- W ciąży? - pisnęła Walpurgia, która dopiero po chwili doszła do siebie. Dla niej ta wiadomość była jak grom z jasnego nieba. Jedynie Orion wydawał się mniej zaskoczony od swojej dziewczyny.
- Mogłem się tego spodziewać - westchnął.
- Co to ma niby znaczyć? Spodziewałeś się, że będę spodziewała się dziecka tak wcześnie, w dodatku z mężczyzną, który zostawił mnie z tym samą? - warknęła na niego Hermiona. Nie podobała jej się postawa chłopaka, chciała za wszelką cenę, zetrzeć ten lekki uśmiech z jego twarzy.
- Nie to miałem na myśli - dodał przepraszającym tonem - pamiętaj jednak, cicha woda brzegi rwie. Nie chce Cię urazić, mam na myśli Toma. Niezłe z niego ziółko - zapanowała cisza. Panna Black ściskała cały czas dłoń Granger, która stawała się z minuty na minutę coraz bardziej śliska. Pociła się strasznie, zdenerwowanie wzięło górę nad rozsądkiem.
- Nie powinnaś się tak przemęczać, przepraszamy, że tak zareagowaliśmy. Możemy Ci jednak jakoś pomóc? - zapytała.
- Mi nikt już nie może pomóc, została zhańbiona - mruknęła Hermiona i ukryła swoją twarz w dłoniach. Nigdy, przenigdy nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Nie dała do siebie dość Ronowi, mimo jego błagań, próśb i lamentów, trzymała swoje uczucia na wodzy. A teraz? Raptem zjawiła się w czasach, gdzie Tom Riddle uczęszcza do szkoły i uwaga, wskakuje mu do łóżka. Nie musiał nic mówić, zrobiła coś, co chciała. A teraz skutki tego niemoralnego zachowania, rozwijają się w jej brzuchu.
- W takim razie pójdziemy - Orion odwrócił się na pięcie. Nie spodziewał się, że Walpurgia złapie go za kołnierz i przyprowadzi znowu do łóżka dziewczyny. Hermiona spojrzała na nich pytająco. Nie za bardzo rozumiała co właściwie teraz tutaj zaszło.
- To, że mój przyszły mąż, jest mężczyzną, wiemy od dawna. Nie potrafi się zachować jak dzieje się coś poważnego, nie martw się. Nie zostawimy Cię w takim stanie, a tym bardziej nie zostawimy tej łachudry, która do tego doprowadziła. Nie obawiaj się, zajmiemy się tym jak przystało na rodzinę Blacków - uśmiechnęła się perliście w kierunku zszokowanej dziewczyny. Ona również odwzajemniła uśmiech, kąciki jej ust drgnęły. Od dawna nie było powodu aby zagościć na jej twarz, ten wyraz. Widocznie, mieli na nią zbawienny wpływ.
- Dziękuje - odpowiedziała. Nie musiała nic więcej dodawać, czuła, że jeśli oni zostaną z nią, da sobie radę. Kolejne ukłucie w sercu. Znowu pojawia się wizja powrotu do własnej rzeczywistości.
- To idziemy na łowy - dziarskim krokiem wkroczyła na korytarz podśpiewując jakąś piosenkę, której słów Hermiona nie mogła rozszyfrować.
- Także do zobaczenia - rzucił ciemnowłosy chłopaka i udał się za swoją narzeczoną. Młoda kobieta opadła na poduszki. Nie spodziewała się, że będzie po tej wizycie taka szczęśliwa. Wszystko jednak co dobre, szybko się kończy.
(***)
Nauka wcale nie idzie w parze z myślami. Myśli tylko i wyłącznie przeszkadzają się skupić. Tom zdał sobie sprawę, że dokładnie za dwa miesiące przyjdzie do niego egzamin dojrzałości. Owutemy już tak blisko, a on dalej nie może się skupić. Położył przed sobą wielki tom eliksirów dla zaawansowanych i rozpoczął czytanie. Szło mu strasznie powoli, co zostało zauważone przez Oriona.
- Czyżbyś był zdezorientowany? - zapytał swoim niewinnym głosikiem. Tom miał już zamiar wstać jednakże Black powstrzymał go ruchem ręki. Ciało Riddle'a opadło znowu na fotel.
- Czego chcesz? - czas wreszcie udawać, że wcale, a wcale go to nie obchodzi. Po co robić sobie problemy skoro ich nie ma? A może są?
- Tego co zawsze - mruknął. Warto dodać, że od kiedy narzeczeństwo Black, wróciło do Hogwartu, nie dawali spokoju chłopakowi. Robili wszystko co się dało, aby nawrócić chłopaka na dobrą ścieżkę, wszystko jednakże na nic się zdawało. Był nieustępliwy, a w dodatku nikogo nie słuchał, co doprowadzało do furii Walpurgię.
CZYTASZ
Zmienię czas, by z Tobą być | Tomione
FanfictionHermiona Granger dostała misję, której powodzenie może przywrócić życie milionom istnień. Tylko ona była w stanie wykonać powierzone jej zadanie - tylko za jaką cenę? Młoda kobieta została zmuszona do cofnięcia się o pięćdziesiąt sześć lat wstecz, g...