2

81 9 9
                                    

-Wiesz... może jednak nie będzie aż tak źle.- powiedziałem kompletnie już nie myśląc o Lou, a skupiając całą swoją uwagę na punkcie gdzieś za jego plecami. w ramach podziękowań kepnąłem go lekko w ramie mijając go. Spokojnym, pewnym siebie krokiem podszedłem do szafek na końcu korytarza, a raczej do osoby stojącej przy nich. Wyciągała jakieś rzeczy z torby i chowała w odmenty schowka.- Cześć- powiedziałem opierając się plecami o fragment ściany.- Hej.- odpowiedziała nawet na mnie nie zerkając. Jej twarz była absolutnie obojętna. Czyżby ona też nic nie pamiętała?... nawe mnie?.. Muszę z nią pogadać o tamtej nocy- Moglibyśmy...
- Nie, Styles. Nie moglibyśmy. Nie mam pojęcia co sobie ubzdurałeś w tej głowie lub jaki zakład musisz wygrać, ale czegokolwiek byś nie chciał odpowiedź brzmi NIE.- Zatrzasnęła szafkę i odeszła uprzednio rzucając mo pełne pogardy spojrzenie. Stałem tak kompletnie osłupiały. Zwykle to dziewczyny lgną i lepią się do mnie. W klubie nawet nie muszę nic robić, same się zlatują. Kto to w ogule jest?
- No stary...- Podszedł do mnie Tomlinson- się wkopałeś- dokończył klepiąc mnie po plecach.
- Co to było?
- Właśnie mój drogi po raz pierwszy dostałeś kosza. Gratuluję- krzyknął wesoło, machając rękami.
- Nosz kurwa. Czy właśnie ta jedna pierdolona, śliczna dziewczyna dla której bez problemu mogę zostawić każdą inną musi mnie nieznosić?
- Nie to że cie nieznosci... ona cie nienawidzi- zaśmiał się, a ja miałem ochotę przyciąć sobie łeb tymi pieprzonymi szafkami.- Przykro mi Hazz, ale wybrałeś sobie za obiekt westchnień akurat tą laskę, która ma na ciebie totalnie wyjebane. Sorry, ale nie sądze by cie zechciała. Nawet nie wiem co robiła w klubie.- patrzył mi w oczy z mieszanką rozbawienia i współczucia na twarzy.
-No ale to co ja mam zrobić?- jęknąłem sfrustrowany
- Nic. Wrócić do swego normalnego życia, bo Stella Moor napewno cie nie zechce.
- Stella? Boże, nawet imię ma piękne.
- Wow. Ciebie naprawdę ostro wzięło na tą laskę. Czemu akurat ona. To jedyna dziewczyna na tym chorym uniwerku, która ma jakieś zasady.
- Pewnie właśnie dlatego.
- No tak, ale przez to nigdy nie zechce zostać dziewczyną Harrego Stylesa.- w mojej głowie wszystkie trybiki zaczęły pracować.
- Skoro nie zechce Stylesa... to może zechce kogoś zupełnie innego?- uśmiechnąłem się tajemniczo, a po chwili dołączył do mnie szatański uśmiech Tomlinsona
*dwadzieścia minut później *
- Hej. Wspomóżcie akcję. Zbieramy stare, nieużywane już przez was ubrania dla najbardziej potrzebujących- darłem się do megafonu, który wraz z Lou zwineliśmy z kantorku ochroniarzy.- Przynieście na jutro wszystko, czego sami nigdy nie założycie. Biedniejsze dzieciaki czekają na waszą pomoc.
No i poskutkowało. Moje zdolności przywódcze to jednak nie tani komplement. Na nastęny dzień ludzie przynieśli stosy nieużywanych ciuchów. Zchowaliśmy je wszystkie w starej sali wykładowej, teraz nieużywanej z powodu zapadającego się nieco sufitu. Szybko przekopatliśmy wszystkie worki wybierając kilka ubrań. Jakieś pmodnie białe koszule, dziwne swetry i jeszcze kilka ochydnych rzeczy. Prezentowałem się w tym jak ciota, ale zdaje się o to chodziło. Wciąz jednak czegoś mi tu brakuję. Ubrałe spowrotem moje ciuchy i razem z Louisem wyszliśmy z Uniwersytetu. I tak nie poszlibyśmy zapewne na wykłady. Poleźliśmy za to do jakiegoś centrum handlowego, a tam do optyka. Wybrałem jakieś najtańsze, a za razem najbrzydsze oprawki. Dołożyli mi szkła z jakąś drobną wadą i mogliśmy iść dalej.
Nie znaleźliśmy nic sensownego więc Poleźliśmy do mnie. Dobrze, że wybrane ubrania wziąłem ze sobą, bo od razu zaplanujemy mój jutrzejszy strój. Wybraliśmy białą koszulę z kołnierzem, spodnie w kancik i obrzydliwy, nieco za krótki sweterek. Zadowoleni odpaliliśmy konsolę, rozsiedliśmy się na kanapie i... w tym jakże pięknym momencie coś delikatnie chrupnęło w tylnej kieszeni moich rurek. Zacisnąłem powieki szepcząc- Kurawa.- wyciągnąłem przełamane ma pół okulary. Westchnąłem ciężko i już miałem je wyżucić, ale- Czekaj, czekaj.- Tommy podbiegł zabierając mi przedmiot.- tak jest nawet realistyczniej.- powiedział owijając plastik kawałkiem taśmy.- będziesz wyglądał na...- szukał odpowiedniego słowa- ofiarę losu.- dokończył z uśmiechem, nakładakąc mi pingle na nos. chwilę jeszcze się szczerzył, ale, ku mojemu zdziwieniu,po chwili mina mu zrzedła. Co znowu nie tak?- Styles. Masz zielone oczy!
- Odkrycie twojego życia.- udrzyłem otwartą dłonią w czoło, a raczej w oprawki przez co plaskik wbił mi się w nas.- Aaał. Kurwa!

Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania.

Stranger || HS || ZwieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz