Here I'm

42 5 0
                                    

Co ja właściwie wyprawiam? - zadawałam sobie to samo pytanie bez przerwy zaczepiając paznokciem o czarną gumkę do włosów, włożoną na rękę. To jeden z niewielu moich efektów zdenerwowania. Usiadłam na wyznaczonym miejscu w przedziale samolotu i zapięłam pasy bezpieczeństwa. Nie obchodziło mnie to, że do startu zostało jeszcze jakieś piętnaście minut.
Głos krzyczących dzieci, roznoszący się po pokładzie, nie ułatwiał mi czegokolwiek, więc moje ciało było zesztywniałe.
Nacisnęłam przycisk zwołujący jedzenie, a zaraz potem po obróceniu się w prawo, mogłam wybierać w słodyczach, piciu, czy też zabawkach dla dzieci, które nie były w moim typie. No tak, mam już dziewiętnaście lat. Pomijając, kobieta stojąca w sukience bardzo podobnej do mojej, zaczęła wymieniać całą kartę na pamięć, z nadzieją, że zainteresuję się ich ofertą.
- Poproszę wodę. - przerwałam jej wypowiedź na temat dlaczego powinnam kupić australijskie słodycze.
Kobieta z grymasem podała mi napój, a ja szybkim ruchem wyjęłam kwotę, która była niewiarygodnie wysoka.
Gdy już zamierzałam iść spać, jakieś dziecko zza mojego siedzenia, postanowiło zabawić się w kopanie mojego fotela. Bo czemu nie? Obróciłam się zza siebie i już miałam krzyknąć na chłopca, gdy przyjrzałam się jego matce. Nie dość, że musiała zajmować się nim, to jeszcze małą dziewczynką na rękach, której co chwilę coś przeszkadzało. Widać było, że jest wykończona. Tym razem sobie odpuściłam.
Leżący obok plecak, wzięłam na kolana i wyjęłam jedno z moich ulubionych czasopism, a gdy usłyszałam niski głos pilota, serce zaczęło mi bić z niewyobrażalną prędkością, dając znak, że zaczynam nowy element historii. Spojrzałam na ziemie z góry i z wiadomością, że do celu mam bliżej niż dalej, zamknęłam oczy i dałam się ponieść snu, gdyż loty samolotami, nie należą do moich atrakcji.

***

Obudziłam się i spoglądnęłam na złoty zegarek na ręce, który wskazywał godzinę siedemnastą. Oznaczało to, że jeśli nie wystąpią żadne problemy, będę na ziemi już za godzinę. Ponownie oparłam się o fotel i tym razem nie zasnęłam, a patrzyłam na widok za oknem z licznymi chmurami, rozmyślając o tym co mnie czeka na miejscu. Przez beznadziejne uzależnienie, włączyłam telefon i dodałam na snapchata kilka zdjęć widoku, wysyłając do przyjaciółki, z którą spotkania od tego czasu stały się niemożliwe.

***

Z walizką w ręce skierowałam się w kierunku postoju taksówek. Niektórzy z mężczyzn wyglądali na nietrzeźwych, więc przeszłam dalej, aż znalazłam ostatni pojazd, z młodym chłopakiem za kierownicą. Otworzyłam drzwiczki i szybko wsiadłam na przednie siedzenie.
- Dzień dobry - przywitałam się robiąc mam nadzieję dobre wrażenie.
- Hej, dokąd zawieźć? - zapytał, nie odrywając ode mnie wzroku. W tym momencie zapomniałam o pytaniu i przyglądałam się napakowanym ramionom, z kilkoma małymi tatuażami. Mimo, że każdy był inny, łączyły się w jedną całość.
- Przepraszam - spuściłam wzrok - poproszę na Jearins Streat 07*
- Będziemy tam do pół godziny.

***
Wręczyłam chłopakowi, którego zdążyłam już trochę poznać należną sumę, a następnie wysiadłam i odebrałam od niego moją średnich rozmiarów, czarną walizkę.
Uprzejmie się pożegnałam, a zaraz potem od razu moje ciało przeszły dreszcze.
Przede mną stał wielki dom, z czarną dachówką oraz płotem z szarego kamienia, stojącym niecałe pięć metrów od wejścia. Ogród nie należał do największych, ale zdecydowanie poświęcono mu dużo czasu.
Gdy przekręciłam głowę lekko w prawo, moim oczom ukazał się inny budynek, tym razem cały ciemny, który już od tego momentu, budził trwogę. W niczym nie przypominał tego pierwszego. Mimo strachu, wymusiłam na sobie uśmiech i skierowałam się przed siebie. Gdy byłam już na terenie posesji, wyczułam nieprzyjemny dla nosa smród piwa, przez co zatkałam dwoma palcami nos i szłam dalej, przyglądając się rosnącym roślinom. Trzymam się zasady ,,Nie oceniaj książki po okładce", więc nie osądzałam nowego szefa, którym może być każdy.
Stąpałam po trzech niskich stopniach prowadzących do wejścia, a następnie przytrzymałam palec na urządzeniu, które było domofonem.
- Ugh... w czymś pomóc? - usłyszałam nieznany, niski głos, nie brzmiący dokładnie tak, jakbym chciała.
- Po co tu przyszłaś? - głos się powtórzył, tym razem z kpiną, a ja znalazłam wcześniej niezauważone kamery.
Po słownictwie, zaczęłam podejrzewać, że pomyliłam adres. Tak - na pewno pomyliłam adres.
- Ja tu w sprawie o prace. - mój głos się złamał, niewiadomo z jakiego powodu. Bo ja przecież się nie bałam.
Potarłam jedną rękę o drugą i czekałam, aż kolejne obce słowa usłyszę z urządzenia.
- Nie sądzę, żebyśmy poszukiwali takiej osoby jak ty. - osoba wypuściła powietrze ze zrezygnowaniem i już więcej nic nie powiedziała.
Lepiej przyjrzałam się prostej szarej sukience oraz baletkom z czerwonymi kokardkami na wierzchu. Specjalnie męczyłam się w czasie lotu w tym ubraniu, żeby teraz ktoś mnie poniżał? Ja nie daje tak łatwo za wygraną, więc wtedy też tak nie było.
- Byłam umówiona. Nazywam się Alison Evans i przyjechałam z Londynu do pracy, więc proszę, żebyście mnie wpuścili.
Tupnęłam nogą niczym małe dziecko. Popatrzyłam się za siebie, czy taksówkarz jeszcze tutaj stoi, lecz niestety, już go nie było.
- Niech ci będzie. Hemmings będzie tutaj za pięć minut. - usłyszałam słowa, które dały mi nadzieję, że to nie z nim będę musiał mieszkać.
Podejrzewałam, że chodziło mu o szefa, więc popchnęłam drzwi, co uprzedził cichy dźwięk, sygnalizujący, że mogę wejść. Pierwsze pomieszczenie było niewielkie. Ściany zdobił kolor szary, idealnie pasujący do mojego ubioru, a szafki, które różniły się wielkością, stały po obydwu stronach wejścia. Niepewnie postawiłam dwa kroki i ściągnęłam buty.
Chciałam przejść do kolejnego miejsca, ale na przeciw wyszedł mi wysoki chłopak, z rzucającymi się w oczy czerwonymi włosami oraz zielonymi oczami. Podejrzewałam, że to z nim rozmawiałam.
- Jestem Michael. Usiądź na kanapie i niczego nie dotykaj, zaraz ktoś do ciebie przyjdzie. - nie wiem, jak dla kogoś innego będącego w mojej sytuacji, ale mi to przypominało groźbę. Potwierdził to spojrzeniem.
Już nic więcej nie mówiąc, zostawił mnie samą, a ja z łatwością znalazłam salon, z miejscem dla mnie.
Przede mną, wisiał wielki telewizor z podpiętymi konsolami a na małym stoliku do kawy, leżała pusta rzucona paczka po papierosach.
Co mnie wzięło na ten wyjazd tutaj? Mogłam złożyć papiery jeszcze do innych uczelni - przecież to nie jedyna.
Moje rozczulanie się, przerwało skrzypienie drzwi. Popatrzyłam w tym kierunki i zobaczyłam wyższego od poprzedniego chłopaka blondyna, z rzucającym się w oczy kolczykiem w wardze. Jego wygląd sprawiał, że zaczynałam rozmyślać, jak to jest czuć metal na swoich ustach. Wyrzuciłam tą myśl i dalej się przyglądałam. Twarz miał bladą - można powiedzieć, że aż za bardzo. Jego niebieskie oczy, patrzyły się w lustro po lewej, a jedna z brwi uniosła się do góry. Zauważając mnie, przeczesał palcami swoją postawioną na żelu grzywkę i stawił kroki w moją stronę.
Nie wiedziałam co robić, aż w końcu zdecydowałam się wstać. Poprawiam zawinięty się od siedzenia materiał i czekałam, aż ten podejdzie.
-  Hemmings - usłyszałam miły głos z jego strun głosowych. - po prostu Hemmings
Od razy poczułam ciepło na policzkach, co nie pomagało w sytuacji.
- Alison Evans. Przyszłam tutaj do pracy.
- Tak, pamiętam. Zaraz dojdzie tutaj Amber - twoja współlokatorka i zaprowadzi cię do pokoju, a w tym czasie, wyjaśnimy sobie pare kwestii.- przytaknęłam głową na każde słowo, czekając z niecierpliwością na wieść o pracy.
Chłopak zauważył moje zdenerwowanie i ponowił poprzedni uśmiech, dodając trochę otuchy
- Całe to miejsce i ludzi, obowiązuje zasada tajemnicy - wszystko co tutaj zobaczysz i usłyszysz, będziesz musiała zachować dla siebie, rozumiesz. - tym razem przybrał poważną minę.
- Oczywiście. - odpowiedziałam krótko.
- Druga sprawa, to to, że nie wolno ci wchodzić, do wyznaczonych miejsc.
- Wyznaczonych czyli?
- Tych co ci zaraz pokarze. - wstał i pokierował mnie w stronę korytarza na górnym piętrze. - wszystkie drzwi, które mają czerwoną naklejkę, są zakazane. Nie wolno ci tam wchodzić, zaglądać, a czasami nawet patrzeć.
Poczułam przyspieszające tętno bicia serca. Na wszystko się zgodziłam.
- Ostatnią rzeczą... - oglądnął moja całe ciało, przez co nie poczułam się za dobrze. - musisz zmienić swój wygląd i słownictwo.
Szczerze się zdziwiłam. Co tutaj zmieniać?
- W twoim pokoju, czekają już ubrania. - zrobił chwilę przerwy, patrząc mi w oczy. - codziennie masz być ubrana właśnie w to, co tam jest. Jeśli okażesz się posłuszna, będziesz ich dostawała coraz więcej. Z czasem na pewno ci się spodobają. Słownictwem zajmiemy się później.
Usłyszałam czyiś głos dochodzący ze schodów, więc szybko odwróciłam wzrok.
Moim oczom ukazała się niska dziewczyna, wyglądająca na nie więcej jak osiemnaście lat. Oczy miała w kolorze błękitnym, bluzka, która idealnie opinała jej talie, przypominała kolor bordowy, a spodnie wykonane zostały ze skóry, przefarbowanej później na czarno.
Dziewczyna chwyciła moją dłoń i z cichym piskiem ze szczęścia, skierowała się w stronę jej, a od wtedy też mojego pokoju.

-------
Współlokatorka -  Amber - Sasha Pieterse
* Nazwę wymyśliłam sama

Natalie xx

Mysterious/L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz