II

63 9 2
                                    

Szybkimi ruchami pokonywałam stopień po stopniu. Kiedy udałam się na samą górę, starałam się jak najszybciej zlokalizować źródło dźwięku. Musiałam być jak najciszej, by zarażony nie zorientował się, że jestem w jego zasięgu. Jeszcze nie. Gdy dotarłam na korytarz, zwolniłam. Powoli przechodziłam od drzwi do drzwi. Nic. Ostatecznie dotarłam do drzwi łazienki. Przyłożyłam do nich ucho i zaczęłam nasłuchiwać. Kiedy do mnie dotarło, że właśnie tam czai się bestia, przygotowałam się do ataku i otworzyłam drzwi. Nagle nastała cisza. Szybko je za sobą zamknęłam, po czym przekręciłam zamek. Albo wyjdę stąd sama, albo nie wyjdzie stąd nikt. Z miejsca zaczęłam się rozglądać za potencjalnym zagrożeniem. Nic nie zobaczyłam, więc weszłam głębiej. Po krótkiej chwili ją zauważyłam. Siedziała skulona po szafką. Była mała, a jej białe futerko było całkowicie zabrudzone krwią i ropą, którą toczyła z ran. Z jej mordki kapał czerwono-krwisty śluz. Wodziła za mną wzrokiem, jednak jej oczodoły były zupełnie puste. Najprawdopodobniej wykrywała moją obecność za pomocą węchu. Nie miała zamiaru dłużej czekać. Wskoczyła na moją nogawkę i zaczęła sunąć do góry. Na nic nie zdały się próby jej zrzucenia. W pewnym momencie się zatrzymała, jakby zaczęła zastanawiać się nad tym, co ma zamiar zrobić. Jednak to także nie trwało długo, bo już po chwili poczułam jak jej zżółknięte, połamane zęby zaczęły przedzierać się przez materiał moich ulubionych jeansów. Zaczęłam machać nogą jak opętana, by pozbyć się niechcianego pasożyta. Bezskutecznie. Kiedy jej pyszczek przedarł się przez materiał, a ostre kiełki przebiły moje udo, nie wytrzymałam. Chciałam zdobyć ją żywą, jednak nie pozostawiała mi wyboru. Złapałam mocniej nóż i z całej siły uderzyłam napastnika. Mysz od razu odczepiła się od mojej skóry, po czym wpadła do wanny. Zapiszczała. W miejscu, w którym dotknęło ją ostrze, skóra była przecięta, a spod niej wypłynęła zielono-żółta substancja. Jednak się nie poddawała, wyskoczyła z wanny i wspięła się na umywalkę. Cofnęła się o kilka kroków, po czym zaczęła biec z zamiarem rzucenia się na moją twarz. Zaczęłam myśleć. Szybko spostrzegłam na podłodze kawałek deski, prawdopodobnie kawałek podłogi. Schyliłam się i złapałam ją w obie ręce. Jak na tak mały kawałek była dość ciężka. W momencie, kiedy wstałam mysz była już w powietrzu. Odruchowo zamachnęłam się i uderzyłam ją, co spowodowało, że bezwładnie upadła na podłogę. Dla pewności uderzyłam ją jeszcze dwa razy. Musiałam być pewna, że nie żyje. Odsunęłam się od mojej ofiary i po czym zaczęłam szukać czegoś, w czym przeniosę zwłoki. Otwierałam wszystkie możliwe szafki, lecz nie znalazłam w nich nic, co mogłoby się do tego nadawać. Otworzyłam komódkę. Jednak jedyne co w niej znalazłam to starą szczoteczkę do zębów, denaturaty i małe kawałki szkła. Czyli nic, co byłoby przydatne. Zrezygnowana odsunęłam się od niej, nie mając zamiaru zamknąć drzwiczek, po czym podeszłam do drzwi, przekręciłam zamek i wyszłam. Pozostawiłam je otwarte. Po chwili namyśleń weszłam do pomieszczenia obok. Była to sypialnia. Od razu rzuciła mi się w oczy średniej wielkości, owalna gumowa miska. Podeszłam do niej i chwyciłam za jedno ucho. Była niewiarygodnie lekka. Bez problemu dotarłam z nią z powrotem do miejsca walki. Kiedy dotarłam do lekko zmiażdżonej myszy, uklęknęłam i trzymając ją za ogon, przerzuciłam ciałko do niebieskiej miski. Chwyciłam ją do obu rąk, wstałam i opuściłam pomieszczenie. Żwawym krokiem kierowałam się w stronę schodów. Kiedy do nich dotarłam, przełożyłam ją lewej ręki, chwytając jednocześnie za oba ucha. Prawą ręką objęłam poręcz, po czym powoli pokonywałam stopień po stopniu. Doszłam na parter. Ciągle trzymając zwłoki w lewej dłoni, udałam się do piwnicy. By tam dotrzeć, musiałam przejść przez korytarz, po czym otworzyć drugie drzwi na prawo, które prowadzą do kuchni. Z niej przejść do jadalni a tak otworzyć dębowe drzwi. W pośpiechu przez nie przeszłam, po czym od razu zapaliłam światło. Zaczęłam schodzić w dół. Schodów było bardzo mało, więc w okamgnieniu byłam na samym dole. Zaczęłam kierować się w interesującym mnie kierunku. Po chwili dotarłam do niegdyś śnieżno-białych drzwi. Szybko przez nie przeszłam i pokierowałam się do stołu, który był ustawiony w samym środku pomieszczenia. Ustawiłam na nim miskę, po czym jednym ruchem założyłam fartuch, który jeszcze chwilę temu, wisiał na haku. Następnie z jego kieszeni wyjęłam białe rękawiczki i sterylnie założyłam je na dłonie. Jednym ruchem ręki złapałam mysz i ułożyłam ją na samym środku kamiennego stołu. Gumowe naczynie ustawiłam na ziemi. Odsunęłam się, po czym podeszłam do znajdującej się na drugim końcu pomieszczenia komody i zabrałam leżące na widoku, dwie strzykawki. Odpakowałam je, a papierki umieściłam w pudle, które służyło na magazynowanie tego typu odpadków. Ponownie podeszłam do zwłok. Jedną z igieł pobrałam krew zwierzęcia, która już zaczęła zmieniać swój kolor na czarny. Drugą wbiłam w jej głowę, w celu pobrania płynów, które się tam znajdują. Płyn był przeźroczysty. "Może tym razem się uda" Pomyślałam, po czym schowałam strzykawki do małego plastikowego pudełeczka, które leżało pod stołem.

Nowy Początek [W TRAKCIE POPRAWEK ROZDZIAŁÓW]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz