Epilog

8.8K 630 84
                                    

Jeśli dotrwałeś do końca, dziękuję.

***

Wchodząc z domu Tom Riddle spodziewał się najgorszego. Co jeśli wróci, a Hermiony tam nie będzie? Czy będzie w stanie dotrzymać swojej obietnicy? Przecież nie można od tak sobie rzucać słów na wiatr, a tym bardziej w jego przypadku.

Tom Riddle nie był typem człowieka, który mówi, a potem nie robi. Zazwyczaj spełniał wszystkie swoje zachcianki, wszystkie swoje pragnienia. Wszystko co chciał, udawało mu się osiągać. Był po prostu na tyle bystry i inteligentny, że przychodziło mu to bez większego wysiłku. Dzisiaj jednak, wiedział, że nic nie zależy od niego. Wszystko zostawił w rękach dziewczyny.

- Co jeśli jej nie będziesz? - szepnął cicho. Tak bardzo pragnął, żeby była, tak bardzo jak nigdy w życiu. Była jego przystanią w tym trudnym życiu. W ciągu całej swojej długiej podróży, wreszcie dobił do portu. Trudno było mu się jednak pogodzić z tym, że nie od niego zależy ta decyzja. Przecież, jeśli mu na czymś zależy, powinien o to walczyć, prawda?

Szedł dalej przed siebie, nie patrząc na mijających go ludzi. Powinien się pospieszyć, zdenerwują się na niego w pracy. Ale dlaczego on nie potrafił pobiec? Dlaczego się nie deportował? Nie mógł, po prostu, nie mógł się ruszyć, tak najzwyczajniej w świecie.

Po jakimś czasie, wreszcie udało mu się dotrzeć do celu. Jego szef nie wyglądał na zachwyconego.

- Co tak długo Riddle?

- Musiałem pomóc jeszcze narzeczonej przy Alexandrze.

- Rozumiem jednak teraz wracaj do pracy. Galeony same się nie zarobią - powiedział i spojrzał na młokosa. Nigdy nie spodziewał się, że osoba pracująca w jego sklepie, będzie aż tak uczuciowa i rodzinna. Prychnął raz jeszcze, a następnie umilkł.

- Coś Cię trapi?

- Wydaje się panu.

- Idziesz dzisiaj do pany Hooper. Ma coś świetnego do sprzedania. Nie zawiedź mnie, to naprawdę bardzo ważne - zmierzył go wzrokiem.

- Nigdy nie zawaliłem roboty. Nawet jak byłem w ciężkim stanie. Proszę się nie martwić. Nie na darmo jestem Tom Marvolo Riddle - jego niebieskie oczy błyszczały. Nikt nie wiedział, że mógł się pochwalić nie lada determinacją, miał ku temu wielki pomóc. Rodzina czekała na niego w domu...

- Wychodzę - odparł. Znowu pojawił się na ulicach Londynu, które wiodły go to w jedną, to w drugą stronę. Dlaczego czekania jest takie uciążliwe? Dlaczego nie może poznać prawdy od razu?

- Tom Riddle? - odwrócił się w kierunku skąd dobiegał głos. Zobaczył przed sobą niską, nieco tęgą kobietę. Kiwnął do niej głową.

- A to ciebie przysłali jednak od Borgina. Wejdź młodzieńcze! - zachwyciła się nad nim. Trudno się dziwić. Był przystojny, inteligentny, a taka starsza osoba, rzadko mogła pozwolić sobie na towarzystwo tak dostojnego gościa.

- Usiądź - wskazała na fotel. Posłusznie zajął miejsce, rozglądając się po pomieszczeniu. Pani Hooper zasiadła na kanapie naprzeciwko niego.

- Słyszałem, że ma pani coś do sprzedania... - spojrzał na stoliczek przed nim. Od razu zauważył naszyjnik, który leżał na stole. Zamarł. Czyżby to był naszyjnik Salazara Slytherina? Niemożliwe. Szukał go przecież tyle czasu i nic nie wskazywało na to, że jeszcze istnieje, to wręcz niemożliwe. Otrząsnął się z pierwszego szoku.

- Jak widzisz Tommy, mam coś interesującego. Mam nadzieję, że rzucisz na to przychylnym okiem - wziął do ręki zawiniątko i obejrzał z każdej strony. Musiał go mieć, wtedy czułby się dużo lepiej.

- To tylko dobra kopia, nic nadzwyczajnego - mruknął. Uśmiech spełzł z twarzy kobiety, która starała się zachować powagę.

- Ah, tak - odpowiedziała tylko. Nic nie wskazywało na to, że była zadowolona. Była pewna tego, że dzisiaj zarobi tak wiele, jednakże okazało się, że los jest przewrotny.

- Jednakże mnie interesują takie rzeczy. Mógłbym od pani odkupić ten naszyjnik?

- Skoro nie jest nic wart, możesz sobie go wziąć.

- Dziękuje bardzo - porwał ów rzecz i wpakował sobie do kieszeni. Wychodząc od kiedy zdał sobie sprawę, że zrobił interes życia o którym nigdy nawet nie wspomni swojej pracodawcy. Musiał go mieć. Mimo tego, że starał się być dobrym człowiekiem, siedział w nim zalążek zła. Ten przedmiot należał do jego rodziny i znów wrócił. Był symbolem rodziny, którą właśnie Tom Riddle założył. Bał się, cholernie się bał, że odejdzie jednak obiecał, że tym razem da z siebie wszystko. Podchodząc do bloku, ręce trzęsły mu się niemiłosiernie.

- Bądź, błagam - mruknął do siebie. Wchodząc po stopniach, zabrakło mu tchu. Przenigdy się tak nie spieszył. Otworzył drzwi z hukiem. Ogarnęła go niepokojąca cisza.

- Hermiona? - zapytał. Zero odpowiedzi. Serce tak mocno biło w jego piersi, że czuł jakby łamało mu żebra.

- Hermiono, wróciłem - spróbował jeszcze raz. Dalej nic.

- Hermiono, błagam - rozpacz, która ogarniała ciało i duszę chłopaka była nie do opisania. Przygnębiony, wszedł do kuchni. Zamarł.

- Przygotowałam twoje ulubione kotlety, przepraszam, że nie odpowiedziałam ale miałam akurat w buzi kawałek mięsa, a wiesz, że z jedzeniem w buzi się nie mówi - stała przed nim Hermiona, nieco przestraszona ale i szczęśliwa. Wybrała dobrą drogę, była tego pewna. Spojrzała tylko na mężczyznę, który chwilę później złapał ją w ramiona. Co z tego, że byli inni. Tylko razem byli jednością.

Mały Alexander Tom Riddle leżał w swoim łóżeczku nieświadomy tego co się właśnie stało. Jego rodzice będą już razem na zawsze, po kres swoich dni. Mimo tego, że nie zdawał sobie sprawy, że jest dzieckiem przyszłości i przeszłości, kochał ich. Bo miłość dziecka jest większa niż całe zło tego świata.

Zmienię czas, by z Tobą być | TomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz