VIII Podążając za łzami

9.2K 554 67
                                    

Harry Potter zdenerwowany biegł po schodach w kirunku dornitorium Gryfonów. Zmienił jednak zdanie tuż przed wejściem i skierował się na Wieżę Astronomiczną nie zauważając dwójki nastolatków wychodzących zza rogu. Rudy chłopak nachylił się do dziewczyny.

-Zostań tu, ja idę po mapę i pelerynę. Pójdziemy za nim.

-Ale Ron...

-Miona, dobrze wiesz, że coś się z nim dzieje. Musimy mu pomóc.

Po czym zniknął za obrazem. Wrócił około minutę później i razem z Granger schował się pod pelerynę uprzednio jednak rozglądając się wkoło. Wyciągnął w kieszeni mapę i sprawdził pozycję przyjaciela. Dziewczyna sapnęła cicho.

-Idzie na Wieżę Astronomiczną.

Podążyli za nim zatrzymując się dopiero za drzwiami. Chłopak odrzucił torbę na podłogę w nerwowym geście po czym oparł się o barierkę twarzą do wschodzącego księżyca. Zacisnął mocno pięści, aż na jego dłoniach pojawiły się krwawe półksiężyce i opadł na ziemię. Gdy odwrócił się opierając plecami o ścianę i podciągajć kolana pod brodę mogli zobaczyć łzy spływające w dół jego twarzy. Hermiona rzuciła na nich szybkie, niewerbalne zaklęcie wyciszające, mogli słyszeć siebie nawzajem i Harry'ego, ale on nie mógł usłyszeć ich.

Szybkim nerwowym ruchem otarł łzy i zaczął coś cicho mówić. Gryfoni musieli podejść kilka kroków bliżej by go zrozumieć.

-Idiota. Kretyn. Idiota... idiota... idiota... Nie mogłeś tam zostać prawda? Musiałeś zwiać, jak jakiś tchórz? -załamał ramiona i ukrył w nich głowę.- Merlinie, co ja wyprawiam? To jest nienormalne. Po prostu nienormalne!

Przy ostatnim zdaniu poderwał raptownie głowę i krzyknął słabo w powietrze. Nabrał głęboko powietrza i powoli je wypuścił. Siedzieł przez dłuższy czas w takiej pozycji nie poruszając się w żaden sposób, prócz właśnie oddechu. Gryfoni w międzyczasie usiedli na ziemi niedaleko Harry'ego i podskoczyli gwałtownie słysząc kroki. Chłopak chciał sięgnąć po mapę, ale dziewczyna złapała go za nadgarstek.

-Co?

Kiwnęła głową na Wybrańca, który podniósł głowę na dźwięk kroków i uśmiechnął się łagodnie. Powoli otarł resztki łez wpatrując się w drzwi, które po chwili zostały otwarte przez najbardziej znienawidzonego nauczyciela w Hogwarcie.

-No proszę, proszę... To ile Gryffindor ma dziś stracić punktów?

-Jeszcze za wcześnie na ciszę nocną.

-Jesteś pewny? -mężczyzna zamknął drzwi i oparł się o nie.

-Tak. Byłoby ciemniej. I nie byłoby żadnych uczniów na boisku.

-Faktycznie. Mają jeszcze pół godziny.

-Oni? A ja? -zapytał z lekkim uśmiechem

-A na ciebie nic nie działa. -powoli podszedł kilka kroków bliżej. Gdy chłopak nie zareagował w żaden widoczny sposób, zrobił ich jeszcze kilka i oparł się o barierkę zapatrując w ciemne niebo.- Jak się czujesz?

-Dobrze. A jak wyglądam?

-Wolałbyś nie wiedzieć.

-No dzięki! -skulił się w sobie wywołując zaskoczone spojrzenie Snape'a.- W sumie, faktycznie wolałbym nie wiedzieć.

Mężczyzna powoli się zniżył i uklęknął przed gryfonem. Weasley i Granger sapneli widząc tę przedziwną scenę. Blada dłoń powoli musnęła okrytę w pelerynę ramię powodując drżenie drobnego ciała.

-Harry? Wszystko w porządku?

-Mhm. Nic mi nie jest.

-Właśnie widzę. Harry, nie skrzywdzę cię.

-Wiem! Wiem... wiem... ja tylko... nie lubię... gdy...

-Domyślam się. -odsunął się nie podnosząc jednak z podłogi.- Na pewno wszystko w porządku?

-Tak bardzo jak tylko może być.

[A/N: Zo oni mają z tym gadaniem do siebie? I z tym wyzywaniem własnej osoby? Jakaś słaba, dopiero się rozwijająca forma masochizmu? Swoją droga dziwnie się pisze Snarry gdy w głowie tkwi mi Tomarry. Na szczęście taki moment, że mogę. A domyślam się, że nie każdy czyta wszystkie moje opowiadania, więc to też wartałoby czasami wrzucać.]

OklumencjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz