3

61 7 4
                                    

Louis stwierdził, że nasza 'ofiara losu' nie może mieć oczu Harrego Stylesa. Ja myślę, że zdecydowanie przesadza. No przecież Stell [uuuu już mam dla niej urocze przezwisko (czy ja nie za bardzo się napalam?)] nie przyglądała się moim oczom i raczej ich nie rozpozna, ale nie chcę się kłócić z Lou o taką głupotę. Poszedł jakieś 40 minut temu do siebie mówiąc, że zaraz coś wykombinuje żeby zakryć moje tęczówki. Co on robi tyle czasu? Przecież mieszka w tym samym budynku. Po chwili wpadł zatrzaskując za sobą drzwi i ryglując je. W sekundę usłyszałem donośne walenie i dzwonienie dzwonkiem- Louis! Oddawaj je! Tępaku! Styles! Oddajcie mi je no!- spojrzałem pytająco na chłopaka, który tylko wyszczerzył się zdyszany. Podszedł do mnie z jakimś dziwnym pudełeczkiem w ręce- Zawinąłem jej soczewki.- zrobił minę niewiniątka i ruszył do łazienki. Chwilę jeszcze nasłuchiwałem czy Tomlinsówna sobie poszła i ruszyłem za Lou. Kazał mi usiąść na brzegu wanny, a sam wyjął (prawdopodobnie) soczewkę z pudełeczka. Polał ją jakimś tajemniczym płynem i kazał mi się zrelaksować.- Otwórz teraz szeroko oko.- jednym palcem przytrzymał moją dolną powiekę, a drugą ręką delikatnie uniósł górną. Zaczął zbliżać soczewkę do mojej gałki, a ja automatycznie się cofnąłem- Nie ruszaj się- skarcił mnie. Znów spróbował i po chwili poczułem takie dziwne uczucie- Zamknij oczy i trochę poruszaj tym okiem.- wykonałem polecenie. Najpierw miałem wrażenie, że coś wpadło mi do oka, albo jest mega wysuszone, ale potem przeszło. Chciałem wstać, ale chłopak mi nie pozwolił i powtórzył wszystkie czynności na drugim oku. Dopiero teraz pozwoli mi wstać wyraźnie zadowolony z efektu. Przejrzałem się w lustrze. Miałem wrażenie, że stoi tam zupełnie inna osoba. Ale to dziwne. Soczewki Tomlinsówny były błękitne, ale na moich oczach robiły się zupełnie szare. Jeszcze chwile stałem przyglądając się oczom.- Soczewki są roczne, więc nie martw się o datę ważności. Musisz je co wieczór zdejmować i znów zakładać rano. A i zawsze odkładaj je do teko pudełeczka. I zalewał tym płynem na noc. I będziemy musieli odkupić mojej siostrze takie same.

Jak zwykle nie odpuściliśmy sobie z Louisem imprezy zwłaszcza, że to była środa i alko było dla studentów 50% taniej. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak głupio się więc czułem jako jedyny trzeźwy wśród bandy uchlanych w trzy dupy znajomych z wydziału. Trochę potańczyłem, ale głównie siedziałem cały wieczór. Nie mogłem się nawet skupić na bełkoczących coś tam pannach, które ochoczo rozsiadły się wokół mnie.- CZy t-ty mnmie wgle schasz?- zapytała jedna z nich.

-Nie.- odpowiedziałem zrzucając ją ze swojego kolana i idąc do wyjścia. Oparłem się o ścianę budynki zaciągając świeże powietrze.- Co się kurwa ze mną dzieje?- uderzyłem kilkukrotnie tyłem głowy o mur. Wróciłem po zalanego Tomlinsona i zaprowadziłem go do siebie. Rzucił się na sofę i niemal natychmiast zasnął. Ja natomiast poszedłem do swojej sypialni. Zgarnąłem kilka ubrań i poszedłem pod prysznic. Chłodna woda zmyła ze mnie sfrustrowanie i pomogła mi się odprężyć. Po kilku minutach wyszedłem na miękki dywanik i wytarłem ciało. Założyłem jakiś T-shirt oraz bokserki i wyszedłem z powrotem do sypialni po drodze osuszając włosy. Opadłem wykończony całym dniem na pościel i zapadłem w sen.

Obudziły mnie dźwięki 'Holiday' Green Day , niegdyś mojej ulubionej piosenki. Po czwartym razie gdy usłyszałem ją nad ranem stwierdziłem, że jednak jej nienawidzę. Po jakimś czasie przewracania się z boku na bok zwlokłem się z łóżka. Przemyłem twarz lodowata wodą na pobudzenie i poszedłem obudzić Lou. Długo marudził, ale w końcu także wstał. Przebrałem się w przygotowany wczoraj strój i moje stare, już dawno nie używane pantofle. Dalej wyglądałem jak ciota, ale przynajmniej nikt nie powie, że to ja. Lou pomógł mi założyć soczewki, dołożyliśmy te „szpanerskie" okularki i poszliśmy na uczelnie. Lou poszedł przodem, bo stwierdził, że jak przyjdziemy razem to ludzie ogarną, ze ten pizduś to ja. Wszedłem do środka i skierowałem się na pierwszy lepszy wykład. Profesora jeszcze nie było więc na spokojnie usiadłem w jednaj ławek. Wyjąłem notes i inne przybory typowego kujona. Po jakimś czasie zebrali się inni studenci a w końcu i sam nauczyciel. Przez lekcję udało mi się nakreślić kilka całkiem niezłych rysunków. Najlepiej mi wyszła małpa trzymająca obraz z inną małpą trzymającą obraz z inną małpą i tak dale, i tak dalej. Wreszcie wykład się skończył. W sumie to nie wiem po co tam siedziałem. Chyba tylko dlatego, że musze sprawiać wrażenie fajerowatego nerda. I może też liczyłem, że akurat przypadkiem wbiłem na wykłady Stelli. Niestety nie.

*Do Tommy*

Gzie ja mam jej szukać?

*Od Tommy*

Może poszukaj w auli, albo na piętrze w prawym pawilonie?

*Do Tommy*

Ja szukam Stelli, a nie tych wypindrzonych tapeciar z tipsami

*Od Tommy*

No tak, to były kiepskie propozycje. Zajrzyj do altany. Tam lubią łazić oszołomy. Wmieszasz się.

Czytając tą wiadomość uderzyłem się otwartą dłonią w twarz ponownie wbijając sobie okulary w nos. Zrezygnowany zacząłem szukać chociaż jednego cichego miejsca. Znalazłem je w bibliotece. Oparłem się o regał i spokojnie myślałem. Kurwa, żeby tak się starać dla jednej panny. Jestem frajerem. I w tym momencie obok mnie przeszła pewna bardzo ładna dziewczyna. Stelli nadchodzę.

Hej. Już trzeci rozdzialik za nami. Proszę zostawiajcie po sobie jakiś ślad. To naprawdę mega goni do roboty. Dobranoc ; *

Stranger || HS || ZwieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz