14.

241 20 2
                                    

Obudziłam się. Moja głowa leżała na ramieniu Leo. Podniosłam się i mocno zarumieniłam. Chłopak tylko się zaśmiał.

-Jesteśmy już w Warszawie. Za 10 min dojedziemy na lotnisko - odezwał się kierowca. Wyjrzałam za okno. Przejeżdżaliśmy akurat obok Pałacu Kultury, przypomniał mi się konkurs recytatorski, w którym brałam udział jak byłam mała. Gdy z rodzicami przyjeżdżaliśmy do Warszawy co kilka tygodni, bo tato tu pracował. 

Wjechaliśmy na podziemny parking i samochód się zatrzymał. Kierowca pomógł wyjść z samochodu Victorii, a Leondre otworzył mi drzwi. Weszliśmy na halę odlotów. Przeszliśmy przez bramki na lotnisku i udaliśmy się w stronę punktu oddawania bagażu.

Do odlotu mieliśmy jeszcze 1,5 godziny. Poszliśmy więc do Starbucksa. Zamówiłam sobie Karmelowe Frappuccino, a chłopak i Victoria sojową kawę i usiedliśmy na ławce. Zastanawiałam się o czym porozmawiać z nimi. 

- To... może opowiesz mi [twoje imię] o twojej rodzinie?- mało nie zakrztusiłam się kawą. Moja nowa mama chce coś wiedzieć o moich starych, beznadziejnych i okropnych rodzicach?

-No więc, moja mama, Alicja, jest informatykiem. Całymi dniami przesiaduje przed komputerem. Z tatem jest podobnie. Mój tato, Karol, jest matematykiem, ale razem z mamą prowadzą firmę. Mam jeszcze siostrę. Znaczy miałam. Ma na imię Martyna i wyprowadziła się od nas wiele lat temu, po czym urwała z nami kontakt. Babci i dziadków nie znam, bo rodzice pokłócili się z nimi tak jak z resztą mojej rodziny- kobieta objęła mnie ramieniem.

-Teraz masz nową rodzinę. Widzę jak jest ci trudno, bo tyle przeszłaś, ale teraz już nie musisz się bać, bo masz nas - uśmiechnęła się przyjaźnie- prawda Leo? - zwróciła się do chłopaka.

- Słucham?- wyjął z ucha słuchawkę - a no tak, przepraszam - objął mnie z drugiej strony ramieniem- teraz masz nas- jego mina nie wskazywała, że jest szczęśliwy.

*kilka godzin później*

Stanęliśmy przed dwupiętrowym domem. Z drzwi wyszła średniego wzrostu brunetka. Była bardzo podobna do Leo i Victorii. 

-Hej, Tilly jestem- podeszła bliżej i wzięła ode mnie plecak - chodź pokażę ci twój pokój - uśmiechnęła się.

Weszłyśmy po drewnianych schodach na piętro. Było tam pięć pokoi.

-To jest twój - otworzyła jedne z drzwi. Pomieszczenie miało niebieskie ściany. W kącie stało biurko i duża szafa. Pod oknem znajdowało się ogromne łóżko.

- W szafie masz kilka moich ubrań. Powinny być dobre, bo jesteśmy podobnego wzrostu - usiadła na łóżku - to...ty jesteś ta sławna [twoje imię], o której mój brat ciągle opowiadał - zmieniła temat.

-Nie sądzę, żebym była sławna - zaśmiałam się cicho. Tilly wyglądała bardzo przyjaźnie i miło tak jak reszta rodziny Devries. Rozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas. Potem postanowiłam się umyć. Szłam obok pokoju Leo, gdy usłyszałam jego rozmowę z kimś: -No wiem Charlie, że fajnie, że ona będzie moją siostrą, ale jakoś chciałbym, żeby była kimś więcej niż tylko siostrą. Jest taka idealna. Wiem ile przeszła, ale ja też to przechodziłem. Znam jej ból. Po prostu jest podobna do mnie...- jego głos się załamał. 

Wykąpałam się. Wróciłam do pokoju, gdzie zastałam Leo siedzącego z laptopem na moim łóżku.

-Ile ty się myjesz? Ja tu już w ziemię wrastam - zaśmiał się- telefon ci chyba dzwonił.

Spojrzałam na pobity ekran mojego telefonu. 3 nieodebrane połączenia i 5 wiadomości.

-Gdzie ty jesteś durny bachorze?

-Oj jak ja cię znajdę to nogi z dupy powyrywam

-Odpowiedz w końcu!!!

-Nie chciałabym być w twojej skórze, jak już cię dopadnę

-Mówiłam nie próbuj uciekać....

No to ten, Leo się zakochał, czy nie? A tak btw to pozdrawiam Martynę i Alę, jedna wredna matka, druga wredna siostra XDD Gwiazdkujcie, komentujcie i czekajcie na kolejny <3 A tak btw zbliżamy się do końca książki :P

Anymore.|| Bars&Melody Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz