Rozdział IV

61 4 5
                                    


Świat stał. Światła płynące od tych nielicznych płomieni zdawały się zastygać w gęstniejącej ciemności. Czas, przestrzeń oraz rzeczywistość gięły się pod jej naporem. Można było odnieść wrażenie zatopienia w tężejącej cieczy. Każdy ruch oraz myśl zastygały, a nieprzyjemne poczucie przytłoczenia zalewało całe ciało. Kuvor stał przytłoczony przez napierający mrok. Cały czas przed oczami stał mu obraz gasnącej łuny świateł miasta. W uszach słyszał nagle przerwane rozkazy oraz wystrzały z broni, po których następował szum zakłóceni i cisza przerwanego połączenia. Przed oczami mrok a w uszach dudniąca cisza, w tym stanie każda sekunda ciągnęła się w wieczność. Migająca ikonka zagrożenia wyrwała go z odrętwienia. Dopiero teraz uświadomił sobie wstrzymanie oddechu. Wbił wzrok w ukryte przez mrok szczyty. Dopiero po chwili zebrał się na tyle by przemówić.

- Ferr? Ferr nie rób jaj. Ferr jeśli cię spotkam dostaniesz takiego kopa że zatrzymasz się dopiero na orbicie. FERR! - odpowiedziała mu cisza. Spojrzał na Hamina, był tak samo zszokowany jak on – skontaktuj się z centrum.

- Wszystko zapchane..

- Nie obchodzi mnie jak to zrobisz. Masz mi otworzyć do nich kanał! - Wbił wzrok w czerni. Detektory hełmu zdołały przebić się przez mrok. Jednak napotkały przeszkodę. Widział tylko do szczytów gór a potem – ściana. Wielka czarna wijąca się ściana. Sięgała niebios. Pole ochronne – pomyślał. Detektory wykryły ruch. Pole zaczęło rosnąć. Widział jak zbliża się do szczytów które pochłonęło i rozpoczęło marsz w dół po stoku. Poczuł dreszcze, zimno dziwnego lęku ogarniającego ciało.


- Hamin...

- Chwila próbuję obejść główne łącza.. - Pole pochłonęło najdalej położony wrak rozbity u podnóża pasma. Sunęło dalej. Odezwały się działa z systemów obrony posterunku. Świetliste lance przeszywały powietrze by następnie wgryźć się w powierzchnię ściany bez żadnego widocznego skutku.

- Haminn!

- Już kończę, chwila... Teraz przekierować tu i włączyć alarm... Dobra masz! - Kuvor usłyszał szum a potem odezwał się ktoś z kwatery

- Kim jesteś? To zamknięty kanał wewnętrzny – Oficer wydał się niezbyt przejęty samym faktem włamania na kanał komunikacyjny dowództwa.

- Melduje się Kuvor z drożyny Hex, z posterunku obserwacyjnego DE-6. Straciliśmy kontakt z drożyna w punkcie AE-7

- To jakiś żart? Trwa Ewakuacja Systemu a ty z jakimiś głupotami włamujesz się na zastrzeżony kanał? Nie otrzymaliśmy zawiadomienia od stacjonujących tam oddziałów  - zamilkł na sekundę - Nasze detektory niczego nie wykryły. Jesteś pewien że to nie przerwa w łączności? To się zdarza przy takich sytuacjach... - Jego ton zadziałał Kuvorowi na nerwy. Odliczył w myślach do dziesięciu. Gdy skończył przerwał oficerowi wywód – Zamknij się i słuchaj. Coś spadło na samo centrum Jar'ih, pochłonęło całe miasto i sunie teraz po równinie w naszym kierunku – Spojrzał na równinę. Znikły płomienie połowy wraków – Zaraz dotrze do przedmieście miasta, trzeba ostrzelać cały perymetr z ciężkich dział – Kuvor przesłał mu nagrania z kamery hełmu. Oficer milczał chwilę, Kuvor już myślał że ten się rozłączył gdy ponownie usłyszał jego głos. Tym razem był całkowicie poważny – Jakie są koordynaty celu?


- DE-6 przedpola od szesnaście do osiemset czterdzieści cześć, czas do utraty celu około dwóch minut – Chwila ciszy a potem odpowiedz - Czas do uderzenia około minuta i dwadzieścia sekund - Pole minęło połowę równiny. Oficer zamilkł jednak kanał pozostał otwarty. Kuvor mógł teraz tylko patrzeć jak złowieszcza ściana pochłaniała kolejne wraki zbliżając się nieubłaganie do jego pozycji. Odliczał w myślach. osiemnaście sekund. Ogromny wrak pancernika znikł za czarną kurtyną. Płomienie trawiące metal gasły po zetknięciu z jej powierzchnią. Doliczył do minuty i piętnastu sekund, gdy to usłyszał. Cichy świst wibrujący w uszach. Znał go. Wiedział co zaraz nastąpi. Pociski przyspieszane do dziesiątych części prędkości światła w niespełna ułamki sekund zaryły w grunt tuż przed czołem pędzącej ściany. Błyski eksplozji rozjaśniły mrok zalegający nad równiną. Fala uderzeniowa zatrzęsła ścianami bunkra. Pocisk za pociskiem uderzał wzbijając masy pyłu. Między licznymi pociskami kinetycznymi spadały także głowice grawitacyjne. Te negowały prawo grawitacji rozrywając wiązania między atomami rozpraszając je. I właśnie to ten drugi rodzaj pocisków robił największe szkody pędzącej fali, wyrywając z niej kolejne kawały aż ta zatrzymała się niczym ranione zwierze. Cofnęła. Ostrzał trwał dalej. Żar bijący od eksplozji wypalił wszystkie rośliny w promieni setek kilometrów. Płomienie wybuchów ukazały obraz totalnego zniszczenia. Płaski teren był podziurawiony setkami kraterów. Przedwieczne skały zakopane w ziemi od niepamiętnych czasów szybowały w powietrzy zarywając z głośnym hukiem w przeorany ostrzałem grunt. Spojrzał w górę ponad filary ognia strzelające wysoko w niebo. Dopiero teraz Kuvor zauważył światła niszczyciela z chodzącego na niższą orbitę. Z jego pokładu oddawano kolejne salwy jednak coraz mniej liczne. Ściana cofnęła się niemal pod podnóża dalekich gór jednak ponownie zaczęła przeć naprzód. Jakiś świetlisty punkt oderwał się od niszczyciela. Leciał ostro w dół kierując się na posterunek.  Odezwał się komunikator.

Czarne Gwiazdy - ZmrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz