Rozdział 1

29.2K 1K 243
                                    

Miała tylko dziewiętnaście lat i już została asystentką ministra. To właśnie była ona - Hermiona Granger. Jej najlepsi przyjaciele, Harry Potter i Ronald Weasley, byli doskonałymi aurorami, jednego z nich poznawał każdy, kto spojrzał na jego charakterystyczny znak w kształcie błyskawicy, który znajdował się na czole. Harry Potter, ten, który pokonał Lorda Voldemorta, dziecko, które przeżyło, aby nadać historii większy sens, ten, który przyczynił się do upadku Czarnego Pana. Wszyscy znali Wybrańca. Podziwiano go, podziwiano Hermionę i podziwiano Rona - ostatniego członka złotej trójcy.

Co robiła młoda kobieta, że o niej wspominamy? Siedziała w biurze samego ministra. Siedziała, to dobre słowo. Ciągle tylko siedziała i nic więcej nie robiła. Podpisywała miliony papierów, które zazwyczaj piętrzyły się na jej biurku. Nie ważne czego dotyczyły, musiała je podpisać i postawić pieczątkę na każdym z nich. Trochę ją to dołowało, jednakże miała całkiem przyzwoitą pracę. Godziwą i dobrą. Zarabiała ile chciała. Musiała tylko być codziennie, a wolne brać wtedy, gdy ktoś będzie na jej zastępstwo.

Westchnęła. Dzisiejszy dzień był taki sam jak wczorajszy albo ten tydzień temu. Nie różnił się niczym. Najpierw wycieczka do departamentu, umówić wizyty ministra i spotkania z ważnymi przedsiębiorcami. Od czasu do czasu przyjmować zagranicznych gości. Naprawdę pracy było co nie miara, ale wystarczył tylko mały staż i mógłby to robić każdy.

Jeśli mógłby to robić ktokolwiek to dlaczego ona musiała dostać takie stanowisko? Obawiała się, że to wszystko było przez znajomość z samym Harrym Potterem. Jednak dzisiaj miało się to zmienić. Miało być zupełnie inaczej, a wiedzieli o tym tylko jej przyjaciele i sam minister.

Ona pracowała jak zwykle, nie spodziewała się niczego. Siedziała spokojnie w swoim gabinecie i uzupełniała papiery. Im ich więcej, tym gorzej. Wzrastały i piętrzyły się przed nią, a końca nie było widać. Nie raz zdarzało się, że pod naporem ciężaru, wszystkie spadały na podłogę. Sprzątanie tego bałaganu zajmowało jej dobrą chwilę czasu.

Nagle drzwi otworzyły się i huknęły o ścianę. Podskoczyła na krześle jak oparzona. Zobaczyła przed sobą Rona. Od roku byli parą, chociaż nie można powiedzieć, że dobrze im się razem układało. Przeciętnie, to chyba idealne określenie dla tego typu związku w jakim pozostawali od tego czasu. Może była z nim z przyzwyczajenia a może z miłości. Ostatnimi czasy częściej zastanawiała się nad odejściem od Weasleya niż powinna. Karciła się za to w myślach, jednak serca nie da się oszukać.

Uśmiechnęła się do niego, jednak ten miał zamyśloną minę. Spojrzał na nią swoimi niebieskimi oczami. Lubiła je, można powiedzieć, że nawet pociągały ale ona nie zamierzała na razie wkraczać w tą sferę doznać.

— Cześć —  powiedział, a następnie podszedł do niej i ucałował ją delikatnie w policzek.

Poczuła się lepiej zważywszy na to, co przed chwilą pomyślała. Powinna się cieszyć, że miała takiego faceta. Nie powinna go oskarżać o byle co. Musi mu to jakoś zrekompensować, całe szczęście, że chłopak nie wiedział co krążyło jej po głowię.

— Cześć, kochanie —  odpowiedziała, gdy już wstała i przytuliła się do niego. Tym razem mocno ją złapał, jak nigdy. Nie zamierzała zostawić tego bez komentarza.

— Coś się stało? — zapytała z nutką strachu w głosie. Potrząsnął głową. Spojrzał tylko na drzwi.

— Musimy iść do ministra.

Ton jego głosu wskazywał na to, że jednak coś było na rzeczy. 

Oboje popatrzyli sobie głęboko w oczy i dalej przytulając się do siebie, wyszli z jej małego biura. Daleko nie musieli iść, jednak gdy znaleźli się przed gabinetem, zamarli. Oboje.

Zmienię czas, by z Tobą być | TomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz