Rozdział I

716 47 15
                                    


To był kolejny restart Frisk. Chciała po raz kolejny zobaczyć swoich bliskich i zawrzeć z nimi przyjaźnie. Obudziła się jak zwykle na łożu złotych kwiatów. Ta sama sceneria. Nie, coś było nie tak. Dziewczynka wstała i obejrzała się do o koła. Pokój miał inny kształt, a od niego odchodziły dwie drogi. Frisk sprawdziła obydwie. Nic. Nie dało się przejść, choć próbowała ze wszystkich sił. Zaczęła szukać po ścianach.

Po dłuższej chwili poszukiwań znalazła przejście w jeden z nich. Szła dość nie typowym korytarzem. Na jego końcu była dziura, tak jakby to właśnie tu miały stać potężne drzwi. Frisk poszła w jej kierunku. Interesujące. Przeniosła się do dziwnie znajomego pokoju na środku którego znajdował się kwiatek.

-Witaj! Jestem Flowey! Kwiat Flowey!

Dziewczynka spojrzała na niego krzywo. True restart. Wiadomo, że zapomniał, ale to miejsce wcześniej. Skądś je kojarzyła. Kwiatek patrzył na nią z uśmiechem, ale nagle wystąpiła w nim pewna usterka. Frisk patrzyła na niego przerażona.

-Frisk! – powiedział zniekształconym głosem – Czemu nam to zrobiłaś? Czemu nie dałaś nam szczęśliwego zakończenia?

-Asriel przepraszam! – krzyknęła dziewczynka ze łzami w oczach. Już miała przytulić kwiat, kiedy ten zniknął.

Klęczała w miejscu przyjaciela jakiś czas. Wtem poczuła, że ktoś głaszcze ją po głowie. To była Toriel patrzyła na dziewczynkę zmartwionym wzrokiem. Frisk przytuliła się do niej najmocniej jak mogła.

-Przepraszam. – mówiła łamiącym głosem – Ja naprawdę nie chciałam źle. Przepraszam...

-Wybacz mi moje dziecko, ale chyba nie rozumiem o czym mówisz. – powiedziała bardzo spokojnie kobieta – Mam na imię Toriel i jestem opiekunką ruin. Chodź oprowadzę cię.

Frisk otarła płynące po jej policzkach łzy. Zaczęła podążać za kozią mamą dalej rozmyślając o wszystkim co ją spotkało.

Pokój do którego weszły niemalże się nie zmienił. Te same schody po obydwu stronach prowadzące do jednych i tych samych drzwi. Między schodami znajdowała się gwiazdka. Frisk podeszła do niej by zapisać wszystko co się dzieje lecz kiedy ją nacisnęła nie usłyszała żadnego dźwięku. Widziała, że jest to zapisane lecz czemu było tak cicho?

-Moje dziecię. – zawołała Toriel ze schodów.

-Już idę.

Dziewczynka odeszła od gwiazdki. Czemu wszystko było tak bliskie jej sercu. To miejsce. Ta cisza zapisu. Nie rozumiała. Wiedziała tylko, że uszkodzenie które wystąpiło na jej przyjacielu, jego głos było czymś złym. Czymś co nie powinno się zdarzyć nawet w zwykłej próbie. Demonstracji. Hymm... dziwne. Te słowa też jej coś przypominały. Nie wiedziała jeszcze co, ale miała zamiar się przekonać.

-„Jeśli kiedykolwiek wrócę do swoich przyjaciół nigdy więcej nie zresetuję tego. Choć by nie wiem co." – pomyślała i poszła za opiekunką.

t

Undertale / Alonetale AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz