuchro, na początku nie byłam co do niego przekonana, ale z czasem zdążyłam go naprawdę polubić.

- Z tego samego powodu, z jakiego pojawiłam się tu na początku - westchnęłam.

- Myślałaś, że zapomniałaś ? - zapytała Sophia, niska blondynka, ubierała się bardzo wyzywająco.

- Yhy.. - mruknęłam i starałam się nie rozpłakać.

- Oh.. Mi - Margaret podeszła do mnie i objęła mnie ramieniem. Była brunetką, mojego wzrostu, miała brązowe oczy i była naprawdę ładna. Gdybym jej nie poznała, nigdy nie pomyślałabym, że zajmuje się tym, czym się zajmuje.

- Dobra, dajcie coś dobrego. - rozkazałam.

- Wróciłaś - szepnął Will, ścierając niewidzialną łezkę z kącika oka.

- Fajny teatrzyk - zaśmiałam się i wzięłam skręt od Ed'a. - Dzięki.

Zaciągnęłam się i z głośnym westchnięciem, powoli wypuściłam dym z ust. Z każdym kolejnym jointem czułam się coraz lepiej, a noga przestała mnie boleć. Wszystko mnie bawiło. Dosłownie. Byłam świadoma tego, że po narkotykach zachowywałam się jak małe dziecko, ale nikomu to nie przeszkadzało, prędzej bawiło.

- Będziesz przychodziła częściej ? - zagadnął Will i przyssał się do mojej szyi.

- Taaak - zaśmiałam się - Mogę z wami zamieszkać ? - zapytałam po chwili.

- I ty jeszcze pytasz ?! Jasne, że możesz! - krzyknął entuzjastycznie Jack.

- To świetnie. Moich rodziców nie ma jutro między 8:00 a 19:00, wtedy przyjedziemy po moje rzeczy.

- No to ustalone - uśmiechnął się Will i wpił się we mnie swoimi ustami. Powoli wypuściłam dym do jego ust, na co tylko się uśmiechnął.

- Pamiętasz.. - szepnął cicho.

- Oczywiście, że pamiętam, kochałeś to - odparłam, mając na myśli to, co przed chwilą zrobiłam. Will uwielbiał ćpać ze mną w ten sposób.

Nagle usłyszeliśmy trzask na dole i wszyscy zerwali się na równe nogi. Chciałam wypluć szybko tabletkę, którą wzięłam do ust, ale zamiast tego ze strachu ją połknęłam. No to po mnie. Po tym drag'u będę totalnie najebana. Jeśli to jest policja, to mogę pożegnać się z wolnością. Usłyszeliśmy kroki.. jednej osoby ? Tak.. I to ostatnie co pamiętam.

Outside | h.s Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz