Płacz Mew

1.2K 101 40
                                    

Ucztom na cześć króla Aragorna i królowej Arweny nie było końca. Potem świętowali również zaślubiny Eowyny z księciem Faramirem. Nieprzerwany strumień przedniego gondorskiego wina splatał się z równie wyśmienitymi z Rohanu, Lorien oraz Rivendell. A choć wiele było powodów do radości, jeden toast powtarzał się znacznie częściej niż inne:

- Za dzielnego Froda Bagginsa!

Choć Gimli wznosił te toasty równie chętnie, co wszyscy jego przyjaciele, to w jego oczach czaił się smutek, którego nie były w stanie ukoić ani słodki smak wina ani cudowne pieśni elfów. Starał się jak mógł, aby jego strapienie nie wyszło na jaw i nie pomniejszało szczęścia jego przyjaciół, ale długa wyprawa połączyła ich tak bardzo, że prędzej czy później ktoś musiał przejrzeć jego grę.

- Czy coś cię trapi, przyjacielu? – zapytał Legolas swoim ciepłym dźwięcznym głosem. Znalazł go w czasie jego samotnej wędrówki po krętych korytarzach zamku, którego panem był teraz Aragorn.

Gimli odburknął mu coś w odpowiedzi.

Każdy inny elf odebrałby takie zachowanie jako śmiertelną obrazę i wypowiedział wojnę nie tylko Gimlemu, ale i wszystkim jego potomkom aż do siódmego pokolenia włącznie. Ale Legolas nie był zwykłym elfem.

- Nie martw się, kochany Gimli – wyszeptał łagodnie, obejmując go ramieniem. Pachniał słodko, jak Lorien, jak kwiaty na stepach Rohanu, jak leśne ostępy Fangornu. Dlaczego tak bardzo przyciągał go ten zapach, skoro jeszcze do niedawna nie myślał o niczym innym niż o wykopywaniu nowych korytarzy pod dawnym legowiskiem Smauga?

- Wcale się nie martwię – bąknął. – Po prostu... Po prostu...

- Jeśli chcesz, możemy już wyruszać – elf wszedł mu w słowo. Jego uśmiech stał się w tym momencie jakby bardziej zbolały.

- Myślałem, że chcesz opuścić Śródziemie – wyszeptał Gimli. Nie chciał tego przyznać, ale planował zwlekać z wyruszeniem w ich wspólną podróż właśnie dlatego, że gdy dobiegnie ona końca Legolas opuści go na zawsze i ich drogi już nigdy nie będą biegły ku wspólnemu celowi.

- Owszem, przyjacielu. Ale obiecałem ci wspólną podróż i nie byłbym godzien miana księcia Mrocznej Puszczy, gdybym nie dotrzymał danego ci słowa.

Jak to możliwe, że był jednocześnie tak otwarty i wyniosły? Tak chłodny i tak ciepły? Odległy i bliski?

- Kiedy możemy ruszać? – zapytał zdławionym głosem.

- Możemy wyruszyć przed końcem miesiąca – zaproponował Legolas. Za dwa tygodnie! Gimli aż zadrżał na te słowa. Zupełnie, jakby elfowi również wcale nie zależało na tym, aby przyspieszać dzień ich rozstania.

- Tak, Aragorn mógłby się obrazić, gdybyśmy wyruszyli wcześniej – zgodził się nieco zbyt pospiesznie. – Nie możemy przecież urazić nowego króla Gondoru.

...

Był w trakcie pakowania już od dwóch dni, ale wciąż nie mógł zdecydować, co powinien zabrać. Na pewno nie zamierzał rozstawać się ze swoim toporkiem. Może i pokonali Saurona, ale wszędzie wciąż kręciły się jeszcze orki i inne równie mało towarzyskie stwory.

Tylko co dalej?

Nie była to jego pierwsza podróż, a czuł się jak kompletny żółtodziób. Przed oczami stanął mu jak żywy Sam Gamgee, który dla swojego Froda był gotowy na wszystko. Bez względu na to, czego mógłby potrzebować jego pan – wierny Sam był na to przygotowany zawsze z dużym wyprzedzeniem.

Nie, nie było szans, aby mógł choć trochę zbliżyć się do perfekcji Sama. Ale i tak mógł się przecież postarać. Po kolei, wszystko po kolei. Najpierw ciepłe ubrania. W końcu w grotach i nocą w lesie będzie zimno. Lubił też palić fajkę przy ognisku, musiał więc zdobyć jeszcze trochę fajkowego ziela...

Płacz MewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz