one. the stench of clean and tulipsnieznośny ból głowy i smród szpitalnej czystości. biel i kolorowe naklejki na ścianach. niby chaos, rozpacz i obojętność, ale w pięknej i zabawnej harmonii. czuje rażące światło, które doprowadza do jeszcze większego bólu. ma ochotę rozerwać perfekcyjną pościel, zmiętolić idealną poduszkę, zniszczyć doskonały materac i wszystko wyrzucić za genialne okno na bezkonkurencyjny ogród.
bo przecież jedenastolatka kilka godzin po operacji drugiego oka ma prawo to wszystko czuć, prawda?
'tyle tu już jesteś, że nie potrzebujesz żadnego oka, żeby cokolwiek widzieć, co?' sympatyczny głos zażartował. nie znała jej.
jak ona śmie?! zapewne dobrze wie co przeszła i przychodzi się z tego pośmiać. jest bezczelna. uśmiecha się, bo to było zabawne, a lekarka czarująca.
'jestem doktor lavelle, ale możesz mi mówić jak chcesz' wyobraża sobie, że się delikatnie uśmiecha. jest francuską, jest bardzo ładna.
'odpowiada pani minerva?'
'będę zaszczycona' odpowiada radośnie. jest inteligentna. 'a więc alex' przytakuje 'przyjechałam, żeby ci choć trochę pomóc, jeśli to jeszcze możliwe, bo trzeba przyznać - wpakowali cie w niezłe bagno' śmieją się cicho 'cóż będę ci tłumaczyć, skoro i tak wszystko wiesz.' jest inna.
słyszy jak podchodzi do jej łóżka. spodziewa się, że za chwile ją dotknie, więc stara się choć trochę spiąć, żeby pokazać, że dba. coś podnosi i kładzie na jej udach. jej ulubione tulipany. myśli, że różowe.
'rodzice przyjadą za godzinę' szepcze, jakby się bała.
'nie chce ich tutaj' mówi tak głośno jak tylko może. minerva chyba się uśmiecha.
'pozwól, że ci coś opowiem' pozwala 'pewien bardzo słaby król kiedyś bardzo cierpiał. panował nad potężnym królestwem, miał oddanych poddanych i wszystko jakby było w porządku. pewien bardzo słaby król kiedyś wetknął swój piękny miecz między żebra. pewien cudowny młodzieniec kiedyś stracił rodzinę.' cisza 'wiem, że o tym będziesz myślała.' myśli, że z uśmiechem wyszła z sali.
to było głupie, prostackie i dziwne. chyba zaczęła lubić minervę.
two.