Ogłaszam Was Ojcem i Matką

3.7K 286 167
                                    

– Stark, szanuję twoją decyzję – oznajmił formalnie sztywnym głosem Fury. – Nie popieram jej, ale szanuję. Musisz jednak zrozumieć naszą sytuację.

– Wydawało mi się, że postawiłem sprawę wystarczająco jasno – odparł Tony, z zaskakującą łatwością zbywając człowieka, który stał na czele najlepiej zorganizowanej i wyposażonej organizacji na świecie. – Jeśli nie, mogę powtórzyć: JA. NIE. PRODUKUJĘ. BRONI. Dziękuję, do widzenia, pozdrów wszystkich.

Brunet miał właśnie zakończyć połączenie, gdy na jego oczach szef TARCZY zaczął przechodzić transformację ze zrównoważonego agenta w gotowego do ataku niedźwiedzia grizzly. Dawny Stark nie zawahałby się tylko nacisnął na czerwoną słuchawkę. Dawny Stark wróciłby do Pepper, a potem zaszyłby się w swojej „norze".

Nowy Stark poczuł się w obowiązku wyjaśnić tę decyzję:

– Rzuciłem to, Nick – powiedział z krzywym uśmiechem. – Koniec z byciem Iron Manem i ratowaniem świata. Już tego nie potrzebuję. Teraz wreszcie mogę po prostu cieszyć się życiem.

– Nie kontaktowałem się z tobą, aby pytać cię o samopoczucie – syknął Fury niebezpiecznie spokojnym tonem. – To, że nie zajmujesz się już... tymi „rzeczami" nie oznacza, iż nikt nie musi.

Przez morderczo długą chwilę mierzyli się wzrokiem. Nie był to pojedynek na spojrzenia, jak można by było przypuszczać, ale raczej rozmowa bez słów. Cóż, w tym momencie pertraktacji słowa były zbędne, bo wszystko, co istotne, zostało już powiedziane. Nadszedł czas na podjęcie decyzji. Nick Fury nie zwracałby się do Starka, gdyby nie miał realnych szans na jego zgodę. Wiedział, że ma do czynienia nie tylko z koszmarnie bogatym bucem, ale i z genialnym filantropem, który skonstruowanie broni dla agentów TARCZY może postawić sobie za punkt honoru. Tak też właśnie było, ale Tony zamierzał jak najdłużej zwlekać – to akurat była kwestia image'u.

W końcu westchnął głęboko i spojrzał na Fury'ego spod zmarszczonych brwi.

– W przyszłym tygodniu będziecie mieli do odbioru pierwszy prototyp. Ale od tego momentu to ja nadzoruję uzbrojenie TARCZY. Bez wyjątków.

Dopiero teraz się rozłączył. Uwielbiał kończyć rozmowy z Fury'm nim ten zdołał powiedzieć mu wszystko, co sobie zaplanował. Odłożył telefon na biurko, po chwili wahania również go wyciszył i zszedł do salonu na kolację. Pepper już na niego czekała. Miała na sobie prostą szmaragdową sukienkę do kolan i równie dobrze to ona mogłaby być daniem głównym. Właściwie to nawet była. Ostatni raz.

* * *

Gdy jest się technologicznym geniuszem konstruowanie broni przypomina budowanie domków z klocków – jest tak banalnie proste, że aż nudne, a jednak wciąga i jak się już zacznie to nie można przerwać. Najlepsze jest to, że taka zabawa nigdy nie ma końca. W momencie, w którym do całości przyłącza się upragniony ostatni element, okazuje się, że usuwając kilka fragmentów ze środka i wstawiając na ich miejsce parę innych można zwiększyć wydajność przy jednoczesnym obniżeniu kosztów produkcji... I tak w kółko.

Nikt nie powinien mieć zatem za złe Tony'emu Starkowi, że zaraz po przyjęciu propozycji TARCZY zaszył się w swojej pracowni na bite trzy miesiące. Po krótkim odpoczynku jaki zafundował swojemu mózgowi, jego czaszka aż pękała w szwach od pomysłów. Każdy nowy projekt poganiany był co najmniej przez dwa kolejne, o niebo lepsze od swojego poprzednika.

A jednak był ktoś, komu taki obrót sytuacji był nie w smak. Pepper Potts otwarcie emanowała dezaprobatą i nie szczędziła słów, by poinformować o tym nie tylko Starka, ale i każdego, kto był gotów jej wysłuchać. Efekt był dość niespodziewany – nie mogła w końcu przewidzieć, że zamiast jak każda normalna sfrustrowana kobieta dzień w dzień kuć sobie miecz obosieczny, ona co tydzień wyciągała o milimetr zawleczkę od granatu, który miał zniszczyć ich związek...

Ogłaszam was Ojcem i MatkąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz