Harry Potter zdenerwowany biegł po schodach w kirunku dornitorium Gryfonów. Zmienił jednak zdanie tuż przed wejściem i skierował się na Wieżę Astronomiczną nie zauważając dwójki nastolatków wychodzących zza rogu. Rudy chłopak nachylił się do dziewczyny.
-Zostań tu, ja idę po mapę i pelerynę. Pójdziemy za nim.
-Ale Ron...
-Miona, dobrze wiesz, że coś się z nim dzieje. Musimy mu pomóc.
Po czym zniknął za obrazem. Wrócił około minutę później i razem z Granger schował się pod pelerynę uprzednio jednak rozglądając się wkoło. Wyciągnął w kieszeni mapę i sprawdził pozycję przyjaciela. Dziewczyna sapnęła cicho.
-Idzie na Wieżę Astronomiczną.
Podążyli za nim zatrzymując się dopiero za drzwiami. Chłopak odrzucił torbę na podłogę w nerwowym geście po czym oparł się o barierkę twarzą do wschodzącego księżyca. Zacisnął mocno pięści, aż na jego dłoniach pojawiły się krwawe półksiężyce i opadł na ziemię. Gdy odwrócił się opierając plecami o ścianę i podciągajć kolana pod brodę mogli zobaczyć łzy spływające w dół jego twarzy. Hermiona rzuciła na nich szybkie, niewerbalne zaklęcie wyciszające, mogli słyszeć siebie nawzajem i Harry'ego, ale on nie mógł usłyszeć ich.
Szybkim nerwowym ruchem otarł łzy i zaczął coś cicho mówić. Gryfoni musieli podejść kilka kroków bliżej by go zrozumieć.
-Idiota. Kretyn. Idiota... idiota... idiota... Nie mogłeś tam zostać prawda? Musiałeś zwiać, jak jakiś tchórz? -załamał ramiona i ukrył w nich głowę.- Merlinie, co ja wyprawiam? To jest nienormalne. Po prostu nienormalne!
Przy ostatnim zdaniu poderwał raptownie głowę i krzyknął słabo w powietrze. Nabrał głęboko powietrza i powoli je wypuścił. Siedzieł przez dłuższy czas w takiej pozycji nie poruszając się w żaden sposób, prócz właśnie oddechu. Gryfoni w międzyczasie usiedli na ziemi niedaleko Harry'ego i podskoczyli gwałtownie słysząc kroki. Chłopak chciał sięgnąć po mapę, ale dziewczyna złapała go za nadgarstek.
-Co?
Kiwnęła głową na Wybrańca, który podniósł głowę na dźwięk kroków i uśmiechnął się łagodnie. Powoli otarł resztki łez wpatrując się w drzwi, które po chwili zostały otwarte przez najbardziej znienawidzonego nauczyciela w Hogwarcie.
-No proszę, proszę... To ile Gryffindor ma dziś stracić punktów?
-Jeszcze za wcześnie na ciszę nocną.
-Jesteś pewny? -mężczyzna zamknął drzwi i oparł się o nie.
-Tak. Byłoby ciemniej. I nie byłoby żadnych uczniów na boisku.
-Faktycznie. Mają jeszcze pół godziny.
-Oni? A ja? -zapytał z lekkim uśmiechem
-A na ciebie nic nie działa. -powoli podszedł kilka kroków bliżej. Gdy chłopak nie zareagował w żaden widoczny sposób, zrobił ich jeszcze kilka i oparł się o barierkę zapatrując w ciemne niebo.- Jak się czujesz?
-Dobrze. A jak wyglądam?
-Wolałbyś nie wiedzieć.
-No dzięki! -skulił się w sobie wywołując zaskoczone spojrzenie Snape'a.- W sumie, faktycznie wolałbym nie wiedzieć.
Mężczyzna powoli się zniżył i uklęknął przed gryfonem. Weasley i Granger sapneli widząc tę przedziwną scenę. Blada dłoń powoli musnęła okrytę w pelerynę ramię powodując drżenie drobnego ciała.
-Harry? Wszystko w porządku?
-Mhm. Nic mi nie jest.
-Właśnie widzę. Harry, nie skrzywdzę cię.
-Wiem! Wiem... wiem... ja tylko... nie lubię... gdy...
-Domyślam się. -odsunął się nie podnosząc jednak z podłogi.- Na pewno wszystko w porządku?
-Tak bardzo jak tylko może być.
[A/N: Zo oni mają z tym gadaniem do siebie? I z tym wyzywaniem własnej osoby? Jakaś słaba, dopiero się rozwijająca forma masochizmu? Swoją droga dziwnie się pisze Snarry gdy w głowie tkwi mi Tomarry. Na szczęście taki moment, że mogę. A domyślam się, że nie każdy czyta wszystkie moje opowiadania, więc to też wartałoby czasami wrzucać.]
CZYTASZ
Oklumencja
FanfictionSee my thoughts / Zobacz moje myśli Czyli jakby to było gdyby Severus Snape w trakcje jednej z lekcji oklumencji zobaczył coś, czego nie powinien. Opowiadanie ciężkie i odrobinę (no, moze trochę bardziej niż odrobinę) brutalne. Czytasz na własną odp...